sobota, 3 grudnia 2011

Trzy.

Gdy dobiegłam nad jezioro, usiadłam nad brzegiem i płakałam. Potrzebowałam spokoju i ciszy. Zaczęłam
rozmyślać. Kiedyś pisałam piosenki, aby wyładować emocje, ale teraz  nie miałam na to nastroju. Zaczęło się robić chłodniej. Poczułam wibracje telefonu, dostałam sms'a od Leili: ,, Gdzie jesteś? Chcesz pogadać? "
Nie miałam ochoty rozmawiać teraz z nikim. Potrzebowałam ciszy. Nie zauważyłam, kiedy minęły dwie godziny. Było tak zimno,że cała się trzęsłam. Nie potrafiłam iść. ,,Przecież było lato, nie powinno mi być zimno.'' pomyślałam. Zadzwoniłam do Leili i wyjaśniłam gdzie jestem.. Po pięciu minutach była już przy mnie.
- Nie wiedziałam, że potrafisz tak szybko biegać - próbowałam żartować, ale było mi tak zimno, że Leila
pewnie usłyszała tylko szczękanie zębami.
- Mieszkam naprzeciwko. Nie miałam tak daleko. A teraz powiedz mi: Co ty tu robisz dziewczyno?!
- Sama nie wiem. Chciałam ciszy, a tera żałuję. Mogłam iść do domu położyć się spać.
Leila już się nie odzywała. Zaprowadziła mnie domu i wytłumaczyła mojej mamie zaistniałą sytuację.

Po dziesięciu minutach Leila siedziała ze mną pod kocem w moim ciepłym łóżku.
- Co ci odbiło dziewczyno? On nie jest tego wart - skarciła mnie szeptem. Zaczęłam się śmiać.
Nie wiem z czego. To wyszło tak samo z siebie. Leila zaczęła się śmiać razem ze mną. Nagle spoważniała i zapytała się:
- A tak na serio. To co ci odbiło? Przecież.. To było głupie Katie.
Skarciłam się w duchu. Na serio, to było głupi pomysł. Wiedziałam o tym, ale nic nie mogłam na to poradzić, a zamiast tego powiedziałam:
- Żyję, wierząc, że może kiedyś jeszcze nam wyjdzie. Bo tak jest łatwiej. Nawet jeśli, kiedyś się jeszcze
zakocham, to nie tak jak kochałam jego. Nigdy już nie będzie tak samo. Powiedz mi tylko czemu teraz?
Kiedy najbardziej potrzebuje kogoś, kto ze mną pomilczy, kto mnie przytuli lub porozmawia na tematy, które
mnie trapią.. - rozryczałam się już całkowicie.
- Masz mnie - powiedziała tylko, ale  starczyło, żebym wiedziała, że mam dla kogo żyć, mam dla kogo marzyć.
- Dziękuje. - przytuliłam się do niej i zasnęłyśmy tak. Kiedy rano się obudziłam, nie było przy mnie Leili. W domu nie było nikogo, oprócz mojego psa Alfa. Poszłam zrobić sobie śniadanie, ale.. w lodówce nic nie było, oprócz kartki:
,, Kocham Cię! Zaraz wrócę, poszłam po zakupy''. Moja kochana mama, zawsze o mnie myśli. Zamiast zjedzenia pożywnego śniadania, poszłam wziąć prysznic. Kiedy zobaczyłam siebie w lustrze, przestraszyłam się. Włosy miałam  rozszarpane na wszytskie strony, a pod oczami miałam wielkie, sine wory. Ten widok przyprawiał człowieka
o dreszcze. Zdecydowanie muszę wypocząć.










~*~
Na drugi dzień wypoczęta, poszłam do szkoły. Po drodze spotkałam Naomi,o dziwo, zaczęła ze mną rozmawiać. Postanowiłam ją ignorować i przyśpieszyć kroku, ale ona była mistrzynią w biegach, więc było wiadomo, że jakimkolwiek tempem
pobiegnę, ona mnie dogoni. Cały czas o czymś gadała. Wyłapałam tylko pojedyncze słowa takie jak : przepraszam, nie chciałam, upadek, kocham, łzy. Dokładnie usłyszałam tylko jedno zdanie: ,, Z ręką na sercu, mogę przyznać, że pragnę tylko Jego."
- Gówno Prawda! - krzyknęłam. nie chciałam tego, ale jakoś tak wyszło. To ona mnie sprowokowała - wcale ci na nim nie zalezy. Nie walczył o ciebie, nie zabiegał, nie zmuszał! Ty za to tak! Gdybyś naprawdę
była moją przyjaciółką, nigdy byś tego nie zrobiła. Nawet byś się do niego nie zbliżyła, ale jak widać jesteś tylko dziewczyną, która nie ma uczuć. W moich oczach zostajesz nikim.
Widziałam, że Naomi ma w oczach łzy i wcale nie było mi przykro. Czułam się niesamowicie spełniona. Z uśmiechem na ustach odeszłam w stronę wejścia, przy którym stała śmiejąca się Leila.
- Jesteś świetna ! - krzyknęła do mnie z odległości pięciu metrów - Jeszcze nigdy nie wiedziałam, żeby
ktoś tak najechał na naszą mistrzynię. Gratuluję! - ucałowała mnie i razem, śmiejąc się, weszłyśmy do szkoły.


Po lekcji biologii, zaczepił mnie Austin, odwróciłam się i warknęłam:
- Czego? Twoja lalunia, już się poskarżyła ?
-Właśnie nie i o to chodzi. Coś ty jej naopowiadała ?  - podniósł na mnie głos. Nigdy tego nie robił.
- Po pierwsze: nie podnoś na mnie głosu, po drugie: powiedziałam jej tylko samą prawdę.
-Zależy mi na tobie Katie, ale jeśli będziesz się tak zachowywała w stosunku do mojej nowej dziewczyny,
niestety będziemy musieli zaprzestać naszej znajomości.
- Mówi się trudno. i wiedz jedno, ona cię zostawi. Pobawi się tobą i cię zostawi. I pamiętaj, mnie już przy tobie nie będzie.
Odeszłam od niego niewzruszona, tym całym cyrkiem, który odstawił przed chwilą. Usłyszałam jeszcze tylko ciche:
-Chrzań się. -które wypowiedział pod nosem. Schodząc po schodach, niechcący wpadłam na jakiegoś kolesia. Niestety wywrócił się ze wszystkimi kartkami i zeszytami.
- Przepraszam. Nie chciałam, jest mi naprawdę przykro. Nie zauważyłam cię - chciałam ciągnąć dalej, ale mi przerwał.
- Hej, hej, przystopuj, bo ci żyłka pęknie. Nic się nie stało - śmiał się przystojny szatyn. - Po prostu się wywróciłem, przecież nie zrobiłaś tego specjalnie. chociaż... - zaśmiał się przystojniak.
- Nie, nie, ja naprawdę nie chciałam. to był czysty przypadek. pokłóciłam się z moim chłopakiem. W sumie
moim byłym chłopakiem i byłam strasznie wkurzona i cię nie zauważyłam. przepraszam - musiałam skończyć,
bo zabrakło mi już tchu. Jego oczy były boskie. Nie mogłam przestać się gapić.
- Hej! Ziemia do ... ?
- Katie jestem. To znaczy Katherine, ale znajomi mówią do mnie Katie. A ty jesteś ?
- Przecież już mówiłem, ale tak się na mnie gapiłaś, że nie usłyszałaś. jestem Louis. Miło mi cię poznać Katherine.
-Proszę, mów do mnie Katie. Tak jest szybciej i ładniej. jesteś nowy w naszej szkole? Nigdy wcześniej cię tu
nie widziałam.
- Bo tu nie chodzę, moja kuzynka chodzi tu do... z resztą nieważne chodzi tu do szkoły. - uśmiechnął się. Tak przy okazji to bosko sie uśmiecha ten Louis. - Przyniosłem jej tylko zeszyty i notatki i szukam klasy numer 410 od pięciu minut. Pomożesz mi?
-Jasne. Chodź zaprowadzę cię. 410 jest na samej górze. - uśmiechnęłam się, ale wyszło z tego jakieś
skrzywienie twarzy. Louis zaczął się śmiać
- Co ci jest? Aż tak bardzo się wypachniłem, że aż cię krzywi ?
- Co? nie, nie tylko... W sumie to nie wiem, a pachniesz bardzo ładnie - palnęłam. No i teraz wyszłam na
kompletna idiotkę
- Dziękuję, ty tez pachniesz niczego sobie. - zaczął się śmiać - No! A teraz prowadź! - uśmiechnął się miło
i poszliśmy.

________________________________________________
Zlitowałam się nad wami!  Jak się podoba?   ktoś napisał, że za krótko, no to macie! (:
Mam jedną maleńką prośbę, jeśli się wam podoba, to zostawcie po sobie jakiś ślad. *:

6 komentarzy:

  1. bardzo fajne;D

    OdpowiedzUsuń
  2. mi się baaardzo podoba, akcja rozkręca sie z każdą chwila i staje sie coraz ciekawiej, czekam na nastepne ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. O. Louis się pojawił ;> I fajnie to wyszło :D Ten ich początek znajomości :D [help-me-see]

    OdpowiedzUsuń
  4. No no akcja się rozkręca;)

    OdpowiedzUsuń