poniedziałek, 30 stycznia 2012

Trzydzieści.

Natalie
Dzisiaj nareszcie będę mogła otworzyć pudełeczko! Przez całą noc nie spałam i zastanawiałam się, czy mój związek z Zaynem przetrwa próbę czasu. Owszem będziemy się odwiedzać, ale to nie to samo, co spotykanie się codziennie. Mama pozwoliła mi dzisiaj nie iść do szkoły. Załatwiła mi to Alice, sama nie wiem dlaczego to robi, ale jest to bardzo miłe z jej strony.
- No to co, siostra ? Jedziemy ? – czyli, że przez cały czas o to jej chodziło. Chciała po prostu poznać chłopaków z One Direction.
- Aha! Czyli przez cały czas knułaś przeciwko mnie! – Alice zrobiła swoją minę, która wyrażała więcej niż tysiąc słów.
- O co ci chodzi, siostra ?
- Nie mów tak do mnie ! – lubiłam się z nią drzaźnić, a skoro mam ją teraz to dlaczego nie powygłupiać się z nią w tym momencie?
- Jak ? Siostra ? – pokiwałam głową, a no zaczęła swoje. – Siostra, zbieraj się, bo zaraz będziemy jechać, wiesz siostra ? I ubierz ten swój ładny sweterek, siostra. Ładnie ci w nim siostrzyczko ! – powiedziała i zaczęła się niepohamowanie śmiać. Rzuciłam w drzwi pluszakiem, ale ona zdążyła je zamknąć i nie przyjęła mojego ciosu.
- A to jest ten twój słynny ‘misiakowy rzut spod biurka’ ? – powiedziała, kiedy świadoma swojego bezpieczeństwa, otworzyła drzwi.
- Co ? Alice, mam dla ciebie radę. Idź weź tabletki, bo inaczej pojadę autobusem.
- Dobra, dobra. A tak na serio. To ubieraj się, bo za niedługo macie się spotkać z chłopakami, o ile dobrze mi się zdaję, prawda ? – spojrzałam na zegarek i popatrzyłam ze strachem w oczach na Alice.
- Czemu mi nie powiedziałaś, ze za 15 minut mamy się spotkać z chłopakami ?! Przecież ja nawet ubrana nie jestem !
- Zbieraj dupsko!
Dziesięć minut później byłam gotowa do wyjazdu, ale i tak wiedziałam, że przyjedziemy spóźnione. Kiedy wsiadłyśmy do auta i byłyśmy w połowie drogi uświadomiłam sobie, że zostawiłam mój prezent od Zayna w pokoju.
- Zawracaj. – powiedziałam spokojnie do Alice, a ona zmierzyła mnie wzrokiem i powiedziała tylko, żebym nie robiła sobie jaj i że obejrzę sobie ten prezent w domu.
Kiedy dojechałyśmy na miejsce, wszyscy już byli.


Gabriella
- Jak się czujesz ?  - spytałam z niepokojem na Cristiana, który usilnie próbował poprawić swoją poduszkę pod głową. – Daj pomogę ci. – kierowałam ręce w stronę poduszki Crisa, kiedy zostałam w nie ‘uderzona’. – Hej! Co to było ?
- To za to, że co pięć sekund pytasz się, czy nic mi nie jest i za to, że za bardzo mnie kochasz. Sam sobie potrafię poprawić poduszkę. Już nie rób ze mnie takiego ciamajdy. – zrobiłam skruszoną minę i powiedziałam tylko ‘przepraszam.’
- Nie masz za co przepraszać Gab. Wiem, że mnie kochasz i okazujesz to na miliony sposobów. Ale poduszkę potrafię sobie sam poprawić, tak samo jak umiem samodzielnie zjeść obiad. – Cris popatrzył się na mnie spod byka i zaczął się śmiać. Nie wiedziałam co powiedziec, więc tylko delikatnie się uśmiechnęłam. -  Czy nie miałaś jechać pożegnać kuzyna ? – kiwnęłam potakująco głową i powiedziałam:
- A co? Próbujesz się mnie pozbyć, żeby potajemnie pozbyć się z jakąś dziewczyną ? – znacząco poruszyłam brwiami, a Cristian zaczął się śmiać. Uwielbiałam, kiedy to robił. –Dobra, dobra. Jak tak bardzo chcesz, żebym wyszła to idę. – powiedziałam i schyliłam się, żeby dać mu całusa na pożegnanie. Kiedy wychodziłam Cristian zwrócił się do mnie.
- Czy Louis był u mnie, kiedy.. no, wiesz? – nie lubił mówić, że był w śpiączce. Omijał ten temat szerokim łukiem.
- Tak. – powiedziała niepewnie. – Skąd wiesz ?
- Nie wiem. Tak jakby czułem jego obecność. I nie wiem dlaczego, ale wydaję mi się, że mądry z niego koleś. – kiwnęłam potakująco głową i wyszłam.

~*~

- Lou ! – krzyknęłam w stronę kuzyna, który żegnał się z Claudią. Kiedy rozejrzałam się zobaczyłam całą grupę moich przyjaciół, z którymi, być może, traciłam kontakt. Podbiegłam do Louisa, on objął mnie i pocałował w czoło.
- Do zobaczenia Gab. – powiedział mi na ucho. – Jak się miewa Cris ? Słyszałem, że się obudził.
- Obudził się. I nawet pytał się, czy u niego byłeś. Nie wiem skąd on to wie.
- Ja też nie, ale ważne, że zdążyłaś przyjechać się pożegnać. I pamiętaj, że jak będziesz szła do Crisa, to masz mu złożyć najlepsze życzenia od nas wszystkich. – pokiwałam głową na znak zgody i pobiegłam pożegnać się z resztą chłopaków.

Katherina
Żegnałam się z Zaynem, kiedy podbiegła do nas Natalie.
- Przepraszam za spóźnienie. Siostra mnie przetrzymała. – powiedziała i mocno wtuliła się w chłopaka. Pomyślałam, że pora się wycofać i pożegnać się z Lou i resztą, ale przerwała mi Leila idąca z moim bratem (!) za rękę.
- Hej Katie! – wrzasnęła, kiedy ja patrzyłam się w ich splecione dłonie. Michael uśmiechnął się do mnie i cicho powiedział:
- Nie tylko tobie może się układać w życiu miłosnym, prawda ? – rzuciłam się na Michaela i mocno go uściskałam, gratulując przy tym. Byłam szczęśliwa, moja najlepsza przyjaciółka z moim bratem?! Nigdy bym się tego nie spodziewała. Przeprosiłam ich i poszłam dalej żegnać się z chłopakami. Podeszła do blondyna, który mocno ściskał Claudię.
- Witam gołąbeczki. – powiedziałam, a oni tylko uśmiechnęli się do mnie. – Jak się czujecie ?
- Wspaniale. – uprzedziła Nialla Claudia. - Tylko, że tak krótko ze sobą przebywaliśmy. – powiedziała dziewczyna i czule pocałowała blondyna. Poczułam się nieswojo, kiedy Claudia, tak jakby przypomniała sobie o reszcie świata, puściła Nialla i poszła się pożegnać z chłopakami.
- Masz szczęście, wiesz ? –Niall popatrzył się na mnie podnosząc jedną brew do góry. – No wiesz. Jesteś sławnym muzykiem, szaleje za tobą miliony dziewczyn, ale ty jesteś wierny swojej dziewczynie, którą kochasz. Czy to nie jest szczęście ?
- jest, ale nie zapominaj o tym, że ty też masz Louisa. – uśmiechnął się do mnie czule i mocno przytulił mówiąc mi na ucho – Będę za tobą tęsknił Katie.
- Ja za tobą też Niall. Mam coś dla ciebie.- blondyn natychmiast mnie puścił i popatrzył się na mnie wyczekując prezentu. Zajrzałam do mojej torebki i wyjęłam opakowanie żelków. – Na drogę. – powiedziałam, dając paczkę Niallowi.
- Muszę się dzielić z resztą chłopaków ? – zapytał się smutno Niall.
- nie. Oczywiście, że nie musisz. - Powiedziałam i jeszcze raz mocno przytuliłam Nialla.
Po pięciu minutach byłam już pożegnana ze wszystkimi chłopakami, oprócz Louisa. Podeszłam do niego, kiedy on stał oparty o maskę samochodu.
- Będziesz tęsknił? – zapytałam i objęłam go.
- Oczywiście, że tak. – powiedział i pocałował mnie w czubek głowy.- Nawet nie wiesz jak bardzo. – mruknął trochę ciszej nad moim uchem.
- Kiedy przyjedziecie ? – spytałam się Louisa, a on puścił mnie i popatrzył mi się prosto w oczy.
- Przyjadę jak najszybciej się da. Szkoda, że nie możesz jechać ze mną.
- Chciałabym, ale nie mogę. Obiecaj mi, że będziemy codziennie rozmawiać i będziesz dzwonił po każdym koncercie.
- Obiecuję, a ty obiecaj, że nie pokochasz przez ten czas nikogo innego. – powiedział i uśmiechnął się do mnie szeroko. – Mam coś dla ciebie. – popatrzyłam na niego wyczekująco. Zastanawiałam się co mi podaruje, chociaż już dostałam prezent od niego. Louis podał mi małe płaskie pudełeczko, które prawie natychmiast otworzyłam. Moim oczom ukazał się srebrny łańcuszek z przywieszką ‘Louis’. Podniosła wzrok na mojego chłopaka i pocałowałam go czule w usta.

____________________________________
Wzięła mnie faza na dodawanie rozdziałów <3
macie szczęście, że mam napisane w zapasie, to mogę dodawać ile wlezie (:

Miłych ferii dla tych, którzy je mają ! <3

niedziela, 29 stycznia 2012

Dwadzieścia dziewięć.

DZIEŃ WYJAZDU
Harry
- Harry! Wstawaj! – usłyszałem jakieś niewyraźne krzyki. Kiedy otworzyłem oczy zobaczyłem twarz Liama, która zdecydowanie była za blisko mojej. – No nareszcie! Obudził się! – krzyknął w przestrzeń, z której minutę później usłyszałem niezbyt miłą wypowiedź na mój temat.
- Co się dzieje ? – spytałem, jeszcze nie do końca przebudzony.
- Za 3 godziny mamy samolot, a jeszcze wypadałoby się pożegnać z dziewczynami.
- Zostaw mnie w spokoju! Jestem zmęczony, a to łóżko jest za ciepłe, żeby je opuszczać. Kocham swoje łóżko – mruknąłem sam do siebie, a  kiedy się tego najmniej spodziewałem, moja ciepła kołdra została zrzucona ze mnie, a ja wyszarpany za nogi do łazienki. Kiedy już zostałem siłą wciągnięty do łazienki, nie mieli zamiaru zostawić mnie samego, bo jak stwierdzili: ‘Boimy się, że jeszcze nam zaśniesz w wannie. I co wtedy powiemy wszystkim fankom twoich włosów ?’.
- Jesteś tego pewny Niall, że chcesz zostać ? – zapytałem, poruszając znacząco brwiami.
- Nie myśl sobie, że to dla mnie przyjemność. Zagrozili, że jak cię nie popilnuję, nie dadzą mi lunchu, więc nie mam wyboru. – kiedy zacząłem ściągać spodnie od pidżamy, Niall podniósł się i powiedział:
- Dobra, koniec tego. Wychodzę. Nie mam zamiaru oglądać nagiego Harryego. Kto wpadł na taki chory pomysł ?! – krzyknął do chłopaków, a do siebie mruknął, że mieszka z bandą idiotów. Puściłem wodę, żeby myśleli, że się kąpie, a sam usiadłem na toalecie i rozmyślałem o wczorajszym wieczorze.


Naomi
Nie poszłam na wczorajszą imprezę urodzinową Katie. Sama nie wiem dlaczego, może bałam się jej spojrzeć w twarz, po tym jak oznajmiłam jej, że nienawidzę własnego dziecka. Może, ale bardziej bałam się o to, że ktoś zauważy mój brzuch. W końcu zaczął się robić większy, a to mogłoby zainteresować wszystkich, przecież kiedyś się dowiedzą o tym, nie będę mogła im przez 9 miesięcy wciskać kitu, że zgrubłam. Moja mama o wszystkim wie, chciała iść ze mną na policję, ale ja się bałam. Z resztą już jest za późno. Nie można nic zrobić. Poczułam dziwnie kujący ból w podbrzuszu. Nigdy nie czułam takiego bólu. Dziecko nie mogło kopać, bo było jeszcze za małe. No nic. Zwykłe bóle ciążowe. Usiadłam na sofie i powoli oddychałam. Przeszło. Kiedy już wiedziałam, że jest wszystko w porządku poszłam do kuchni zrobić sobie herbatę. Przy stole siedział Austin razem z moją matką i rozmawiali. To było dziwne, bo moja mama nie lubi Austina.
- Co się dzieje ? – zapytałam z niepokojem.
- Spodziewałem się milszego przywitania, ale to tez może być. - Austin podszedł do mnie i pocałował w czoło. Zdziwiłam się, ale nic nie powiedziałam. Moja mama nadal myślała, że Austin jest moim chłopakiem. – Przyszedłem zapytać się o Twoje zdrowie i porozmawiać z Tobą.
- Nie ma takiej potrzeby. Możesz już iść. – powiedziałam szybko, chwytając Austina za rękę i prowadząc do drzwi.
- Nie wyjdę dopóki ze mną nie porozmawiasz. – powiedział mi szeptem do ucha.
- Chodź ze mną do pokoju. Tam będziemy mieli ciszę.
- Od kiedy wiesz ? – zapytał się Austin bez żadnego wprowadzenia.
- O czym ? – udawałam głupią, bo za wszelką cenę, chciałam go odwieść od rozpoczynania tematu tabu.
- O ciąży, idiotko. – syknął Austin.
- Nie mów tak do mnie. I z resztą to nie jest twoje dziecko, więc nie musisz się niczego obawiać. – powiedziałam zasmucona, że Austin zrobił się taki nerwowy i niezbyt miły. – I następnym razem, możesz się do mnie milej zwracać. To wszystko ?
- Dobrze wiesz, że nie chciałem. Po prostu się zdenerwowałem, że nic mi nie powiedziałaś.
Austin podszedł do mnie i chwycił mnie delikatnie za nadgarstki. – Przecież wiesz, że się wami zaopiekuje. – Nie pozwoliłam mu dokończyć.
- Nie musisz się opiekować. Oddaję dziecko do adopcji. Z resztą nie twój interes.
Austin ścisnął mnie mocniej za nadgarstki i byłam prawie pewna, że będę miała w tamtym miejscu siniaki. 
– Ała. – powiedziałam najciszej jak się da, bo nie chciałam, żeby mama wtargnęła do mojego pokoju.
- Nie oddasz dziecka do adopcji.  Nie pozwolę na to.
- To nie jest Twoje dziecko! – krzyknęłam. – A teraz wynoś się! – wyszarpnęłam ręce z jego uścisku, a on wyszedł i  trzasnął drzwiami tak mocno, że prawie wypadły z zawiasów. Do pokoju wbiegła mama i zastała mnie siedzącą na brzegu łóżka i płaczącą. Usiadła obok mnie i powiedziała:
- Wszystko będzie dobrze. Nie pozwolę, aby ten chłopak cię skrzywdził, słońce. – Lubiłam, kiedy mama nazywała mnie swoim słońcem. Kiedy miałam 5 lat, byłam także słońcem dla naszego taty, ale on odszedł, kiedy dowiedział się, że moja mama jest ponownie w ciąży. Moja mama załamała się po odejściu taty i poroniła. Nie chciałam tego samego dla swojego dziecka. Może i nie dałabym rady go pokochać, ale nadal pozostaje kwestią to, że to jest moje dziecko i oddam je, nie dla swojego dobra, lecz dla jego, bo wiem, że ja nie dam rady okazać mu uczucia, a jakieś obce osoby owszem. Osoby, które nie będą znały jego historii.
___________________________
TA DA <3
Dobranoc Directionersi <3

sobota, 28 stycznia 2012

Dwadzieścia osiem.

Roxane
Kiedy weszłam do domu, moim oczom ukazał się jakiś przystojny brunet. Uśmiechnęłam się do niego, ale na marne, bo przypomniałam sobie o moim bandażu. Chłopak chciał coś powiedzieć , ale zbiłam go z tropu mówiąc;
- Daruj sobie komentarze. – I poszłam do swojego pokoju, oczekując wiadomości od Harryego. I w końcu doczekałam się. Dwie godziny później, w czasie kiedy robiłam prządki w szafie (!), usłyszałam dźwięk głoszący, że dostałam smsa. Podbiegłam szybko do biurka, o mało nie zabijając się przez bluzkę, która leżała na ziemi, i przeczytałam wiadomość : ‘Masz ochotę się spotkać? Jutro wyjeżdżamy, więc teraz albo za jakieś trzy miesiące. Wybieraj. H.’. Odpisałam szybko, że chętnie się z nim spotkam za godzinę w parku. Szybko wybrałam jakąś bluzkę w paski i czarne rurki. Kiedy przymierzyłam bluzkę, okazało się, że jest za mała. Zbiegłam w samym staniku i spodniach na dół i doznałam szoku. Zbiegając po schodach, wpadłam na tego wysokiego bruneta, którego zgasiłam jakieś dwie godziny temu. Spiekłam buraka, przy okazji zwracając się do Claudii:
- Na górę. Szybko.
- Hej! – usłyszałam męski głos. – Może jakieś przeprosiny. – usłyszałam klaśnięcie. To Claudia uderzyła otwartą dłonią w ramię przystojniaka.
- Co jest ? – zwróciła się do mnie Claudia.
- Masz jaką bluzkę. Idę na randkę z Harrym. – Claudia uśmiechnęła się do mnie i chwilę potem, rzuciła na mnie jakieś 10 bluzek, każda inna. – No, wiesz. Chodziło mi raczej o jedną.
- Załóż tą. – powiedziała, wyciągając z góry moich ciuchów, bluzkę, którą kupiłam jakiś miesiąc temu, ale do tej pory nie miałam okazji jej założyć. Była to granatowa bluzka, w małe czerwone i białe róże.
- Jak ty ją stamtąd wyłowiłaś ?! – krzyknęłam zaskoczona, że wcześniej jej nie zauważyłam. Szybko ubrałam bluzkę i stwierdziłam, że wyglądam nawet w miarę dobrze. – Fajnie wyglądam, nie? – powiedziałam do Claudii, a ona obejrzała się tylko i mruknęła:
- Skromność to seksowna cecha.
- Tak, wiem. Ale ja już mam wystarczająco dużo seksapilu w sobie. – zaczęłam się śmiać, a Claudia zeszła na dół do swojego przyjaciela. Pół godziny później byłam gotowa do wyjścia. Ubrana i pomalowana. Zeszłam na dół, a kolega mojej siostry mruknął tylko:
- Łał. – uśmiechnęłam się i wyszłam na dwór. Dwadzieścia minut później byłam w parku. Po Harrym ani śladu. Usiadłam na ławce i czekałam.

Harry
- Spóźnię się! – krzyknąłem do Liam, który próbował coś wykombinować ze swojej walizki.
- Poczekaj jeszcze chwilę. Nie moja wina, że mam bałagan w walizce. – mruknął cicho Liam.
- Tak. Właśnie. Nie twoja.
- No. Więc ‘focha’ – mówiąc to słowa, nakreślił cudzysłów w powietrzu. – to sobie walnij na walizkę, nie na mnie. Z resztą. Swoich ciuchów nie masz?
- Wszystkie są spakowane i POUKŁADANE w torbie. I tak. Poukładane to znaczy, złożone w kostkę i włożone do torby. Więc wyciągaj coś  z tej cholernej walizki.
Dziesięć minut później byłem ubrany i wychodziłem, kiedy usłyszałem głos Louisa:
- Masz chociaż jakiegoś kwiatka ? – pokiwałem przecząco głową, a Louis zaczął się ze mnie śmiać. – Łap! – niespodziewanie rzucił w moją stronę żółtą róże.
- Skąd ty ją wytrzasnąłeś ?!
- Nie pytaj. – mruknął do siebie Louis, a do mnie powiedział – Idź. Ukochana czeka.
Wyszedłem z hotelu i zobaczyłem Roxane, która, chyba, zbierała się, żeby odejść, kiedy zawołałem, żeby poczekała. Roxane odwróciła się i na jej twarzy malowała się złość, która zniknęła, kiedy z wyciągnięta ręką podszedłem do niej i powiedziałem:
- Nie bij. To dla ciebie. Przepraszam za spóźnienie, ale to – mówiąc, wskazałem dłonią na siebie – Samo się nie zrobi. – Roxane uśmiechnęła się do mnie i spytała:
- Gdzie idziemy?
- I to jest właśnie punkt naszej randki, którego nie przemyślałem. Więc… Prowadź. - Roxane w ciszy przyprowadziła mnie pod klub karaoke.
- Jedyny otwarty w naszym mieście. Wchodzisz, czy peniasz?
- Bardziej martwiłbym się o ciebie. – powiedziałem, otwierając jej drzwi i przepuszczając przez nie Roxane. Dziewczyna weszła i uśmiechnęła się do mnie zachęcająco. Powędrowałem za nią i zajęliśmy jedyny wolny stolik, który znajdował się w rogu baru.
- Czy jest jakiś chętny ?! – zawołał prowadzący imprezę, a Roxane podniosła rękę krzycząc:
- Harry Styles jest jakoś dziwnie pobudzony dzisiaj i chętnie wyładuje swoje emocje na scenie.! – Cała sala zwróciła na nas uwagę i kilka dziewczyn z zachwytem pisnęła, kiedy zobaczyła, że przy stoliku siedzę ja – Harry Styles z One Direction. Zapowiadał się ekstra wieczór. Naprawdę.
- A więc, zapraszamy Harryego Styles’a ! – podniosłem się niechętnie z fotela i popatrzyłem się z nienawiścią w stronę Roxane, która siedziała dalej w fotelu i uśmiechnęła się do mnie. Tego uśmiechu nigdy nie zapomnę. Mimo tego bandażu, który cały czas znajduje się na jej nosie, wyglądała uroczo. Wszedłem na scenę i na sali rozległ się tak  głośny pisk, jakiego nigdy wcześniej nie słyszałem i pewnie nie usłyszę, bo chyba straciłem słuch.
- Jaką piosenkę nam zaprezentujesz Harry ?
- Nie wiem. Może ‘What Makes You Beautiful’ ? – zapytałem, a na sali zaczęły się oklaski.
Kiedy byłem przy refrenie spojrzałem się w stronę Roxane, która patrzyła mi się w oczy i śpiewała razem ze mną. Zszedłem ze sceny i poszedłem w stronę fotelu, w którym siedziała. Zauważyłem, że Roxane kiwa przecząco głową, ale udawałem, że tego nie widzę i wziąłem ją za rękę. Kiedy wprowadziłem ją na scenę prowadzący, skojarzył ze sobą fakty i dał dodatkowy mikrofon Xan. Dokończyliśmy razem piosenkę, a kiedy skończyliśmy Roxane przylgnęła do mnie i nasze wargi złączyły się w namiętnym pocałunku. Na sali usłyszałem oklaski i gwizdy, no i kilka wyzwisk w stronę Roxane, ale ona chyba była zbyt zajęta moimi ustami, żeby to usłyszeć. Ten wieczór na zawsze pozostanie w mojej pamięci.

____________________________
Miło mi jest czytać wszystkie te komentarze, które pozostawiacie po sobie (:

<3 . <3

czwartek, 26 stycznia 2012

Dwadzieścia siedem.

Natalie
Przez całą drogę do domu zastanawiałam się, co jest w pudełeczku. Był moment, kiedy chciałam go otworzyć, już podnosiła wieczko, kiedy przypominałam sobie o obietnicy. Postawiłam pudełeczko na półeczce w pokoju i patrzyłam na nie. Nie wiem, czy myślałam, że nagle spłynie na mnie dar patrzenia przez ściany albo coś w ten deseń, ale patrzyłam.
- No i jak było na imprezie ? – nagle do mojego pokoju wparowała moja starsza siostra, która przyjechała w odwiedziny. Wysoka blondynka o nieziemski, błękitnych oczach. Zawsze zazdrościłam jej urody, ale w miarę swoich możliwości, nie okazywałam tego.
- Nijak. Po prostu kolejna impreza urodzinowa, na której był tort i prezenty. Normalka. – zauważyłam, że wzrok Alice kieruje się w stronę półki, na której stało pudełeczko.
- A co tam masz ? Od swojego chłopaka ?
- Może. – powiedziałam, bo wiedziałam, że Alice nikogo nie ma i będzie mi zazdrościła.
- Jak się nazywa ? Może znam. – zapytała Alice. Może i wyglądało to niewinnie, ale za pytaniami Alice ZAWSZE coś stoi.
- O co ci chodzi? Mama kazała ci się dowiedzieć? – spojrzałam się na nią wrogo i sięgnęłam po pudełko.
- Nie. Po prostu jestem Twoją siostrą. Chyba mam prawo wiedzieć, czy moja siostra z kimś sypia. – uśmiechnęła się, jak zwykle, po swoim dowcipie.
- Z nikim nie sypiam. Nie jestem taka jak ty. – to ją uraziło. Popatrzyła się na mnie, jakbym zabiła jej psa łyżką i powiedziała:
- Ugryź się. Skoro nie chcesz mi powiedzieć, to nie. Ale to nie jest powód, żebyś była zgryźliwa. – zrobiło mi się głupio. Znowu wypomniałam jej historię z byłym chłopakiem. Joseph wykorzystał ja i porzucił przy ołtarzu. Zdobył kasę i zwiał. O Zayna nie musiałam się martwić, bo wiedziałam, że on na kasę nie leci. Ale ostrzegałyśmy Alice przed Josephem. Ona nie chciała słuchać. Zawsze mówiła, jaki on jest dobry i uczciwy. Tak…Ale ten uczciwy i kochający chłopak zabrał kasę i zwiał na Islandię.
- Zayn Malik. – popatrzyłam jak Alice zatrzymała się w drzwiach.
- Że jak? – zapytała ze zdziwieniem, a ja zaczęłam się śmiać. - Czy to nie jest ten seksowny mulat z One Direction ?! – krzyknęła nagle moja siostra i przytuliła się do mnie, gratulując przy okazji.
- Tak, właśnie ten. Tylko jak go przyprowadzę to nie zachowuj się: Tak! – powiedziałam wskazują dłonią na tańczącą Alice. – Co ty właściwie robisz? Przecież to ja z nim jestem, nie ty.
- No tak.. – powiedziała przeciągając ostatnie słowo – Ale.. Będę miała przystojniaka w rodzinie, no! Nareszcie ktoś, na kogo z przyjemnością można patrzeć ! – zaczęła się śmiać, a ja wraz z nią. Kochałam swoją siostrę, ale czasami była strasznie upierdliwa. – Rodzice wiedzą? – nagle spoważniała.
- Nie. I w najbliższym czasie się nie dowiedzą, bo oni wyjeżdżają w trasę.
- I co ?! Tak bez niczego cię zostawi i wyjedzie ?
- No tak, ale będą nas odwiedzali. I zostawił mi to. – pokazałam Alice małe pudełeczko, a ona wyrwała mi go z ręki.
- Mogę zobaczyć co jest w środku ? – zapytała chytrze. Mogłam jej tego nie pokazywać.
- Nie! Zayn poprosił, żebym otworzyła to dopiero, kiedy oni będą w samolocie.
- A jak to kartka z napisem: ‘Zrywam z tobą, bo chcę podrywać panienki na Barbadosie’ ? Nie lepiej się dowiedzieć ?
- Nie. I nie mów tak ! Oni nie lecą na Barbados! Lecą do Ameryki.
- No w sumie.. Tam nie ma kogo podrywać, no chyba, że w McDonaldzie, ale chyba nie skuszą się na panienki o mierze w pasie 170 cm.
- To jest w ogóle możliwe, żeby mieć tyle w pasie? –Alice zaczęła się chichrać, a ja jej wtórowałam. Nagle usłyszałyśmy krzyk mamy:
- D stołu! Kolacja!


Louis
Kiedy wróciłem do pokoju hotelowego, w pomieszczeniu panował istny chaos. Na podłodze leżały ubrania Liama, a na kanapie jego buty. A na stole.. O FUUUUJ! Jego majtki. I lepiej nie wiedzieć, czy używane. Sam Liam był w łazience i właśnie śpiewał jakąś operową piosenkę, a przynajmniej na taką wyglądało. Ale słowa to chyba wymyślił sam. Bo raczej nikt mądry tego nie napisał.
- Co to jest ?
- A jak myślisz ?! – krzyknął Liam z łazienki, przerywając swój występ. – Zawiodłeś właśnie miliony moich fanów, którzy czekali w łazience na kolejną piosenkę, wiesz ?
- O. Naprawdę mi bardzo.. Kogo to obchodzi Liam ?! Co to jest?! Nie trafiłeś do walizki, czy jak? Masz taką wielką walizkę – powiedziałem kreśląc dłońmi w powietrzu przybliżoną wielkość walizki Liama – A ty, nie umiesz do niej trafić. Na gwiazdkę dostaniesz ode mnie okulary. Takie jak ma moja babcia. – uśmiechnąłem się do niego a on udawanym, błagalnym głosem powiedział:
- Błagam! Zawsze o takich marzyłem. – kiedy to powiedział nagle spoważniał i dodał – Ale Twoja babcia wygląda w nich…
Nie pozwoliłem mu dokończyć i krzyknąłem:
- Stop! Błagam Cię! Obrzydzisz mi ją do końca życia. – Liam udał się na dalszą część swojego koncertu do łazienki i chwilę potem usłyszałem pierwsze dźwięki piosenki ‘Moments’. Zacząłem mu wtórować, a Liam krzyknął oburzony:
- Hej! Zabierasz mi fanów! Nie, nie przenoście się do kuchni! – nie wiem do kogo on to krzyczał, ale właśnie miał fazę, w której zachowywał się jak wariat. Co wyjazd to przechodziłem.
- Chcesz coś do jedzenia ?! – krzyknąłem i pięć sekund później, przy drzwiach kuchni znalazł się nagi Liam mówiąc:
- Jajecznicę, ale mogą też być naleśniki.
- Fuj! Liam. – powiedziałem, rzucając mu małą ściereczkę kuchenną, którą miałem nadzieję się zakryje. – I wyrzuć od razu tą ścierkę. Nie chcę jej tu widzieć. Jajecznica będzie za 10 minut. Przyjdź. UBRANY! – krzyknąłem jeszcze za Liamem, który za wszelką cenę, próbował owinąć się tą malutką ściereczką. Zacząłem się zastanawiać, jak to będzie, kiedy wyjedziemy w trasę i będziemy widywać się z Katie raz na, może, dwa tygodnie. Z namysłów wyrwał mnie głos Harryego.
- Jajecznica ! – krzyknął i zauważyłem, że on jest w samych majtkach i to jeszcze w tych w kaczuszki.
- Harry! Nie dopuszczę cię do stołu, dopóki nie ubierzesz czegoś na siebie! Co wy macie z tą nagością ?! Ja rozumiem, że w hotelu jest ciepło, ale bez przesady. – nagle do pokoju wparował Zayn. Ubrany. – jedyny normalny! – powiedziałem wskazując patelnią na chłopaka, który nagle zza pleców wyciągnął laleczkę Barbie, z obciętym rękami. A jednak pomyłka.
- Kto się bawi w chirurga ?!
- Ja, jeżeli będę mógł najpierw obciąć jej włosy i doprowadzić fryzurę do porządku – powiedział Niall, który ni stąd, ni zowąd zjawił się w kuchni. – Ależ ona chuda. Przydałoby się jej coś do jedzenia. Louis – zwrócił się do mnie blondyn – Porcja naleśników dla tej pani.
Rzuciłem patelnią o kuchenkę i wyszedłem z kuchni.
- Nie robię. Nie będę rozmawiał z bandą idiotów. – Usłyszałem za sobą śmiech chłopaków i głos Zayna:
- Biedaczysko…
‘ Idioci’ pomyślałem i poszedłem do garderoby się pakować, ku mojemu zdziwieniu, wszystkie moje ciuchy, były poukładane na półkach. A więc Liam rozwalił tylko swoje rzeczy. ‘Zuch chłopak’ powiedziałem w myślach i rozpocząłem pakowanie.

_____________________________________
Ha (: Mam nadzieję, że to nie jest ostatnia moja notka na tym blogu (:

poniedziałek, 23 stycznia 2012

Dwadzieścia sześć.

Zayn
- Pewnie już wiesz, że jutro wyjeżdżamy w trasę. Więc, chciałem ci to dać. – pokazałem Natalie małe pudełeczko. – Ale otworzysz to dopiero, kiedy wsiądę do samolotu, dobrze?
Natalie powoli skupiając się na moich oczach pokiwała głową i uśmiechnęła się.
- A co jest w środku ? – spytała się nagle, jakby wybudzona z transu..
-  Niespodzianka. Ale obiecaj, że otworzysz, dopiero jak wyjadę.
- Obiecuję.

Louis
Kiedy odprowadziłem Katie i pożegnałem się z nią, postanowiłem pójść do parku przeczytać list. Usiadłem na jednej z ławek i 5 minut motywowałem się do przeczytania listu.

‘Kochany chłopcze!
Postanowiłem napisać do ciebie list, bo wiem, że za niedługo odejdę, a nie chcę by o mnie zapomniano. Mam nadzieję, że nie obrazisz się za to co zrobiłem. Spytałem się jednej z pielęgniarek jak się nazywasz… I ku mojemu zdziwieniu okazało się, że wszyscy cię znają. Nie mam pojęcia jakim cudem i chyba pozostanie to zagadką do końca moich dni. 
Wydaję mi się, jakbym znał cię całe życie. Nie mam pojęcia dlaczego. Pamięć mi już zawodzi. W kopercie powinno być jeszcze kilka zdjęć, które zabrałem ze sobą do szpitala. Naszyjnik już masz. Jest jeszcze jedna kwestia do omówienia. To, jaki masz stosunek do miłości. Zdziwiłem się, kiedy opowiadałeś mi o tym, jak ci się żyło z tą Aline, a jeszcze bardziej zadziwiło mnie to z jakim szacunkiem i z jaką miłością mówisz o Katherine. Po twojej opowieści można wywnioskować, że jest cudowną dziewczyną. Pamiętaj tylko o tym, żeby jej nie zranić, bo kiedy zranisz ją, zranisz także siebie, a tego bym nie chciał, przyjacielu. Nazwałem cię przyjacielem, sam nie wiem dlaczego. Uwierz, że jesteś jedyną osobą, do której napisałem list od 10 lat. Pewnie się zdziwiłeś, ale jak już ci mówiłem, zostałem sam, ale ty wzbudziłeś we mnie takie uczucie, którego nigdy nie doznałem. Wiedziałem, że jesteś osobą godną zaufania od kiedy cię zobaczyłem. A prawda jest taka, że zaczepiłem cię, bo przypominasz mi mojego syna. Nie tylko z charakteru. Masz identyczne oczy. Też przyciągały wzrok. Masz też, takie same kości policzkowe. No nic. Zebrało mi się na wspomnienia jak widzisz, synu. Ale wypadałoby mi kończyć, bo czuję się coraz gorzej i boję się, że nie zdążę napisać tego listu, a bardzo tego chcę. Niepotrzebnie przedłużam. Przepraszam. Otóż przechodząc do sedna. W tym liście chciałem ci przekazać całe swoje doświadczenie, ale jak widać wyszedł tylko stek bzdur.
Chciałbym ci powiedzieć, że czasami lepiej jest wybrać ciszę, niż ranić słowami, bo czasami boli to bardziej, niż byś kogoś uderzył. Czasami lepiej, żeby uszy nie usłyszały najgorszej prawdy. I mówię to z własnego doświadczenia, bo skłamałem (muszę się chyba wyspowiadać, wiesz?). Dwa dni temu otrzymałem wiadomość, że moja żona zginęła. 4 lata temu. A ja dowiedziałem się o tym dopiero teraz. Jej ‘kochanek’ wrzucił ją pod pociąg, bo nie chciała mu dać pieniędzy. Żałuję, że wtedy nie pojechałem za nią. Byłaby teraz ze mną.  I znowu wspominam. Wspomnienia to dobra rzecz, możesz przejść w jednej chwili, do momentu, w którym byłeś szczęśliwy, w którym nie żałowałeś niczego. Mógłbyś się nauczyć wielu niepotrzebnych rzeczy takich jak szydełkowanie ( moja żona zawsze powtarzała, że szydełkowanie jest potrzebną rzeczą, ale nigdy  to nie wierzyłem i ty lepiej też nie wierz.) lub rozwiązywanie sudoku (moja odwieczna zagadka!),ale najważniejsze jest, żeby nauczyć się pokory i spokoju. No i Miłości, ale ty ją już umiesz na piątkę. No cóż, czuję, że zbliża się mój czas, więc pora kończyć.
Ile miłości dasz, tyle w zamian otrzymasz. Zawsze niespodziewanie. Pamiętaj  o tym, a także o mnie. O staruszku, który zwariował. Ucałuj tą swoją Katherine. Pozdrawiam.
                                                                                                               Martin Jones’

Tak właśnie wyglądała treść listu. Nie spodziewałem się, że ten list od jakiegoś staruszka, którego nigdy na oczy nie widziałem, tak na mnie wpłynie. Ale postanowiłem, że zachowam ten list na zawsze. Trzymałem tą kartkę wyrwaną z zeszytu i patrzyłem się na nią, kiedy przypomniałem sobie o zdjęciach. Wziąłem jedno z nich i zobaczyłem młodego pana Martina, który trzymał za rękę jakąś wysoką blondynkę. Kiedy przyjrzałem się bliżej postaci kobiety, zauważyłem, że na szyi przewieszony ma naszyjnik. Ten sam, który ja podarowałem Katie. A więc historia tego naszyjnika była prawdziwa. Naprawdę należał do jego małżonki.
Następne zdjęcie przedstawiało jakieś małe dziecko, które siedziało na kolanach u Św. Mikołaja i płakało. Obok stał pan Martin i uśmiechał się szeroko do obiektywu. Był szczęśliwy. Widać było to w sposobie w jaki się uśmiechał i patrzył. Na kolejnym zdjęciu był pan Jones w garniturze i patrzył się w oczy swojej przyszłej żonie. Odwróciłem zdjęcie na drugą stronę i ujrzałem napis : ‘ Ellie będę cię kochał aż do śmierci. Będę kochał sposób w jaki na mnie patrzyłaś, kiedy mówiłem ci, jak bardzo mi na tobie zależy i będę też kochał, kiedy będziesz się na mnie denerwowała. A uwierz mi, często to będziesz robiła. Kocham Cię. 23 sierpnia 1952 r. ‘ To zdjęcie było bardzo stare, bałem się, że je zniszczę. Włożyłem resztę zdjęć do koperty i postanowiłem, że obejrzę je w samolocie.

___________________________________________
Pewnie spodziewaliście się jakiegoś zwariowanego motywu typu: Jesteś moim wnukiem albo coś. (:
Szczerze powiedziawszy to miałam tak zrobić, ale zrezygnowałam i uważam, że tak jak jest tez jest dobrze.
Mam nadzieję, ze się spodoba (:

czwartek, 19 stycznia 2012

Dwadzieścia pięć.

Dominica
Ogólnie dom był w porządku, ale lodówka. Ona tu sprawiała największy problem. Bo nie było w niej nic do jedzenia. Ubrałam swoje ulubione spodnie, jakąś bluzkę, trampki i wyszłam do sklepu. Zostało mi trochę pieniędzy w portfelu, a reszta jest na koncie. Rodzice dali mi pieniądze na studia, ale ja nie miałam zamiaru na nie iść. Powiedzieli jeszcze, że jeśli nie będę się dalej uczyła, nie chcą mnie widzieć w swoim domu. Proszę bardzo.
Kiedy schodziłam po schodach, znowu, natknęłam się na tą całą Victorię.
- O widzę, że nasza landryneczka się przebrała i już nie jest taka różowiutka, jak poprzednio.- Victoria miała na sobie niebieską koszulę, na to założony sweter, czarne spodnie i buty na obcasie.
- O… A ty nadal się chyba nie umyłaś. – powiedziała i uśmiechnęła się do mnie słodko.
- Ty masz jakiś problem ze mną, co ? W czym ci przeszkadzam ?
- Po prostu jesteś. Tyle starczy. – wszystko mnie w tej dziewczynie denerwowało, nawet to, jak ma założony sweter.  – A tak poza tym. Zapnij rozporek. – zrobiłam się cala czerwona. Tak się spieszyłam, że nie dopatrzyłam się takiego szczegółu. Pośpiesznie zapięłam zamek i wyszłam z głową podniesioną do góry. Ta dziewczyna tak mi działała na nerwy, jak nikt do tej pory. Poszłam w stronę sklepu, w którym miałam zamiar zrobić zapasy do końca życia. Tylko, żeby więcej się nie natknąć na tą dziewczynę. Po 20 minutach byłam po zakupach. Z trzema wypchanymi reklamówkami szłam w stronę swojej klatki.
- Cześć! – usłyszałam męski głos. Odwróciłam się i zobaczyła stojącego nieopodal Liama. Chciałam mu pomachać, ale uprzytomniłam sobie, że w obu rękach mam reklamówki. Uśmiechnęłam się tylko odpowiadając na jego ‘cześć’ i poszłam do domu. Nagle ktoś chwycił za moją reklamówkę, spojrzałam w górę i zauważyłam uśmiechniętą twarz Liama, który powiedział:
- Daj. Pomogę Ci. – podałam mu dwie reklamówki, sama niosąc tą najcięższą. – Widzę, że robisz zapasy. Zgaduję. Nic nie znalazłaś w lodówce ?  -Pokiwałam głowę na znak potwierdzenia i poszłam dalej. – Co ty taka małomówna dzisiaj jesteś ? – Kiedy patrzyłam twarz Liama widziałam ekstra chłopaka, który najwidoczniej się mną interesował, ale ja nie wiedziałam co mówić, żeby nie wyjść na idiotkę. I tak pewnie już na nią wyszłam, nie odzywając się do niego. Dotarliśmy do klatki i chciałam wziąć zakupy od chłopaka, ale on pokiwał przecząco głową i powiedział, że nie odejdzie dopóki nie zaniesie tych reklamówek pod same drzwi.  Zgodziłam się i w ciszy poszliśmy na górę, nagle z mieszkania numer 4 wyszła Victoria, która znowu się przebrała. Dziewczyna spiekła buraka, mruknęła cicho ‘ cześć’ i poszła na dół, a ja jak idiotka zaczęłam się śmiać.
- Z czego się śmiejesz ?
- Z niej. Już nie jest taka wyszczekana, jak wcześniej. – Liam nie wiedział o co chodzi i było to widać, ale uśmiechnął się do mnie.
- Czekaj, czekaj, czy to nie była Victoria Victim ? Ta z reklamy tego szamponu.
- Nie wiem. Moim hobby nie jest oglądanie reklam. – weszliśmy do mojego mieszkania, które znajdowało się piętro wyżej niż Victorii. – Może wejdziesz na herbatę albo kawę ? – powiedziałam w tym samym momencie, kiedy on kierował się w stronę schodów.
- Jeśli nie będę przeszkadzał, to chętnie wejdę.
W co ja się wpakowałam !? Nie umiałam z nim normalnie rozmawiać, a zapraszam go do swojego mieszkania.


Louis
Siedziałem na ławce jeszcze jakieś 10 minut, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Straciłem ochotę, żeby rozmawiać z kimkolwiek. Patrzyłem się tępo w przestrzeń i myślałem. Wyobrażałem sobie moją przyszłość. A kiedy wyobraziłem sobie Katie w białej sukni, od razu pojawił się uśmiech na mojej twarzy. Co nie znaczy, że od razu chcę się jej oświadczać. Broń Boże !
- Louis ! Tu jesteś ! – usłyszałem głos Katie. Poznałbym go wszędzie. Rudowłosa podbiegła do mnie i pocałowała mnie czule. Nie wiedziałem co się dzieje, najpierw jest na mnie obrażona, a teraz ? W sumie. Nie przeszkadzało mi to.
- Co ty tu robisz? – zapytałem, byłem strasznie ciekawy, jak na mnie trafiła.
- Nie wiem. Szukałam cię i nogi tak jakby same mnie przeniosły pod szpital. Zgadnij co dla ciebie mam.
- Kolejnego buziaka ? – spytałem z nadzieją.
- Nie. Marchewkę. Przechodziłam koło sklepu, gdzie wystawione były marchewki i nie wiem dlaczego, ale od razu skojarzyły mi się z tobą. – przyjąłem jej marchewkę z uśmiechem na twarzy. Niestety przypomniałem sobie, że muszę jej powiedzieć o naszej trasie.
- Katie jest coś ważnego, co muszę ci powiedzieć. – zauważyłem, jak jej uśmiech nagle znika. Był to dla mnie cios, bo nie lubię, kiedy sprawiam komuś smutek.  – Jutro wyjeżdżamy w trasę. – kiedy w jej oczach zaczęły się zbierać łzy, szybko dodałem – Ale chcę, żebyś pojechała razem ze mną. To znaczy, bardzo bym chciał, ale wiem, że jest to niemożliwe ze względu na twoją szkołę. Wiem, że powinienem ci powiedzieć wcześniej, ale nie było okazji.
- Jak to nie było okazji ?! Tyle razy rozmawialiśmy sam na sam, a ty nie umiałeś znaleźć okazji ?! Proszę cię ! Czy to znaczy, że … - nie skończyła mówić, kiedy przytuliła się do mnie tak mocno, że prawie zabrakło mi tchu. Ale dobrze wiedziałem, o czym myśli.
- Broń Boże, Katie! Po prostu wyjeżdżam na jakiś czas, ale wrócę. A między koncertami będę cię odwiedzał. Obiecuję. Albo czasami ty możesz przyjechać. – kiedy to powiedziałem, ona czule się do mnie uśmiechnęła i jeszcze mocniej wcisnęła mi się pod ramię.
- Czy reszta dziewczyn wie ?
- Nie wiem. Natalie może wie. Chyba, że Zayn jej nie powiedział. Niall nie ma komu mówić, Harry w sumie też, a Liam? Liama gdzieś wcięło i nie mam pojęcia gdzie jest.
- Poszedł cię szukać, a Niall ? Przecież Niall ma Claudię, która po dzisiejszym, nie będzie zbyt zadowolona, że on musi już wyjeżdżać.  Dopiero co się pogodzili. A Harry nie ma żadnej dziewczyny ? Przecież, podobno z niego taki maczo. – Śmiesznie to brzmiało, kiedy mówiła to Katie.
- Ale on tez ma uczucia i czy tego chce, czy nie, w końcu i tak się zakocha.
- Co trzymasz w ręce ? – zapytała Katie.
Nie odpowiedziałem jej od razu, tylko najpierw spojrzałem się na szpital. W oknie zobaczyłem starszego mężczyznę, który uśmiechnął się do mnie i pokazał kciuk do góry. Uśmiechnąłem się sam do siebie i usłyszałem słowa Katie:
- Wyglądasz jak wariat, jak się sam do siebie uśmiechasz, wiesz ? Ale i tak cię kocham. – pocałowała mnie czule w usta, a ja powiedziałem:
- To jest naszyjnik. Dostałem go od jakiegoś starszego pana. Nazywał się Jones i nie mam pojęcia, dlaczego to mi dał ten naszyjnik. I chcę dać go tobie, żebyś o mnie pamiętała, kiedy ja będę w trasie. – Kiedy dałem go Katie, ona otworzyła go i ze środka wyleciała karteczka. Kiedy ją odwinęła i zobaczyła napis, popłakała się i powiedziała, że też nigdy o mnie nie zapomni. Przytuliłem ją mocno. Siedzieliśmy na tej ławce jeszcze jakieś dwie godziny, kiedy drzwi szpitala otworzyły się i wyprowadzono nosze ze zwłokami.
- Przepraszam ? –przeszkodziła nam pielęgniarka. Opiekunka pana Jones’a.– To dla pana. Martin Jones kazał nam przekazać. On nie żyje.
- Kiedy zmarł? Przecież niecałe 3 godziny temu, jeszcze z nim rozmawiałem.
- Zmarł godzinę temu. Zostawił tę kartkę na biurku i napisał krótką wiadomość, że mamy to panu przekazać. Przykro mi. – kobieta podała mi kartkę i poszła w stronę karetki.
Kiedy otwierałem kartkę, Katie dotknęła mojego ramienia i powiedziała:
- Nie musisz tego teraz czytać. Przeczytaj to, kiedy będziesz sam i będziesz miał spokój. A teraz chodźmy. Zaprowadzisz mnie do domu, bo przyjęcie już się pewnie skończyło i pójdziesz gdzieś, gdzie będziesz mógł to przeczytać. – Poszliśmy w stronę domu Katie w ciszy. Ona nic nie mówiła, bo wiedziała, że zastanawiam się, co jest napisane w liście.

____________________________________________

Dzień Dobry, a raczej już Dobry Wieczór ! Jak wam minął dzień ? (:

Jak wam się podoba rozdzialik ? Przepraszam za długość (:

niedziela, 15 stycznia 2012

Dwadzieścia cztery.

Louis
Postanowiłem, że nie pojadę do Aline. Wsiadłem do auta i jeździłem bez celu przez około 20 minut. Jutro wyjeżdżamy w trasę, a ja nawet nie mogę pożegnać się z Katie, bo ona nie chce mnie znać. Nie zauważyłem, kiedy znalazłem się pod szpitalem. Naszła mnie ochota na porozmawianie z kimś, kto mnie nie obrazi ani nawet nie wyrazi opinii na mój temat. Miałem ochotę porozmawiać z Cristianem. Wysiadłem z auta i poszedłem w stronę głównego wejścia, przy którym spacerowali zmęczeni staruszkowie i rozbrykani nastolatkowie. Zastanowiłem się, ile w życiu przeszli ci starsi ludzie i ile stracili. I dlaczego są w szpitalu. Kiedy chciałem wejść do szpitala, usłyszałem czyjś zmarnowany głos:
- Chłopcze! Podejdź na chwilkę.
Kiedy podszedłem bliżej zobaczyłem, że wołał mnie jakiś staruszek, który trzymał coś mocno w ręce. Usiadłem obok na ławce, a mężczyzna powiedział:
- Widzę, że coś cię trapi. Bliska osoba jest w szpitalu ?
- Nie, po prostu, życie mi się  wali. Dziewczyna mnie nienawidzi, a ja nawet nie mam z kim porozmawiać. – nie miałem pojęcia, dlaczego to wszystko mówię temu staruszkowi, którego w życiu nie widziałem. I pewnie nigdy już nie zobaczę.
- Zawsze może być gorzej i pamiętaj o tym, a teraz opowiedz mi co cię dokładnie trapi.
Nie wiem dlaczego, ale opowiedziałem mu wszystko. Powiedziałem mu nawet rzeczy, o których nie wiedzieli moi przyjaciele.
- Ale kocham ją i nie zostawię jej nigdy. – skończyłem swoją opowieść tymi słowami, a staruszek uśmiechnął się do mnie i powiedział słowa, które zapamiętam na zawsze.
- Czasami miłość rani, ale nie jest to powód, żeby odpuścić. Ja to zrobiłem i bardzo tego żałuję. Żona mnie zostawiła, kiedy miałem 60 lat. Uciekła. Sam do tej pory nie wiem, dlaczego. Zostawiła mnie, a ja za nią nie poszedłem. Jest to największy błąd jaki w życiu popełniłem. A ty chłopcze, nigdy tego nie zrób. Cokolwiek powiedziałeś lub jej zrobiłeś, idź i to napraw.
- Ale jeśli nie da się tego naprawić ?
Staruszek uśmiechnął się do mnie i otworzył rękę, w której do tej chwili trzymał jakiś przedmiot.
- Wiesz co to jest ? – pokiwałem potakująco głową i powiedziałem.
- Naszyjnik
- Ale nie jest to zwykły naszyjnik. Zostawiła mi go moja żona, kiedy odjeżdżała i powiedziała, żeby to przypominało mi o niej. Kiedy otworzyłem go 20 lat temu. Zobaczyłem, że w środku jest karteczka poskładana kilka razy. Do tej pory jej nie otworzyłem. Nie wiem co jest w niej napisane, ale boję się. Boję się, że to co jest w tej kartce, może do końca mojego smutnego życia mnie dręczyć. A wiesz co teraz z tym naszyjnikiem zrobię ? Dam go tobie, żeby przypominał ci o staruszku, który dał ci dobrą radę. Żebyś o mnie nie zapomniał.
-A nie ma pan rodziny, której może pan to podarować ? – spytałem. Nie chciałem przyjmować tego naszyjnika. Wiedziałem ile on dla niego znaczy.
- Nie, jedyne co pozostało mi po rodzinie, to ten naszyjnik i kilka zdjęć. Reszta spłonęła. – po twarzy staruszka popłynęło ciurkiem kilka łez, które prawie natychmiast otarł. – A to co mi zostało, chcę dać tobie. Proszę zatrzymaj ten naszyjnik i zrób z nim co chcesz. 
- Dziękuję. – powiedziałem i wziąłem naszyjnik z rąk mężczyzny.
- Panie Jones, pora wracać do sali. – usłyszałem głos pielęgniarki, na dźwięk tych słów staruszek podniósł się z ławki i powiedział do mnie:
- Nie zawal chłopcze. – i tyle. Wtedy zobaczyłem go po raz ostatni. Zajrzałem do naszyjnika i otworzyłem karteczkę. ‘ Będę zawsze o Tobie pamiętała. Nigdy nie zapomnę. ‘ tyle było napisane na tej małej karteczce. Chciałem pobiec za nimi, ale kiedy rozejrzałem się za panem Jones'em nie zauważyłem nikogo. Przed szpitalem stał tylko jakiś mężczyzna i palił papierosa.




Niall
- Nie ma go! Nie ma go nigdzie! – krzyczała do telefonu Katie. Nie wiem do kogo dzwoniła, ale nie chciałem pytać.
- Idę do hotelu. Zobaczę, może poszedł do domu. – usłyszałem drugi głos w telefonu i od razu poznałem, że jest to głos Liama. Jak zwykle spokojny.
- Okej. – usłyszałem cichy szept Katie, która w tym samym momencie zamknęła klapkę swojego telefonu.  Nie wiedziałem jak ją pocieszyć, więc siedziałem cicho i słuchałem tylko, gdzie mam jechać.
- Wiesz, że on cię kocha, prawda ? – powiedziałem, nie zdając sobie z tego sprawy.
- Wiem. Chociaż bardzo dziwnie to okazuje, mówiąc mi o swojej byłej dziewczynie w moje urodziny.
- On chciał się uchronić. Nie wiesz, do czego jest zdolna Aline.
- A ty wiesz ? Nie wydaje mi się. Przecież też jej nie znasz.
- Ale znam siebie, a jesteśmy bardzo do siebie podobni. Oboje ranimy ludzi, na których nam zależy. Tylko, że ona robi to w chory sposób. – nie wiedziałem dlaczego rozmawiam z nią na ten temat. To był temat tabu, nie rozmawiałem o sobie z nikim. Po prostu tego nie lubiłem.
- Mówisz o Claudii, prawda ?
- Tak. Nie chcę jej ranić. Tak cholernie nie mam ochoty, ale muszę. Nie mam wyboru. Kocham ją , jak nikogo innego na świecie, ale nie chce zawalić sobie życia. – kiedy to mówiłem poczułem wibracje telefonu. Dostałem smsa, a najdziwniejsze było to, ze był on od Roxane.
- Przeczytaj. Tylko oczywiście, najpierw stan gdzieś na poboczu. Ja chcę jeszcze żyć.
 Zatrzymałem się pod pobliskim barem, a Katie wyszła z samochodu. Nie wiem, czy chciała mi zapewnić intymność, czy po prostu chciała pooddychać świeżym powietrzem. Nie wiem. Ale najważniejsze było to, że zostałem sam. ‘ Nie ma żadnej seks-taśmy. Nie ma nic. Rób co chcesz. Przepraszam za zrujnowanie życia. Claudia jest w domu. R.’ Tak była treść smsa. Zawołałem Katie, która stała pod barem i czytała MENU. Zachciało mi się jeść, ale natychmiast musiałem pojechać do Claudii. Po dwóch minutach przybiegła Katie, która natychmiast zapięła się i popatrzyła na mnie wymownie.
- Ma się rozumieć, że jedziemy do Claudii? – kiwnąłem tylko potakująco i dodałem gaz do dechy. Dziesięć minut później byliśmy pod domem Claudii. Ja wysiadłem, a Katie wolała zostać w aucie. Kiedy zapukałem do drzwi mieszkania Claudii, drzwi otworzył mi jakiś chłopak. Wysoki i przystojny.
- Cześć. Jestem Patrick. – brunet podał mi rękę, ale jej nie uścisnąłem. – Nie martw się. Jestem tylko przyjacielem Claudii. Zaraz ją zawołam. – po tych słowach poczułem się jak kompletny idiota.
- Czego chcesz ? – usłyszałem po pięciu minutach. W drzwiach stała Claudia. Była ubrana w zwykłe jeansowe spodnie i czerwoną bluzkę na ramiączkach.
- Przeprosić.
- A nie sądzisz, że za późno na przeprosiny ?
- Jeśli się kogoś kocha, to nie. A ty o ile dobrze  ostatnio słyszałem, to mnie kochasz. Więc, porozmawiaj ze mną. Daj mi 5 minut.
- 4 minuty i wracam do domu. Szybciej, czas mija. – Claudia wyszła na boska na dwór, a ja zacząłem mówić.
- Roxane wysłała mi smsa, że nie ma żadnej taśmy. Możemy być razem.
- Teraz !? Kiedy wiesz, że nic ci nie grozi, możesz, NAGLE, ze mną być tak ? Teraz? Może ja nie chcę. – nic nie powiedziałem, tylko przytuliłem ją, a ona odepchała mnie.
- Tylko na to cię stać ?! Myślisz, że co? Że przyjdziesz, przytulisz i będzie okej?! Otóż na mnie trzeba czegoś więcej niż zwykłe przytulenie i przepraszam… - nie skończyła mówić, kiedy pocałowałem ją i szepnąłem do ucha:
- Kocham Cię bardziej niż jedzenie, a uwierz mi, że to jest olbrzymia miłość.- Kiedy odszedłem krok dalej, ona rzuciła mi się w ramiona, śmiejąc się i mówiąc:
- Ale wiedz, że nie od razu będzie tak samo jak kiedyś.
- Ale i tak cię kocham, wiesz ? - Nie usłyszałem odpowiedzi, ale byłem prawie pewien, że padła. Claudia zaprosiła mnie do środka, przedstawiła mi swojego kuzyna i wypiliśmy herbatę. Z tego wszystkiego zapomniałem, że Katie siedzi w samochodzie. Kiedy podbiegłem do samochodu, w środku nie było nikogo, tylko kartka na siedzeniu.
‘ Poszłam szukać Louisa. Nie strać tej szansy Niall.’ Byłem pewien, ze Katherina sobie poradzi, więc nie pojechałem jej szukać, tylko wróciłem do Claudii.

________________________________________
Postanowiłam dodać rozdział dzisiaj.Jak wam się podoba ? (:
Chciałabym wam polecić bloga mojej koleżanki. Pisze wspaniałe notki, które dają do myślenia. Naprawdę.Czytam je, odkąd zaczęła znowu pisać, po dwa razy i te jej notki motywują mnie. Można wyciągnąć z nich wiele .  Jest to, tak myślę, forma jej jakiegoś pamiętnika, ale chyba nie obrazi się, że ją polecam (: Ryhhu jest naprawdę dziewczyną mądrą i do tego piękną. Sama w to nie wierzy, ale inni owszem. I kocham ją za to, że znowu zaczęła pisać, bo uwielbiam czytać jej notki (:
http://www.ryhha.blogspot.com/

czwartek, 12 stycznia 2012

Dwadzieścia trzy.

Natalie
- Przecież Louis ci nic nie zrobił. – powiedziałam patrząc się w oczy Katie, które były przesiąknięte nienawiścią. – On chciał cię ochronić. Przecież wiesz. Tyle razy powtarzałaś, że potrzebujesz mężczyzny, nie chłopczyka, który odejdzie gdy pojawią się problemy. A teraz co ? Pokazał, że nie boi się problemów, odkrył przed tobą swój sekret, a ty po prostu odeszłaś. Zostawiłaś go samego, żeby rozwiązał ten problem. Sama mówisz, że potrzebujesz kogoś, kto ci pomoże, ale ty nie masz zamiaru być taka sama ? Czego oczekujesz od życia ? Że zawsze będziesz miała z górki? Otóż wyobraź sobie, że nie.
Przez chwilę utrzymywałam kontakt wzrokowy z  Katie, ale ona odwróciła wzrok. Nie wiedziałam już co robić. Próbowałam ją jakoś zmotywować do działania, ale ta dziewczyna jeszcze nie dorosła. Może i ma te 18 lat, ale zachowuje się jakby dopiero skończyła 15. 
- Z resztą, co ja się będę wysilać ? Rób co chcesz. Tylko wiedz, że, kiedy on odejdzie, razem z nim odejdzie wszystko na czym ci zależy i to co kochasz. Więc… Twój wybór. – powiedziałam i odeszłam w stronę Zayna i chłopaków.
- Poczekaj Natalie! -  usłyszałam za sobą krzyk Katie i odwróciłam się. – Gdzie on poszedł ? Nie pozwolę, żeby ta Aline zniszczyła wszystko co kocham i czego pragnę.
- Musiałabyś się spytać chłopaków, gdzie pojechał. Ja nie wiem. – nie zdążyłam skończyć zdania, kiedy Katie już biegła w stronę Harry’ego, który rozmawiał z jakąś dziewczyną.  Chłopcy zaczęli jej wskazywać coś rękoma, a ona się śmiała. Kiedy skończyli wariacko machać swoimi brudnymi z czekolady kończynami, Katie pobiegła stronę samochodów razem Niallem. Pierwszy raz w życiu poczułam, że komuś nareszcie jestem potrzebna. Stałam tak patrząc na odjeżdżający samochód Nialla, kiedy podbiegł do mnie Zayn i powiedział:
- A może masz ochotę na mały spacerek po miasteczku ?
- Z tobą ? Zawsze. – kiedy to powiedziałam, poczułam jego wargi na swoich. Trwaliśmy tak przez kilka minut, kiedy Zayn wypalił:
- Natalie. Jesteś jedyną osobą, którą darzę takim uczuciem. Nawet nie wiem, jak to nazwać. Kiedy stoisz blisko mnie czuję, jakby moje serce zaraz miało wybuchnąć. A kiedy coś mówisz, czuję takie dziwne ciepło w brzuchu.
- To miłość, głuptasku. – nie chciałam tego mówić, ale trudno.
- Właśnie. Miłość. – pociągnęłam Zayna za rękę i razem poszliśmy w stronę karuzeli. Czułam się szczęśliwa. Pierwszy raz od wielu miesięcy, naprawdę czułam się dla kogoś ważna.


Harry
- No to opowiadaj. Co ci się stało w nos ? – spytałem Roxane, a ona zaczęła się śmiać.
- Nie chcesz wiedzieć. A raczej to ja, nie chcę, żebyś wiedział.
Nie lubiłem, kiedy czegoś mi nie mówiono, ale musiałem uszanować jej decyzję. Kiedyś pewnie się dowiem.
- A może pójdziemy się gdzieś przejść? Co ty na to ? Ja, Ty i długi spacer ? – spytałem się jej z nadzieją, że powie tak.
- Może kiedy indziej Harry. Przepraszam. Masz mój numer, prawda ?- kiwnąłem przecząco głową, a ona ze zdziwieniem powiedziała:
- Przecież Niall miał ci dać. Z resztą. Masz długopis ? – podałem jej mój ulubiony długopis z podobiznami wszystkich chłopaków z zespołu. Roxane zapisała mi swój numer na przedramieniu.  – Do zobaczenia Harry. – powiedziała i odeszła w stronę wyjścia. Impreza się jeszcze nie kończyła, ale miała prawo wyjść, a ja nie miałem zamiaru jej zatrzymywać. Nie chciałem wyjść na jakiegoś zdesperowanego chłopaka, który będzie latał za dziewczyną. Mimo iż nie chciałem wyjść na desperata, do końca dnia miałem zamiar chodzić z ręką wyciągniętą do przodu. Tylko po to, żeby nie zdarł mi się numer.
- Co ty robisz ? – spytał się mnie Liam.
Musiałem głupio wyglądać, skoro Liam się mną zainteresował.
- Nic. Tylko naciągam mięsnie.. nadgarstka – wypaliłem. Wiedziałem, że pewnie teraz będzie jakaś gadka na temat : ‘Jak rozciągać mięśnie.’, ale pomyliłem się, zamiast tego usłyszałem tylko:
- Zapisz sobie to po prostu na kartce, idioto. – i odszedł. Coś było nie tak. Liam zawsze musiał walnąć jakąś gadką, a teraz się obeszło bez. TO NIEMOŻLIWE ! Poszedłem w stronę auta, bo wiedziałem, że tam na pewno znajdę jakąś kartkę i nowy długopis. Bo tamten zabrała mi Roxane. To był mój ulubiony długopis!


Dominica
Po nieudanym poznaniu nowej sąsiadki, poszłam w stronę swoich drzwi. Kiedy weszłam, zobaczyłam długi hol, w którym znajdowała się szafka na buty i olbrzymie lustro. Położyłam torby przy wejściu, zamknęłam drzwi i wzięłam się za zwiedzanie mojego nowego mieszkania. Najpierw weszłam do łazienki. Kafelki były koloru czarnego, a wanna była, chyba, bardzo stara albo miała tylko za taką uchodzić. W rogu znajdowała się także stara umywalka, a obok niej stała nie rzucająca się w oczy toaleta. Wyszłam z pomieszczenia, zgaszając światło, które cholernie drażniło oczy. Pierwsze co zrobię w tym domu, to zmienię żarówkę w łazience. Następnie weszłam do kuchni, która była bardzo nowocześnie urządzona, co w ogóle nie grało z łazienką. W kuchni znajdowały się najpotrzebniejsze sprzęty tj. kuchenka, mikrofalówka, lodówka, mikser (!), i kilka szafek. Następnym pokojem, który postanowiłam obejrzeć była sypialnia. Kiedy weszłam pierwsze co zobaczyłam to olbrzymie łóżko. Mogłyby się na nim zmieścić 3 osoby, a było poświęcone tylko dla mnie. Później zauważyłam drewnianą toaletkę, a obok olbrzymią szafę z rozsuwanymi drzwiami, kiedy je rozsunęłam zobaczyłam olbrzymią kartkę z napisem ‘ Miłego mieszkania w nowym domu! Życzą Denis i Andrea Victim. ‘ To oni wynajęli mi mieszkanie, bo sami przeprowadzili się do Włoch. Zgodziłam się na to mieszkanie, bo czynsz nie był aż taki duży, jak na taką okolicę. Kiedy dokładnie obejrzałam sobie sypialnię, udałam się do pokoju gościnnego i z moich ust wydobyło się tylko ciche : ‘Łał’.  Przy oknie na niewielkiej komodzie stał plazmowy telewizor. A naprzeciwko mnie stała sofa z białej skóry, a pod ścianami stały jeszcze dwa fotele do zestawu. Na środku pokoju stał czarny, drewniany stolik. Jakim cudem udało mi się trafić na takie ładne mieszkanie za tak niską cenę !?

___________________________________________
Jeeej. Dzisiaj dziewiętnaste urodziny Zayna. Życzę mu wszystkiego najlepszego, chociaz tego nie przeczyta. Haha (:
Oglądalność jest coraz mniejsza, nie wspominając o komentarzach. Ale no cóż. Trzeba iść dalej. Nie podoba się, to trudno (: Jakoś sobie poradzę. Ważne, że osobom na których mi zależy, podoba się (:
Jak wam sie podoba? (:

wtorek, 10 stycznia 2012

Dwadzieścia dwa.

Louis
- Katie – podszedłem do niej i delikatnie dotknąłem jej talii – Musimy porozmawiać.
- Już idę. – uśmiech nie znikał z jej twarzy. – O co chodzi Louis ?
- Jest coś ważnego, co nie może dłużej czekać.- widziałem jak na jej twarzy odmalowywał się niepokój. – Nie bój się. To nic strasznego. – próbowałem ją pocieszyć, ale nie szło mi to za dobrze. Spojrzałem w stronę chłopaków i Natalie. Pokazała mi dwa kciuki uniesione do góry i uśmiechnęła się. Jej wzrok mówił : ‘Wszystko będzie dobrze’. Ale ja dobrze wiedziałem, że nie będzie.
- Louis! Mów o co chodzi.
- Aline tu jest.
- Kto to jest Aline ? –zapomniałem, że nie przeszliśmy jeszcze przez rozmowę o naszych byłych. A więc musiałem zacząć wszystko od początku. Opowiedziałem jej całą historię, jak Aline mnie porzuciła i zostawiła, żebym uporał się sam z uczuciami, związanymi z nią. Opowiedziałem też o tym, jak spotkałem Aline tutaj i czego ona oczekuje, zapewniając Katie, że ja nic do niej nie czuje. Na jej twarzy widać było zrozumienie, ale też smutek i niepewność. Wiedziałem, że jeśli dostatecznie nie udowodnię swojej miłość do niej i niechęci do Aline, mogę ją stracić.
- A w ‘ prezencie’, który tu zostawiła jest mój list miłosny do niej i nasze zdjęcie w Paryżu. – tego chyba psychika Katie nie wytrzymała, bo rozpłakała się i odbiegła do mnie. Ona myślała, że ja kocham Aline. Wiedziałem, że tak to się skończy, ale chciałem spróbować wytłumaczyć. Kiedy zobaczyłem łzy spływające po policzkach Katie, które zostały uwolnione przeze mnie. Nie wytrzymałem i chciałem pobiec za nią, ale wiedziałem, że na nic się to nie zda. Wolałem zostać w miejscu, w którym jestem i patrzeć. Patrzyłem jak ona płacze. Płacze przeze mnie. Pamiętam, kiedy to ja ją pocieszałem, kiedy była smutna. A teraz cierpiała przez moją głupotę i ja nie mogłem nic z tym zrobić. Mogłem stać i patrzeć. Nienawidziłem się za swoją bezradność. Nagle podbiegli do mnie Harry z Zaynem i spytali co się stało, ale ja nie umiałem im odpowiedzieć. Nawet  nie poczułem, kiedy dostałem w twarz! Tak właśnie! W twarz. Od kogo? Od Zayna – chłopaka, który ranił miliony razy.
- Ogarnij się chłopie! Kochasz ją, prawda ? Zabiłbyś dla niej, tak ? – słuchałem co mówi i tylko głupio potakiwałem.- Więc na co czekasz. Idź i załatw jakoś tą sprawę. Jesteś dorosły ! Więc użyj tego swojego móżdżka i jedź do Aline i jej coś do jasnej cholery powiedz! Bo jeśli nie. To wiedz, że stracisz ją – mówiąc to wskazał na płaczącą Katie, wokół której stały jej przyjaciółki – i wszystko co jest dla ciebie ważne. Bo Katie sobie nie odpuści! Ona będzie o ciebie walczyła! Ale TY musisz jej pokazać, że ma o co ! – pierwszy raz słyszałem takie słowa od Zayna. Zawsze głupkowaty i robiący ze wszystkie żart chłopak, wykazał się inteligencją i logicznym myśleniem. I do tego, miał rację. Musiałem coś zrobić, ale jeśli podszedłbym do Katie, jej przyjaciółki zjadłyby mnie żywcem.


                                                                               Dominica
Wchodząc do klatki spodziewałam się raczej, zadrapanych i porysowanych ścian. Coś w ten deseń, ale zobaczyłam raczej zadbaną i pomalowaną na zielono klatkę. Patrzyłam z podziwem na te wszystkie ściany (tak wiem, to dziwne), kiedy podeszła do mnie jakaś dziewczyna i powiedziała:
- Cześć. Jestem Victoria. Słyszałam, że ma się wprowadzić ktoś nowy, ale, wybacz, spodziewałam się kogoś, no nie wiem. Bardziej schludnego. – nie wierzyłam własnym uszom. Czy ja właśnie usłyszałam obelgę na temat mojego wyglądu ? Spojrzałam na siebie. Miałam na sobie jeansy z dziurą na kolanie i szarą bluzę, a pod nią niebieski podkoszulek. Może i nie wyglądałam bajecznie, ale bez przesady !
- Masz jakiś problem ?- zapytałam. Victoria była ubrana w różową spódniczkę, rajstopy ( kto w tym wieku nosi różowe rajstopy?!) i jasnoniebieską bluzkę na ramiączkach wciśniętą w spódnicę, a na to zarzucony miała różowiutki sweterek. Myślałam, że puszczę pawia, jak na nią patrzyłam. No ja rozumiem lubić różowy, ale żeby aż tak ?!
- Nie, ale ty chyba i owszem! Możesz się przesunąć ? Nie chciałabym się czymś zarazić przypadkiem cię dotykając.
- Że co proszę ?! – myślałam, że się przesłyszałam, ale ta niziutka brunetka właśnie próbuje mnie obrazić.
- No przesuń się. Głucha jesteś? Cuchniesz, wiesz ? – popatrzyłam na nią jakby z kosmosu spadła, ta mała, chyba nie wie z kim właśnie rozpoczęła wojnę. Podwinęłam rękawy do łokci.
- Powiedziała dziewczyna, która pachnie Chanel numer 5! Które, powiem ci, jest obrzydliwe! Pachnie sikami jelenia. Lepsze by były perfumy Jennifer Lopez. I nie rób takiej miny. Rozróżniam Chanel.
- Jestem zdziwiona, że wiesz jak pachną siki jelenia, jak to określiłaś, a teraz z łaski swojej, przesuń się!
- Ty chyba nie wiesz, z kim rozmawiasz. – kiedy to mówiłam, Victoria tyłem do mnie, przedostała się do drzwi klatki.
- Do widzenia, sąsiadko. – uśmiechnęła się do mnie milutko i wyszła, kręcąc tymi biodrami na prawo i lewo. Coś czułam, że moje życie tutaj nie będzie takie łatwe jak mi się wymarzyło.



______________________________
I jak ? :d

piątek, 6 stycznia 2012

Dwadzieścia jeden.


WESOŁE MIASTECZKO
Harry
- Dobra ! Ci z prezentami na prawo, a reszta, która już oddała na lewo ! – krzyknąłem, bo miałem dość tego harmideru przed wejściem. Ku mojemu zdziwieniu wszyscy ustawili się w dwie kolejki.  – Za godzinę przyjdą Katie i Louis, więc musicie się wyrobić. – Oczywiście, to ja musiałem zając się sprawdzaniem listy gości. Po jakimś czasie podeszła do mnie jakaś drobna blondynka i podała swoje imię i nazwisko. Słyszałem je już kiedyś, ale nie potrafiłem skojarzyć teraz.
- Aline, Aline – powtarzałem sprawdzając listę – Przykro mi, nie ma cię na liście. – blondynka zrobiła oburzoną minę i powiedziała :
- Ale ja jestem przyjaciółką Louisa. Przyjechałam specjalnie z Kanady, żeby mnie nie wpuszczono na imprezę ?
- Dobra, wchodź! Następny. – wpuściłem ją, bo byśmy się nie wyrobili. Spojrzałem na zegarek i spostrzegłem, że zostało nam tylko 20 minut. – Streszczaj się Niall! Zostało 20 minut! – krzyknąłem do blondyna, który zbierał prezenty i układał na olbrzymich stolikach. Nagle podeszła do mnie Claudia. Uśmiechnąłem się miło, a ona wypaliła:
- Sorki za zarysowania z boku samochodu. – wytrzeszczyłem oczy, czemu ja nie wiem nic o żadnych zadrapaniach ?! Ale, żeby nie zrobiło się przykro Claudii uśmiechnąłem się i powiedziałem, że nic nie szkodzi. Kilka minut później podeszła do mnie jakaś dziewczyna. Podniosłem głowę z nad listy i zobaczyłem Roxane.
- Cześć Harry ! Co słychać ? – zauważyłem, że ma obandażowany nos.
- To ja powinienem spytać co ci się stało ? – zapytałem, a ona uśmiechnęła się do mnie.
- Drobiazg, na który sobie zasłużyłam. – powiedziała i poszła w stronę Claudii. Postanowiłem, że później z nią porozmawiam.


Gabriella
- Przepraszam, ale muszę już iść Cris. Przyjdę po urodzinach Katie. Kocham Cię Cris – powiedziałam i pocałowałam go w nos. Lubił, kiedy to robiłam. Kiedy wychodziłam, usłyszałam ciche:
- Ja ciebie też kocham Gab. – myślałam, że mi się przesłyszało. Odwróciłam się i moim oczom ukazał się uśmiechnięty Cristian. Podbiegłam do niego i przytuliłam go. Podejrzewałam, że ukrywał swój ból, kiedy niechcący, nacisnęłam na jego bark. Ale nie mogłam się powstrzymać od przytulania go.
- Jak się czujesz ? – powiedziałam przez łzy. Byłam niesamowicie szczęśliwa.
- Dziwnie. Jakbym nie ruszał się przez kilka dni. – mówiąc to, próbował poprawić sobie poduszkę pod głową. Na jego buzi pojawił się grymas bólu.
- Daj. Ja to zrobię. – kiedy poprawiłam mu poduszkę, po jego twarzy zaczęły spływać łzy. – Co się stało ? – zapytałam. Przecież przed chwilą był szczęśliwy. Uśmiechał się.
- Właśnie sobie uświadomiłem, że mogłem stracić cię, na zawsze. Rozumiesz ? Nigdy więcej mogłem cię nie zobaczyć! I to wszystko byłoby przeze mnie. Przez moją własną głupotę, mogłem stracić miłość mojego życia. Wszystko na czym mi zależy. Przepraszam.
Mimo usilnej chęci pozostania twardą, nie płaczącą dziewczyną, kilka łez poleciało mi ciurkiem po twarzy.
- Jeśli chcesz, mogę zostać. Tylko powiedz, że mnie potrzebujesz.
- Potrzebuję cię, ale nasi przyjaciele także. Idź i się baw. Pozdrów Katie ode mnie. Ja za nie długo do ciebie dołączę. – uśmiechnęłam się do niego, a on to odwzajemnił. Wyszłam, uprzednio muskając jego usta swoimi.


Louis
- Gdzie idziemy ? Tam było miluuutko.  – powiedziała Katie przeciągając samogłoskę ‘u’.
- Do następnej niespodzianki. – byliśmy już spóźnieni i nie miałem ochoty drażnić się z Katie.
Dwadzieścia minut później byliśmy przed wesołym miasteczkiem. Nawet nie zdążyłem powiedzieć Katie, żeby zdjęła przepaskę na oczy, a ona już przytulała się do mnie i mi dziękowała.
- Louis, to jest najlepszy prezent urodzinowy na świecie! Ale nie będą nam przeszkadzały twoje fanki ?
- Fanek nie będzie. Miasteczko jest zarezerwowane tylko dla nas, no i dla nich – powiedziałem wskazując ręką na wszystkich przyjaciół i całą rodzinę Katie. A ona przytuliła mnie jeszcze mocniej i rzuciła się w grono swoich znajomych, którzy wyściskają ją tak, że starczy jej do końca życia. Za to ja,  nie byłem zbyt szczęśliwy, że zobaczyłem Aline wśród gości. Podszedłem do niej i powiedziałem:
- Jak śmiesz tu przychodzić ?! Mało ci po akcji z Gab w kawiarni ? Ma się rozumieć, że chcesz zniszczyć całe moje życie, nie tylko więź z kuzynką ?!
- Oj, kochany ! Jak mogłam nie przyjść na imprezę urodzinową twojej dziewczyny. – powiedziała Aline i szeroko się do mnie uśmiechnęła – Zgadnij jaki prezent ode mnie dostanie ?
- Nie chcę wiedzieć co zrobiłaś.
- A ja i tak ci powiem. Do pudełeczka włożyłam nasze przecudowne zdjęcie, kiedy mnie całujesz przy zachodzie słońca w Paryżu. Pamiętasz naszą wycieczkę ? – otworzyłem ze zdziwienia oczy. Podejrzewałem, że ona jest zdolna do ranienia wszystkich, ale takiego czegoś się po niej nie spodziewałem. I czułem, że to jeszcze nie jest koniec. – A! I dorzuciłam twój list miłosny, który mi wysłałeś, jak wyjechałam. Naprawdę, był uroczy. – chciałem się zapytać, jak ona go dostała. Ale mnie uprzedziła. – Babcia mi go wysłała. Jestem ciekawa czy Katie spodoba się prezent. – dała mi całusa w policzek i odeszła, machając biodrami w tę i spowrotem. Była świadoma tego, że się patrzę, więc odwróciła się i pomachała do mnie.  Nie mogłem pozwolić, żeby Katie otworzyła ten prezent. Musiałem go znaleźć, i to jak najszybciej. Zawołałem chłopaków, którzy przyszli pod umówione miejsce po 10 minutach i wytłumaczyłem im co musimy zrobić.
- Wiedziałem, że skądś ją znam! – krzyknął nagle zdenerwowany Harry
- Zaraz, zaraz. To ty ją tu wpuściłeś ? – zapytał zdziwiony Zayn.
- No co ? Nie poznałem jej. Widziałem ją tylko na zdjęciach. Zmieniła się.
- Dobra! Spokój. Trzeba znaleźć ten prezent zanim wpadnie w ręce Katie. Rozdzielamy się i wszyscy szukają tego cholernego ‘prezentu’.
- Ale jak on wygląda ? – zapytał Niall.
- Nie wiem. Nie mam bladego pojęcia. Trzeba po prostu poszukać prezentu od Aline. Przecież go podpisała. – powiedziałem, a chłopaki rozeszli się i już szukali wśród prezentów. A ja ściszonym głosem dodałem:
- Chyba..
- Co się dzieje Lou ? – usłyszałem chwilę potem głos Natalie.
- Nic. A co miałoby się dziać. ?
- No przecież widzę. Chłopaki rzucili się do prezentów, jakby w którymś bomba była. – wiedziałem, że Natalie sobie nie odpuści i w końcu wszystkiego się dowie. Czy to ode mnie, czy od Zayna. Jaka to była teraz różnica ? – Aline przyjechała. – zapomniałem tylko, że ona nie wie, kto to jest Aline. – Aline to jest moja była dziewczyna, która zawzięła się na osiągnięciu celu. A jej celem, jestem ja. – wytłumaczyłem w całkowitym skrócie Natalie.
- A co mają do tego prezenty?  - nie zdążyłem odpowiedzieć, kiedy Natalie krzyknęła do jednego z chłopaków.
- Hej ! Ten jest mój! Zostaw go Liam ! – odwróciłem się i zobaczyłem, że Liam spokojnie odstawia prezent i się śmieje. – No to co mają do tego prezenty ?
W niecałe 5 minut Natalie dowiedziała się wszystkiego, począwszy od tego dlaczego Aline mnie zostawiła, skończywszy na tym, że w pudełku jest liścik miłosny i zdjęcie. 
- Nie wierzę! Która to jest ?! Jak ja ją dostanę w swoje łapska, to wszystkiego pożałuje.
- Hej, nie szkoda ci tych rąk, na taką dziewczynę ? –zapytałem się i uśmiechnąłem.
- Nie. – zgasiła mnie Natalie i dodała – Nie, jeśli chodzi o moją przyjaciółkę. No to która to ?
Wskazałem jej palcem niską blondynkę, która zabawiała brata Katie. A jej samej poszukałem wzrokiem. Rozmawiała z Leilą. Dawno się nie widziały i nie zdziwiłem się, kiedy Leila mocno przytuliła Katie. Bałem się, że złamie jej zaraz wszystkie żebra. Ale po chwili ją puściła i obie płakały. Czemu dziewczyny tak często płaczą ?

Natalie
Tego było za wiele. Żeby zrobić coś tak okropnego, trzeba nie mieć serca. I ona chyba go nie miała. Tak niby walczyła o serce Louisa, a teraz bawiła się koszulą Michaela.
- hej! Michael, zostaw nas na chwilę co ? – chłopak pożegnał się z Aline i poszedł w stronę kolejki górskiej.
- Cześć. Aline jestem. – powiedziała niska blondynka, podając mi rękę.
- Wiem kim jesteś i wiesz co ci powiem ? Nie za bardo podoba mi się, że jesteś w tym samym miejscu co moja przyjaciółka.
-Aaa. Jesteś jej przyjaciółką ? Już dwie poznałam. Gabriellę i Leilę tak ? – skąd ona znała Gabriellę. – I wszystkie jesteście tak samo niemiłe. No może nie wszystkie. Ta Leila była nawet w porządku. Ale ty ? Swoim wzrokiem zniszczyłabyś Mount Everest. – blondyna zwróciła się ku Michaelowi i mu pomachała.
- Jeszcze z tobą nie skończyłam !
- No popatrz,  a ja już dawno  tobą tak. – podbiegłam do niej i chwyciłam za bluzkę.
- Albo będziesz milsza albo na tym się nie skończy. – wywarczałam w stronę Aline.
- Spokojnie. Kupiłam tą bluzkę, specjalnie na tą okazję. Porozmawiam z tobą.
- Co ty mi łaskę robisz, czy co ? – blond chciała coś dodać, ale jej przerwałam. – I ani waż mi się odpyskować. Teraz mówię ja. I tylko ja. Albo stąd wyjdziesz, razem ze swoim dennym prezentem albo cię stąd wyrzucę siłą. I Co ty odwalałaś przed chwilą ? tak ci podobno zależy na Louisie, a zarywasz do brata jego dziewczyny ?- dziewczyna nie wiedziała co powiedzieć. Zaczęła ryczeć, ale wiedziałam, że to jest przykrywka. Tez tak czasami robiłam. – I nie bierz mnie na litość. Wychodzisz sama, czy mam cię wykopać.
- Wyjdę sama. – Aline poszła w stronę prezentów i wzięła jeden z nich i pobiegła w stronę wyjścia.
- Wiedziałem, ze to ten ! – krzyknął nagle Niall. Zaczął się śmiać, ale tylko jemu było do śmiechu, bo wiedziałam, że na tym się nie skończy. I Louis chyba też to wiedział, bo popatrzył się na mnie i pokręcił głową. A więc wzięła nie swój prezent. Łudziłam się, że wyjdzie stąd po dobroci ze swoim prezentem w ręku, ale okazała się trochę sprytniejsza niż na to wskazuje jej blond łepek.  Podeszłam do Louisa i powiedziałam:
- Choćby były tam najgorsze zdjęcia, jakie można sobie wyobrazić, Katie nie przestanie cię kochać. Jesteś dla niej zbyt ważny. Tylko musisz z nią porozmawiać zanim zacznie otwierać prezenty.
- Ale ona mi tego nie wybaczy. Nawet nie wiesz, co ja pisałem w tym liście.
- Wybaczy ci wszystko. Bez względu na to co znajdzie w pudełku. Ona nie potrzebuje chłopczyka, który znika, kiedy pojawiają się problemy. Ona potrzebuje mężczyzny, który zrobi tak, że ona nie będzie musiała się zmagać z tymi problemami. Ona potrzebuje ciebie. Może i nie rozmawiam z nią najwięcej, ale wiem, że ona cię kocha. Więc, nie wiem na co jeszcze czekasz – uśmiechnęłam się do niego zachęcająco i dodałam – wytłumacz jej wszystko. Bądź facetem. – Louis nastawił się, a ja nie wiedziałam co zrobić.
- Kopniak na szczęście, no! – powiedział, a ja kopnęłam go z całej siły w tyłek
- Dobrze, że jesteś z Zaynem. On zasługuje na taką fajną dziewczynę jak ty. – dodał Louis. Uśmiechnęłam się do niego i popatrzyłam w stronę Zayna. Dobierali się do olbrzymiego tortu. Nagle Zayn, tak jakby poczuł mój wzrok na sobie, podniósł głowę do góry i mnie zawołał.
- Już idę ! – krzyknęłam i pobiegłam w stronę chłopaków, którzy próbowali wyzbierać wszystkie czekoladowe kwiatki z tortu.



__________________________
Jaaakie długie (:
Dziękuję za wszystkie komentarze, nawet nie wiecie ile radości one mi sprawiają. Cieszę się, że mój blog ma takie powodzenie (:
 Sorki, że tak długo nie było notki, ale nie miałam czasu. Nauka ;|
Spróbuję następny rozdział dodać w przyszłym tygodniu, ale nie wiem, czy coś z tego wyjdzie. (: