sobota, 31 grudnia 2011

Dwadzieścia.


Dzień Później
Harry
- Niall ! Czy możesz wyjść z NASZEJ łazienki ?! – o siódmej rano przyszedł Niall i zajął naszą łazienkę, bo jak stwierdził : ‘jego jest za mała’, ja raczej podejrzewam, że jest tam tak brudno, że nie dał rady nawet do niej wejść. – Też chcę się umyć!
- Już wychodzę! Poczekaj 5 minut ! – wiedziałem dobrze, że jego 5 minut, trwa tyle co moje 25. Poszedłem do naszej kuchni zrobić sobie śniadanie. Z szafki wyjąłem płatki czekoladowe, a z lodówki mleko. Nie wiedziałem, kto robi te zakupy, ale bardzo mu za to dziękuję. Po 10 minutach, kiedy w misce zostało mi tylko mleko do kuchni wszedł Niall, który miał na sobie zwykłe dżinsy, T-shirt z napisem : ‘ Bierz co chcesz. Byle nie moje jedzenie ‘ i na to założoną czarną marynarkę z podciągniętymi rękawami. Wyglądał nawet w miarę fajnie.
- Już skończyłeś Horan ?
- I tylko tyle ?! Żadnego: 'fajna koszulka' ani nic ? Nikt w tym domu mnie nie kocha!
- Moja brudna miska, tak bardzo cię kocha i pragnie, abyś to ty ją umył. Do dzieła! A ja idę umyć się do MOJEJ łazienki ! – powiedziałem i poszedłem najpierw do garderoby zobaczyć co mógłbym założyć. Urodziny Katie odbędą się w wesołym miasteczku, więc muszę założyć coś wygodnego, zarazem fajnego.
- Nie trudź się Styles ! I tak nie będziesz wyglądał lepiej ode mnie! – przewróciłem oczami. Wiedziałem, że nie obejdzie się bez złośliwej uwagi Nialla, ale nie miałem teraz pomysły jak mu odpowiedzieć. Postanowiłem go zignorować, chociaż trudno to zrobić.
- Nie słyszysz mnie Styles ?! NIGDY nie będziesz wyglądał lepiej ode mnie ! – usłyszałem jeszcze jego chorobliwie głupi i jak to on nazywał ‘złowieszczy’ śmiech i zwróciłem się do łazienki. Kiedy do niej wszedłem, moim oczom ukazała się istna masakra. Na ziemi leżały moje i Zayna ręczniki, a wszystkie nasze perfumy były na ubikacji. O gąbce lepiej nie mówić, bo była rozerwana na strzępy i porozwalana po całej łazience.
- HORAN ! Do mnie ! – krzyknąłem, a pięć sekund później, stał przy mnie, głupio uśmiechający się, blondynek – Co to jest do jasnej cholery ?!
- Łazienka ? – zapytał Niall, z nutą powątpienia w głosie i zaczął się histerycznie śmiać.
- Naprawdę ? – spytałem sarkastycznie – Coś ty tu robił ? I po co wyciągnąłeś z opakowań wszystkie mydełka ?! – zapytałem, kiedy zauważyłem, że w wannie znajduje się 7 mydełek, każde w innym kolorze.
- Chciałem wybrać najładniej pachnące. – uśmiechnął się do mnie Niall, ale mi nie było do śmiech, bo to ja będę musiał to posprzątać.
- Ha, Ha, Ha ! Naprawdę jesteś cholernie zabawny! Normalnie sikam ze śmiechu !
- A co do sikania. Wyjdziesz na moment ? – zapytał się blondyn, z miną męczennika.
- Nie ! – zacząłem się śmiać jak wariat i zamknąłem  się na zamek w łazience. – I kto się teraz będzie śmiał ?
- Nadal ja ! Został jeszcze zlew w kuchni ! – usłyszałem i momentalnie otworzyłem drzwi i pobiegłem w stronę kuchni, w której spokojnie stał sobie Niall i się śmiał. W jednym momencie, nie zauważyłem nawet kiedy, blondyn rzucił się do drzwi łazienki i zamknął je za sobą.
- Nienawidzę cię Niallu Horanie ! – krzyknąłem do drzwi łazienki.
- Ja też cię kocham Styles ! – usłyszałem w odwecie.


Claudia
Pakowałam prezent dla Katie, kiedy do mojego pokoju wpadła Roxane.
- Widzisz coś narobiła ? – powiedziała wskazując na swój obandażowany nos. – Jest złamany!
- Jakbyś sobie nie zasłużyła, to byś nie dostała. – powiedziałam i zajęłam się dalszym pakowaniem prezentu.
- Tylko, że to nie ja złamałam ci serce na miliony kawałków !- powiedziała i nie wytrzymałam.
- Ale to wszystko przez ciebie. Gdyby nie ty, nigdy by ze mną nie zerwał. I wiedz Roxane, że już nigdy ci w nic nie uwierzę. A teraz możesz wyjść z pokoju! – mówiąc to próbowałam wypchnąć ją z mojego pokoju.
- Nie ma żadnej taśmy Claudia. Myślisz, że byłabym taka głupia, żeby nagrywać jakieś seks -   taśmę, którą później miałabym wysłać do wszystkich dziennikarzy ? Proszę cię, za idiotkę mnie masz ?
- Tak ? To czym szantażujesz Nialla ?
- Na pewno nie jakąś taśmą. Może i wspomniałam mu o jakiejś seks - taśmie, ale na pewno nie powiedziałam mu, że ją mam. Mam tylko kilka zdjęć, jak mnie całuje. A dokładniej, jak ja jego.
- Ale… - nie wiedziałam co powiedzieć, jak mogłam zwątpić w moją siostrę.
- Jak chcesz, mogę ci oddać te zdjęcia. Nie chcę mieć już nic wspólnego z tym blondynem o krzywym zgryzie. – mówiąc to Roxane uśmiechnęła się, pierwszy raz od kilku tygodni widziałam, jak Roxane szczerze się uśmiecha- Jeśli to ma niszczyć moją więź z siostrą, nie chcę go znać. – kiedy skończyła mówić, rzuciłam się jej w ramiona i tkwiłyśmy w takim uścisku przez dobre 20 minut.

Louis
Jacht – przygotowany. Kwiaty – kupione. Prezent – zapakowany. Serce- nadal zranione. Odhaczałem po kolei wszystkie rzeczy, które miałem zrobić. Za 20 minut przed wejściem do portu powinna stać Katie. Znając ją, na pewno przyjdzie wcześniej. I dobrze myślałem. Pięć minut później zauważyłem, że Katie zbliża się do wejścia. Zszedłem z jachtu i poszedłem w stronę Katie. Kiedy byłem kilkanaście metrów przed nią oniemiałem. Przede mną nie stała ta Katie, która chodzi w bluzie i rurkach. Stała dziewczyna w czarnej, krótkiej sukience i botkach na koturnie. Była pomalowana delikatnie, ale na tyle mocno, że można było zauważyć szary cień do powiek i delikatną kreskę na powiece. Wyglądała przepięknie, w dłoni trzymała małą, czarną torebkę i skórzaną kurtkę, bez której nigdzie, praktycznie, nie wychodziła. Nie wiedziałem co powiedzieć. Patrzyłem na nią, a ona na mnie, rumieniąc się przy tym.
- Hej, Louis, nie patrz się tak na mnie. To krępujące. – spojrzałem jej się w oczy. Szarość podkreślała zielony kolor jej oczu. Jakbym zobaczył ją za pierwszym razem w takim stroju, pomyślałbym, że jest idealna. Jej rude włosy, były teraz skręcone w koku i tylko kilka, pojedynczych włosków wydostała się z niego. Wyglądała ślicznie.
- Louis, no !
- Przepraszam. Wyglądasz przepięknie. Brakuje mi słów. – Katie uśmiechnęła się i podeszła do mnie. Teraz, żeby sięgnąć moich ust, nie musiała stawać na placach. Delikatnie musnęła wargami moje usta i pociągnęła mnie za rękę za sobą.
- To gdzie idziemy ?
- Ten na samym końcu, jest nasz. – kiedy jej to powiedziałem, Katie zatrzymała się. Jej oczom ukazał się średniej wielkości, żółty jacht. Na rufie wisiała flaga z napisem ‘Kocham Cię!’, a obok leżał bukiet żółtych róż.
- Boże Louis ! To jest piękne! Kocham Cię. – niespodziewanie dla mnie Katie odwróciła się do mnie i pocałowała mnie tak mocno, ze prawie się przewróciłem, ale po chwili odzyskałem równowagę i mogłem już ‘oddać’ jej pocałunek. To była najpiękniejsza chwila w moim życiu. Nawet z Aline takich chwil nie przeżyłem. Czemu teraz myślę o Aline !? ‘Wyrzuć ją ze swoich myśli Louis’ myślałem. I po jakiejś chwili, myślałem już tylko o tym, żeby miło spędzić dzień z Katie. Na chwilę przestałem i wziąłem ją na ręce, tak jak pan młody swoją świeżo poślubioną żonę. Katie zaczęła się śmiać, ale na chwilę zamknąłem jej usta pocałunkiem i chwilę później znajdowaliśmy się przy stoliku, rozmawiając.

 ____________________________________________
A więc, życzę Wam szczęśliwego Nowego Roku i żeby był milion razy lepszy niż teraźniejszy *:
Piszcie, jak wam się podoba (:

piątek, 30 grudnia 2011

Dziewiętnaście.


, Harry
- Oj! Sorki, ale nie mam zamiaru stać przed drzwiami, więc.. Nie krępujcie się ! – powiedziałem na widok ‘przytulających się’ Zayna i Natalie. Tworzyli zgraną parę.
- Dzięki za pozwolenie Styles. – powiedział Zayn i pocałował czule Natalie w czoło. – Przyniosę coś do jedzenia.
- Dobry pomysł, a ja chętnie zjem to co przyniesiesz. – uśmiechnąłem się do niego, a on pokazał mi środkowy palec i wyszedł – Ładny palec Malik! – krzyknąłem jeszcze za nim i zwróciłem się do Natalie
- Lubisz go co ? – na jej policzkach ukazały się rumieńce.
- Lubię. Nawet bardzo.
- To dobrze. Wiedz tylko, że nie życzyłbym sobie,  aby mój przyjaciel został zraniony.
Natalie nie wiedziała co powiedzieć i wyczekiwała momentu, kiedy Zayn przyjdzie z jedzeniem.
- Styles! Łap! – krzyknął nagle Zayn. Złapałem chipsy o smaku cebulowym. Nie znosiłem ich, a Zayn dobrze o tym wiedział.
- Dobra aluzja, żebym sobie poszedł, ale stary, no! To też jest mój pokój. – powiedziałem.
- Po prostu wyjdź. – powiedział szeptem Zayn, kiedy Natalie męczyła się z otwarciem ciastek.
- Spróbuj z drugiej strony – powiedziałem do Natalie, a ona spiekła buraka. Przełożyła opakowanie na drugą stronę i otworzyła ciastka mówiąc:
- Dzięki.


Dominica
-Gdzie do cholery jest ta klatka ?! – powiedziałam do siebie szeptem, rozglądając się dokładnie.
- Szukasz czegoś ? – usłyszałam czyjś męski głos. – Może zdołam ci pomóc.
- Tak jasne. Klatka numer 25 ? – przystojniak zaczął się śmiać, a ja patrzyłam na niego jak na idiotę.
- Blok dalej. – powiedział i uśmiechnął się do mnie.- Zaprowadzić cię ?
- Czemu nie ?
- Widzę, że dopiero się wprowadziłaś – powiedział patrząc się na moją walizkę i torbę przewieszoną przez ramię. – Jestem Liam, tak właściwie.
- Dominica – spróbowałam podać mu rękę, ale zamiast tego torba zsunęła mi się z ramienia i poleciała mi na stopę, przez co, zamiast podać rękę Liamowi chwyciłam się za stopę i wysoko skoczyłam do góry, co doprowadziło do tego, że Liam dostał z łokcia w twarz. Zaczął się śmiać, ale tylko jemu było do śmiechu. Poznałam przystojnego i miłego kolesia a on zamiast dostać ode mnie np. numer telefonu, dostał w twarz. Pogratulowałam sobie nowego początku i powiedziałam do Liama
- Przepraszam. Nie chciałam. – a on uśmiechnął się do mnie i wziął moją torbę i założył na własne ramię.
- Może tak będzie lepiej. – uśmiechnęłam się nieśmiało i powiedziałam:
- Może… Chociaż, kiedy ja biorę w czymś udział nigdy nie jest dobrze. Dlatego nie chcą mnie nigdy brać do przedstawień szkolnych. – Liam zaczął się śmiać – Takie życie pechowca. Na przykład dzisiaj poznałam jakichś dwóch kolesi z jakiegoś cholernego zespołu o nazwie One Direction. I powiem ci, że byli niezbyt mili. Jeden miał na imię o ile dobrze pamiętam, Harry. – Liam zaczął się śmiać jeszcze głośniej. A ja w dalszym ciągu nie wiedziałam o co chodzi. – Z czego się śmiejesz ?
- Z tego, że ja też gram, w jak to określiłaś, cholernym zespole One Direction.
- Ups..
Claudia
Nie mogłam uwierzyć, że on mi zrobił, znowu, coś takiego. Moja złość wobec niego była nie do opisania. Byłam tak wściekła, że dopiero po pięciu minutach oprzytomniałam i przypomniałam sobie, że to wszystko wina Roxane. Moja własna rodzona siostra, zrobiła mi takie świństwo ! Może mieć każdego chłopaka na świecie, ale ona wybrała sobie właśnie Nialla. Jak ona mogła ?! Wytarłam łzy, które nagle ciurkiem poleciały i w zaparte szłam dalej. Nie wiem jak długo szłam, ale nagle znalazłam się pod moim domem. Ciekło ze mnie ze zmęczenia.
- Roxane!! – krzyknęłam, a ona otworzyła okno i odkrzyknęła:
- Nie drzyj mordy idiotko ! Jak coś chcesz to wejdź na górę !
- Nie! Tym razem to ty zejdziesz na dół. I to teraz.
Po pięciu minutach Roxane była na dole. Pomalowana i ubrana jakby szła na randkę. Nie wytrzymałam. Przyłożyłam jej z pięści w twarz. Chciałam z nią tylko porozmawiać, ale kiedy ją zobaczyłam, moje nerwy puściły.
- Co ty wyprawiasz, do jasnej cholery ?!
- Co ja wyprawiam ?! Raczej co ty wyprawiasz ?! Nie dość, że szantażujesz mojego chłopaka, to jeszcze mnie okłamujesz ?! I myślałaś, że co ? Że przez całe życie będę myślała, że Niall mnie porzucił, bo wolał karierę? Prędzej czy później i tak bym się dowiedziała! Myślałam, że mogę na Tobie polegać. Przecież to ty najwięcej ze mną siedziałaś, pomagałaś…Jesteś moją siostrą !   
Nie zauważyłam, kiedy Roxane przestała mnie słuchać i tamowała krew, która leciała jej z nosa. Nie wiedziałam, że mam tyle siły w ręce. Chciałam ją tylko uderzyć, a nie rozwalić jej cały nos. Nie zauważyłam też, kiedy w moją stronę Roxane wycelowała cios. Dostałam z otwartej dłoni w policzek. Strasznie piekło, ale nie mogłam pozwolić, aby ona myślała, że jestem mięczakiem. Chwyciłam ją za włosy i mocno pociągnąłem, dzięki czemu Roxane znalazła się teraz na tzw. parterze. Zanim zdążyłam coś zrobić, ona ugryzła mnie w nogę. Poczułam, że po łydce, cieknie mi krew. Kopnęłam ją z kolana w twarz. Nie zdążyła mi oddać, kiedy z domu wybiegł tata krzycząc, żebyśmy przestały, bo się pozabijamy. Roxane wstała, otrzepała się i weszła do środka. Zostawiła mnie, żebym to ja dostała opieprz od taty. Nie lubiłam, kiedy krzyczał.
- Co wy robicie?! Jesteście, przecież siostrami! Claudia, jak mogłaś? Po tobie się tego nie spodziewałem.
- Prawdziwa siostra, nie szantażuje twojego chłopaka ! – krzyknęłam i pobiegłam do domu, żeby zamknąć się w swoim pokoju.

____________________________-
Może jeszcze jutro dodam Dwadzieścia, jako prezent na Nowy Rok. 

"Skoro nie możesz powiedzieć prawdy ludziom, których kochasz, w rezultacie sam siebie też oszukujesz "
Miasto Popiołów. ♥.♥

środa, 28 grudnia 2011

Osiemnaście.


Gabriella
Po 10 minutach byłam przy szpitalu. Kiedy weszłam do Sali, w której leżał Cristian zauważyłam, że przy Cristianie siedzi jego matka i płacze. Nie wiedziałam, czy wypada mi wejść, ale pomimo wszystkiego weszłam i przytuliłam Elizabeth.
- Wszystko się dobrze skończy. Trzeba tylko wierzyć.
- Nic się dobrze nie skończy. Najpierw Peter, teraz Cristian. Dlaczego Bóg pokarał mnie, a nie jakąś osobę, która na to zasługuje ?
- Nikt nie zasługuje na nieszczęście. Nie można tak mówić. Cristian wyzdrowieje. A Peter ?
- Peter zmarł, kiedy Cristian miał 5 lat. Miał 19 lat, ‘kolega’ wypchał go z okna. Był na imprezie, wszyscy byli pijani – patrzyłam na Elizabeth i czułam, że była dla mnie taka niemiła, bo bała się, że straci syna. – Pokłócili się o coś i… on wypchał mojego synka z okna. Ja.. nie mogę dalej mówić… Przepraszam za to, że traktowałam cię, jakbyś chciała odebrać mi Cristiana. Nie chciałam.
- To ja przepraszam, że poruszyłam ten temat. Ale Cristian wyzdrowieje. Ma za dużo rzeczy do zrobienia, żeby miał odejść teraz. W końcu się obudzi. Trzeba tylko wierzyć – ostatnie zdanie dodałam, tylko po to, żeby podnieść na duchu siebie.

Naomi
- I co masz zamiar teraz zrobić ? – zapytała się mnie Katie.
- Nie wiem. Nie jestem nawet pewna, czy chcę to dziecko urodzić. – kiedy spojrzałam się na jej  minę przemyślałam to co przed chwilą powiedziałam. – To znaczy. Urodzę to dziecko, ale nie chcę go wychowywać. Za każdym razem, jakbym spojrzała na nie przypominałoby mi się to co czułam w tamtej chwili. Nie mogłabym pokochać tego dziecka.
- Nie mów tak. Może i jest to dziecko stworzone poprzez agresję, ale to jest twoje dziecko, i wierz mi czy nie, jeśli je oddasz, będziesz tego żałowała do końca życia. A zastanawiałaś się, co powiedzą temu dziecku, kiedy będzie dorosłe i będzie chciało poznać swoją biologiczną matkę ? Co mu odpowiedzą ? Że nie chciałaś go, bo przypominałoby ci faceta, którego tak naprawdę nigdy nie widziałaś na oczy ? – spojrzałam w oczy Katie. Ona nie wiedziała o czym mówi. Jak mogłabym pokochać dziecko, które było zrodzone z agresji. Nie mogłabym tak żyć. Z wiedzą, że wychowuję dziecko zboczeńca i gwałciciela. Teraz jest mi trudno to zrozumieć. Jest mi trudno o tym zapomnieć.
- Czy ty siebie słyszysz ?! Przecież ty nawet nie wiesz, jak ja się czuję. Jak to jest być osobą, która została zgwałcona. Która..  – nie wiedziałam co powiedzieć. Zamiast dokończyć tamtą myśl, zaczęłam nową. – Lepiej by było, gdybym skończyła ze swoim życiem. Wtedy nie musiałabym martwić się o to, do jakiej rodziny oddam dziecko, bo czy tego chcesz czy nie zrobię to. Nawet jeśli ja miałabym za to zapłacić. Nienawidzę tego dziecka. Rozumiesz ? NIENAWIDZĘ GO!
- Nie mów tak! – po pięciu minutach ciszy. Katie wstała i zostawiła mnie samą ze swoimi problemami. Zostawiła mnie samą ze swoim życiem i  nie tylko z moim.

Louis
- No i widzisz co zrobiłaś ?! Przez ciebie, znowu, stracę wszystko co jest dla mnie ważne ! Odejdź z mojego życia. Rozdział z tobą został zakończony. – kiedy zobaczyłem w jej oczach iskrę złości, wiedziałem, ze na tym się nie skończy, że ona zrobi coś o wiele gorszego.
- Gdybyś tego nie chciał odsunąłbyś się !
- Zrobiłbym to, gdybyś nie trzymała mnie za szelkę idiotko ! – krzyknąłem na nią. Nigdy tego nie robiłem. W sumie, nigdy nie krzyknąłem na żadną kobietę.
- Nie mów tak do mnie! Wiem, że mnie kochasz i jeszcze mi to powiesz ! – odwróciłem się i skierowałem do wyjścia. – Jeszcze nie skończyłam Louis !
- Dla mnie tak! Żegnaj Aline. – powiedziałem i wyszedłem z kawiarni.
- To jeszcze nie koniec – usłyszałem jeszcze i zwróciłem się w stronę szpitala. Musiałem porozmawiać z Gabriellą. Złapałem taksówkę, która w 10 minut podwiozła mnie pod szpital.
Kiedy wszedłem do Sali, moim oczom ukazała się pustka. W Sali leżał tylko Cristian. Nie ruszał się, oprócz tego, że oddychał. Gabriella pewnie musiała zejść do stołówki, zjeść obiad. W końcu musiała coś jeść. Usiadłem na krześle obok łóżka Crisa i powiedziałem.
- Wiesz jak to jest, jak kogoś kochasz, ale pojawia się ta trzecia osoba ? – nie usłyszałem odpowiedzi. W sumie, nie potrzebowałem jej. Wiedziałem, że on nie musi mnie słyszeć. Potrzebowałem tylko komuś się wyżalić, nawet jeśli nie dostanę odpowiedzi. – Kiedy tą trzecią osobę także darzysz dużym uczuciem ? Ale czy to jest ważne, kiedy wiesz, że ona cię zrani? Zastanawiałem się ostatnio czy kiedykolwiek tak naprawdę kogoś kochałem. I nie, nie kochałem nikogo dopóki nie pojawiła się w moim życiu Katie. Chciałbym wrócić do tych normalnych, nic nieznaczących chwil, kiedy byłem małym dzieckiem i moim największym problemem było to, czy wziąć żółtego lizaka, czy czerwonego. Tak bardzo chciałbym wrócić do tamtych czasów. Tak bardzo żałuję niektórych rzeczy, ale wiem, że postąpiłem dobrze. Nie wiem, skąd ta pewność, ale czuję to. A znasz to uczucie, kiedy osoba, którą kochasz przytula cię, kiedy ty przytulasz cały swój świat i w tej samej chwili czujesz, że masz wszystko? No pewnie, że znasz. Przecież masz Gab. Wiesz, że Gab cię kocha prawda ? Nawet chyba nie wiesz jak bardzo. Ona oddałaby za ciebie życie. Oddałaby wszystko nawet teraz, żebyś tylko otworzył oczy i powiedział, ze za nią tęskniłeś i że ją kochasz.  – nawet nie zauważyłem, kiedy zacząłem płakać jak dziecko, któremu ktoś ukradł cukierka. – Przepraszam. Pewnie chcesz spokojnie wypocząć. Pójdę już.
Kiedy wychodziłem z Sali, wpadłem na Gabriellę.
- Co ty tu robisz ? –zapytała się z niechęcią w głosie.
- Rozmawiałem z nim tylko. I chciałem ci powiedzieć, że między mną a Aline nic nie ma.
- I ty myślisz, że ja ci uwierzę. Jeśli to co widziałam było niczym. To między tobą a Katie jest totalna pustka. Sorki kuzyn, ale widziałam jakim wzrokiem się na nią patrzyłeś. Jakie miałeś iskry w oczach. – chciałem jej przerwać, bo to co mówiła było nieprawdą, ale nie pozwoliła mi – Nie przerywaj mi! Widziałam jak na nią patrzyłeś. Wiem jak to jest patrzeć się na osobę, którą naprawdę kochasz. I jeśli masz ranić siebie i przy okazji Katie, to zostaw ją w spokoju. Ona to przeżyje. Ale jeśli będziesz z nią dłużej i później ją zostawisz, ona pęknie. Bo im dłużej z kimś jesteś, tym trudniej jest ci się z nim rozstać, trudniej jest ci zapomnieć. Więc wybieraj. Albo jej wszystko powiesz albo zostawisz Aline. Na zawsze. I zastanów się dobrze, bo możesz wiele stracić. Cześć Louis – pożegnała się i weszła do sali Cristiana. A mnie zostawiła z myślami, które nie dawały mi spokoju.  Czy kochałem Aline ?


_____________________________
W pierwszej notce 'Bohaterowie' jest wgląd na postać Aline. Dominicę i resztę zespołu spróbuję dodać jutro albo może jeszcze dzisiaj jak mi się uda. Jak wam się podoba rozdział ?

A specjalnie dla was mój ulubiony cytat z książki 'Miasto Upadłych Aniołów'
"- Ale oni się kochają. 
- Czasami miłość nie wystarcza, Clary. - powiedział smutno Luke"
<3 <3 <3

wtorek, 27 grudnia 2011

Siedemnaście.


Gabriella
- Palant – powiedziałam sama do siebie i poszłam stronę szpitala. Potrzebowałam chwili spokoju, ale najwidoczniej nie jest mi ona dana. Bolała mnie ta część głowy, skąd Aline wyrwała mi włosy. Postąpiłam chyba trochę za ostro. W sumie to Louisa sprawa czy chcę łatwą dziewczynę, czy dziewczynę, która go kocha i szanuje. Żal mi było tylko Katie, która, gdy się dowie,  znowu straci chęci do życia.
- Gab ! Zaczekaj chwilę ! – usłyszałam za sobą czyjś głos. Na pewno nie był to głos Louisa. Odwróciłam się i moim oczom ukazał się Liam. – No nareszcie! Gonię cię od pięciu minut. Gdzie się tak spieszysz ? – przytuliłam się do niego, nie odpowiadając i zaczęłam płakać. Ostatnio cały czas to robiłam. Liam nie zapytał się nawet co się stało, tylko objął mnie i powiedział :
- Wszystko się dobrze skończy. Tak jak zawsze. Po prostu trzeba wierzyć, a można osiągnąć wszystko. . .  – nie pozwoliłam mu dokończyć, bo wiedziałam, że to wszystko to kłamstwa. Moje życie nie ma już sensu, nie mogę nawet o tym porozmawiać z Louisem.
- Cristian może nie przeżyć, a ty mi wyjeżdżasz z ‘będzie dobrze’ ?! – krzyknęłam na niego. Nie chciałam tego, ale co się stało to się nie odstanie.
-  Gabi! Spokojnie. Pamiętaj tylko o tym, że trzeba wierzyć. Jeśli ty przestaniesz wierzyć, w to co jest prawdziwe, on też przestanie.
- Tyle, że ON mnie nie słyszy. Jest w śpiączce. Miał operację… i lekarze powiedzieli, że szanse na przeżycie są małe.
- Przykro mi, ale teraz zamiast chodzić bez celu, powinnaś przy nim być i go wspierać. Nawet gdy może cię nie słyszy, on czuje, że przy nim jesteś. Więc idź do niego – powiedział Liam i uśmiechnął się do mnie, a ja podziękowałam mu i wsiadłam do taksówki, która ni stąd ni zowąd stanęła obok nas.


Niall
- Przepraszam. – usłyszałem głos Claudii. – Przepraszam, że ci nie wierzyłam od samego początku. Roxane powiedziała, że już mnie nie kochasz i wolisz karierę ode mnie.
Nie mogłem jej pozwolić dalej mówić. Za bardzo bolało. Odsunąłem ją od siebie i powiedziałem.
- Ja jej kazałem tak powiedzieć. – Poczułem jej dłoń na swoim policzku. Delikatnie muskała palcami kość policzkową.
- Ale teraz, kiedy wszystko wiem, może być tak jak dawniej. Wszystko będzie dobrze.
- Nie Claudia. Nie mogę. Jest mi cholernie trudno patrzeć na ciebie, w taki sposób, jakby nigdy nic między nami nie było, ale nie mam wyboru. Nie mogę pozwolić, aby Roxane opublikowała tą taśmę. To zniszczyłoby i nas, i zespół.- tym razem poczułem mocne plaśnięcie na moim policzku. To była dłoń Claudii. Policzek mi pulsował z bólu, a Claudia rozmasowywała sobie dłoń.
- Wiem. Zasłużyłem sobie i nie mam pretensji za to co zrobiłaś.
- Ty nie masz pretensji ?! – krzyknęła Claudia z drwiną w głosie – Proszę cię, bez takich gadek. ‘ Kocham cię, ale niestety nie możemy być razem’, lepiej zniosłabym, gdybyś powiedział, że mnie szczerze nienawidzisz ! Nie musiałabym codziennie wstawać z nadzieją, ze może jeszcze kiedyś nam wyjdzie, bo wtedy wiedziałabym, że ty nawet nie chcesz mnie znać, więc. Albo mnie kochasz i jesteś ze mną pomimo wszystkiego albo mnie nienawidzisz i odchodzisz bez słowa. – nie miałem wyboru. Odwróciłem się w stronę auta i wsiadłem do środka. Usłyszałem jeszcze jak kamień uderza w bok auta i odjechałem. Nienawidziłem siebie, za to, że nie umiem przeciwstawić się Roxane. Że ona niszczy wszystko co jest dla mnie ważne. Ona nie niszczy tylko mnie. Ona niszczy wszystko co spotka na swojej drodze.


 __________________________
Sorki za długość <3
Obiecuję, że 18 będzie dłuższa (:

poniedziałek, 26 grudnia 2011

Szesnaście.


Niall
- I ty myślisz, że ja uwierzę w to, że Roxane cię szantażuje ? Daruj sobie, mógłbyś chociaż nie wplątywać mojej rodziny w NASZE problemy – mogłem się spodziewać, że Claudia mi nie uwierzy. Ostatnio kiepsko u mnie z zdobywaniem zaufania.
- Nie okłamałbym cię.
- Ciekawe czym cię szantażuje ? – pół zapytała, pół stwierdziła Claudia. – Przecież ona, by  mi tego nie zrobiła. To jest moja siostra – powiedziała już mniej pewnym głosem.
- Ma seks-taśmę. Ze mną i z nią w roli głównej. Przespałem się z nią – popatrzyłem w oczy Claudii. Były pełne smutku i wściekłości. Gdyby można było zabijać wzrokiem, już dawno bym nie żył. – Byłem pijany. Nawet nie pamiętam, żeby między nami coś było. Powiedziała, że jeśli z nią nie będę roześle tą taśmę po całym Internecie. A to by mnie zniszczyło. Nie tylko Nialla Horana z One Direction, ale prawdziwego mnie. Zwykłego Nialla Horana, moja psychika by tego nie wytrzymała. Wolałem cię zostawić niż narazić ciebie i siebie na zranienie albo co gorsza całkowite zniszczenie psychiki. Wiem, że za mną tęskniłaś. Ja za tobą także, ale jeśli mam dbać o nasze szczęście wolę być sam i lepiej by było gdybyś ty także wolała mnie nie znać. Tak by było najlepiej dla nas obu, ale wiem to, że ja nie zdołam zapomnieć Twojego śmiechu i twoich oczu, kiedy się uśmiechasz. Za bardzo cię kocham, ale nie możemy być razem. – kiedy spojrzałem w jej oczy, tym razem, zobaczyłem w nich miłość i przerażenie. Bałem się jeszcze cokolwiek powiedzieć, bo nie lubiłem, kiedy ona się smuci. Przybliżyłem się, a ona wtuliła głowę w moje ramię. To zdecydowanie był najgorszy moment w moim życiu.


Harry
Nawet nie zauważyłem, kiedy byłem już pod naszym hotelem. Więc logiczne było to, że nie wrócę po samochód, bo mi się po prostu nie chcę. Wysłałem Horanowi smsa :,, Weź samochód, ja już jestem w hotelu’’ i usiadłem na ławce przed hotelem. Nawet się nie zdążyłem dokładnie usadzić, kiedy podeszła do mnie jakaś brunetka i zapytała:
- Przepraszam czy ty…
- Tak, jestem Harry Styles z One Direction co ci podpisać ? – zapytałem, miałem już dość nachodzenia mnie podczas gdy sobie spokojnie siedzę na ławce i nic, dosłownie, nic nie robię. No ludzie! Dajmy sobie spokój!
- Wsadź sobie w dupę, ten twój cholerny podpis. Ja po prostu chcę się dowiedzieć, gdzie jest ulica Hemingwaya. Do jasnej cholery, no! Czy wy wszyscy z tego One Direction myślicie, że wszyscy was znają i kochają. – popatrzyłem się na nią pytająco. – Spotkałam już jednego z tego twojego zespołu. I coś ci powiem, ale to jest tajemnica, więc przybliż się trochę – kiedy moje ucho znalazło się na wysokości mniej więcej jej ust, krzyknęła – Oboje jesteście palantami !
- Ała.. Pogrzało cię ?!  Mogłem stracić słuch ! – krzyknąłem na nią , trzymając się za ucho, a w odwecie usłyszałem chamskie
- Nie wiesz, ze nieznajomym się nie ufa ? – i odeszła. Ot tak sobie poszła zapytać innego przechodnia o drogę, ale Harry Styles nie da sobie. Podszedłem do niej i zapytałem.
- Mogłabyś być trochę milsza wiesz ?
- A ty byś mógł być przystojniejszy, ale na to też nic nie poradzę – usłyszałem z jej ust, ale ona nawet nie raczyła się na mnie spojrzeć i już pytała kogoś innego o drogę.
- Przepraszam. Wie pan może gdzie jest ulica Hemingwaya ?
- Po drugiej stronie ulicy – odpowiedziałem jej, a przechodzień zmierzył mnie wzrokiem. Odpowiedziałem mu uśmiechem.
- Pytałam się ciebie ?
- Nie. Ale ja ci odpowiadam. – uśmiechnąłem się moim ‘najlepszym’ uśmiechem, a ona powiedziała tylko:
- No i co się szczerzysz ? I właściwie to dlaczego za mną chodzisz ? Przyjaciół szukasz ?
- O nie, nie, nie. Ze mną nie będziesz pogrywała koleżanko. Albo zaczniesz się do mnie miło zwracać, albo sobie pójdę.
- No popatrz, od 5 minut właśnie o to mi chodzi. I nie jestem twoją koleżanką. Mam imię.
- A brzmi ono ? – zapytałem się. Zaintrygowała mnie ta dziewczyna. Jej ‘zlewka’ na moje zaloty, trochę mnie denerwowała, ale ona sama w sobie była bardzo ładna i pod tą grubą warstwą złości i gniewu musiała kryć się jakaś miła odsłona.
- Dominica, jeśli już ci tak bardzo zależy. A teraz pójdziesz sobie ?
- Oczywiście moja droga Dominico! Z resztą. Myślę, że się jeszcze spotkamy. Mieszkam na tej samej ulicy.
- No żesz matko jedyna! Że też ten pech, przyszedł za mną nawet tu. Dlaczego ja Boże ? – zwróciła się ku niebu, a ja się roześmiałem. – Idź sobie. – usłyszałem jeszcze. Poszedłem do hotelu. W końcu ktoś tam musiał być. Nagle wszyscy przecież nie zniknęli. Zapomniałem, że jeszcze jutro urodzinowa impreza Katie. Muszę iść kupić prezent.


Louis
- Gab, to nie tak jak myślisz. My tylko rozmawialiśmy. – zwróciłem się do Gabrielli, ale ona chyba mi nie uwierzyła.
- Po tym, jak ona wyznała ci miłość, ty robisz takie rzeczy ?! Louis jak możesz. Ona cię kocha. Tracisz w tym momencie to, co cię najlepszego w życiu spotkało. Kolejny raz.
- Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal, nie sądzisz ? – Aline uśmiechnęła się szeroko do Gab, a ona ? Ona spokojnie popatrzyła się na nią, ale dwie sekundy później opętało ją zwierze. Rzuciła się na Aline, jakby miała ją zabić. Uderzyła ją z otwartej dłoni w twarz, za co Aline pociągnęła ją z całej siły za włosy.
- Hej! Dziewczyny, przestańcie –próbowałem je jakoś uspokoić, kiedy obie, równocześnie, krzyknęły:
- ODWAL SIĘ !- próbowałem je rozdzielić, kiedy w końcu udało mi się to, przy nas stał tłum widzów, którzy obserwowali to wszystko w ciszy i skupieniu. No nie mogłem się powstrzymać, żeby nie krzyknąć:
- Jazda mi stąd ! Ale już! – kiedy tłum się rozszedł zwróciłem się do dziewczyn – A teraz.. Puszczę was, a wy spokojnie staniecie dwa metry od siebie i przeprosicie się.
- To ty powinieneś przeprosić Katie ! – powiedziała, a raczej krzyknęła Gabriella, która miała czerwony ślad na policzku i zadrapanie na nadgarstku.
- A ty powinnaś przeprosić mnie – krzyknęła Aline do Gabrielli. Za to ona miała odbitą całą dłoń Gab na policzku. i trzymała w garści włosy Gabrielli.
- Wychodzę! A ty! Masz przesrane chłopie – zwróciła się do mnie i z wysoko podniesioną do góry głową wyszła przed kawiarnię.


_______________________________
przez jakiś czas zastanawiałam się nad zawieszeniem bloga, bo praktycznie nikt go nie czyta, ale pomyślałam o kilku osobach, którym fabuła mojego opowiadania przypadła do gustu i z chęcią go czytają. Dziękuję *:
Specjalnie dla mojej kochanej MICZKI *:

Jak tam święta minęły ? Ile kilogramów więcej ? ;d

niedziela, 25 grudnia 2011

Piętnaście.


Katie
Zamiast do domu Naomi, pobiegłam do naszej ‘bazy’, w której bawiłyśmy się w dzieciństwie. Był to stary domek na drzewie i jak zauważyłam utrzymywał się nawet w dobrym stanie. Usłyszałam skrzypienie w domku, ktoś tam był. Rzuciłam kamyczkami przez ‘okno’ żeby Naomi ( no bo kto inny mógł tam być) spuściła mi drabinkę.  Dwie minuty później zauważyłam zsuwającą się drabinkę przez drzwi naszej bazy. Weszłam po niej i zwróciłam się do Naomi :
- Co się stało ? Czemu nie wróciłaś do domu ?
- Po co ? Żeby nadal tracić przyjaciół przez mój cholerny charakter ? Żeby znów ranić ? – zauważyłam na jej nadgarstkach rany po przecięciach. Chwyciłam ją mocniej za nadgarstki i uderzyłam w twarz. Zareagowałam trochę za mocno, ale przede mną stała moja przyjaciółka. Może i mnie zraniła, ale nie pozwolę, aby krzywdziła siebie.
- Co to ma być do jasnej cholery ?! Postradałaś rozum ?! – nakrzyczałam na nią.
- Próbowałam, ale pomyślałam o tym maleństwie i zrezygnowałam. – była pijana. To było widać, no i.. czuć.
- Jakim maleństwie ? Co ty bredzisz ?! – nie mogłam uwierzyć w to co właśnie usłyszałam.
- Jestem w ciąży.– powiedziała coś niezrozumiałego. Zaczęła ryczeć jak bóbr. Nie usłyszałam z jej ust już nic więcej. Ale czułam, ze to nie jest dziecko Austina. I obawiałam się najgorszego.
- Czyje to dziecko ?  - zapytałam, a ona rozryczała się, mówiąc:
- Nie wiem. Nie mam pojęcia. 3 miesiące temu. Wydarzyło się to, jak wracałam z treningu. Było ciemno – mówiła już normalnie. Otrzeźwiała. – I wtedy… Ktoś chwycił mnie za rękę. Przestraszyłam się zaczęłam krzyczeć, a wtedy dostałam z pięści w twarz. Pamiętam jeszcze tylko, jak ten ohydny mężczyzna rozpiął mi rozporek. A kiedy znowu zaczęłam krzyczeć dostałam w twarz. Tylko tym razem mocniej. Straciłam przytomność. Więcej nie pamiętam. – zaczęłam płakać, gdybym wiedziała nigdy bym jej tak nie potraktowała. Przez ten cały czas, męczyła się z tym sama. – Przed imprezą, zrobiłam test. Nie miałam miesiączki. Okazało się, że jestem w ciąży. Dlatego próbowałam odebrać ci Austina, żeby jego wkręcić w ojcostwo, ale on cię nadal kocha. Nic między nami nie było oprócz tamtego pocałunku i kilku innych. On nic więcej nie chciał. Był ze mną tylko po to, żeby nie zrobić mi przykrości. Katie.. – popatrzyła mi się w oczy. – On cię naprawdę kocha. Był na ciebie wściekły przez jakiś czas, on sam nie wiedział dlaczego. Przez cały nasz ‘związek’ mówił, że bardzo mu ciebie szkoda, że to nie powinno się tak potoczyć. Bolało mnie to. Ale.. – przerwała. Płakałam razem z nią. Było mi jej tak cholernie szkoda.
- Ale czemu nie poszłaś z tym na policję ?
- Bałam się i wstydziłam. Wiem, że to głupie, ale było mi tak strasznie wstyd, że nie zdołałam się obronić albo uciec. A teraz cholernie żałuję. Już jest za późno.  Na wszystko.


Claudia
- Widzę, że jesteś niezbyt szczęśliwy, że mnie widzisz. – powiedziałam do Nialla z grymasem na twarzy.
- No. Nie za bardzo. – zrobiło mi się cholernie głupio.
- No to może lepiej sobie pójdę, a ty poczekaj spokojnie na swojego przyjaciela. – powiedziałam i uśmiechnęłam się smutno. Jeśli w ogóle można się tak uśmiechać. Odwróciłam się i poszłam w stronę domu. Usłyszałam za sobą kroki i głos blondyna:
- Claudia! Poczekaj! To nie tak jak myślisz. Bardzo za tobą tęskniłem. – złapał mnie za rękę i odwrócił mnie w swoją stronę.
- No więc, dlaczego mnie zostawiłeś ?! – krzyknęłam mu prosto w twarz, płacząc przy tym.
- Byłem.. Jestem zmuszony. Nie mogę ci nic powiedzieć, ale wiedz, że bardzo cię… bardzo za tobą tęskniłem i tęsknić będę – kiedy skończył mówić, poczułam jakby moje serce rozerwano na tysiące kawałków. – Chcesz znać prawdę ? – kiwnęłam potakująco głową – Prawda jest taka, że codziennie wstając z łóżka myślę o tym, czy tobie dobrze dzień się zaczął, Czy przypadkiem ktoś nie zrobił ci krzywdy i czy jesteś szczęśliwa.
- Jedyną przykrość, której doznałam wyszła od ciebie ! To przez ciebie przepłakałam setki godzin i straciłam mnóstwo pieniędzy kupując chusteczki. Cały smutek i złość, która we mnie drzemała.. Wszystko to, było przez ciebie.
- Przepraszam. Czuję się z tym naprawdę źle. Wybaczysz mi ?
- Chciałabym, ale większą satysfakcję będzie mi sprawiało to, ze nigdy tego nie zrobię i, że będziesz męczył się z wyrzutami sumienia do końca życia! – wykrzyczałam i odeszłam.
- Twoja siostra mnie szantażuje! – usłyszałam załamany krzyk Nialla. Oniemiałam. Moja siostra. Jego ? Nie mogłam w to uwierzyć…



Louis
Kiedy wszedłem do kawiarni, przestraszyłem się. Zobaczyłem chyba z setkę ludzi. Odkąd tu ostatni raz byłem, czyli w sumie niedawno, dużo się zmieniło. A raczej wymienili meble, no i zmienili kolory ścian. Jedyne wolne miejsce siedzące, było przy małym stoliku, przy którym siedziała, jakaś urocza blondynka. Podszedłem do stolika i spytałem się:
- Można ? Bo chyba nigdzie indziej nie znajdę miejsca. – dziewczyna, strasznie mi kogoś przypominała. Te rysy twarzy i te usta. Skądś je znałem.
- Louis – usłyszałem szept dziewczyny, która po chwili wypluła swoją kawę na mnie.- Przepraszam bardzo Louis. Nie chciałam.
- Widzę, że już znasz moje imię, ale nadal nie wiem, jak ty się nazywasz.
- Oj, Louis nie wygłupiaj się. – uśmiechnęła się blondynka  To ja. Aline. Nie poznajesz mnie ? – teraz to ja oniemiałem. I chyba dostałem zawału. Przede mną stała Aline. Ta sama Aline która wtedy mnie zostawiła i wyjechała w nieznane. – Nie cieszysz się, że mnie widzisz?  Zobaczyłam w Internecie notkę, że tutaj jesteś. Przyjechałam. Z resztą, mieszkam niedaleko. No Louis! Okaż choć trochę entuzjazmu. – nie wiedziałem co powiedzieć. Aline. Stała przede mną i uroczo się uśmiechała jak gdyby nigdy nic. – No dobra jak ty nie chcesz mówić, to ja to będę robić. Usłyszałam, ze grasz w jakimś sławnym zespole od mojej przyjaciółki. Wstukałam twoje dane w gogle i wyskoczyło mi wszystko co chciałam wiedzieć. Od tamtej pory, to było chyba jakieś dwa miesiące temu, śledziłam każdy twój ruch. Czekałam, aż będziesz w pobliżu. Musiałam ci wiele rzeczy wytłumaczyć, powiedzieć. Nie chciałam tego wszystkiego wysyłać w wiadomości. Wolałam to zrobić, kiedy będę widziała na własne oczy. Chciałam ci na wstępie powiedzieć, dlaczego wyjechałam. Otóż mój tata znalazł lepszą pracę gdzieś indziej. Daleko, daleko stąd, ale mógł ją zacząć dopiero od nowego roku. Czekałam, więc cały rok, aż wyznasz mi miłość, bo wtedy mogłabym zostać u babci. Zamieszkać u niej, a my nie musielibyśmy się rozstawać. Ale wszystko się zmieniło, kiedy moi rodzice się rozwiedli. Wróciłam z mamą tutaj. I teraz pragnę odnowić wszystkie moje kontakty. Włącznie z tobą.
- I nie pomyślałaś, że może ja nie chcę odnawiać kontaktów z tobą ?
- Oj, kochany. Dobrze wiesz, że teraz oszukujesz samego siebie. – chwyciła mnie za szelkę i puściła. To bolało, ale zawsze tak robiła. – Ty wiesz i ja też dobrze wiem, że nigdy o mnie nie zapomniałeś. – Przybliżyła się do mnie, a ja jak ten głupi nie oddaliłem się tylko, patrzyłem jak jej wzrok przenosi się na moje usta.
- Jezus Maria ! – usłyszałem znajomy głos. To była Gabriella. – Jak możesz Louis ?!

piątek, 23 grudnia 2011

Czternaście.


Niall
- Hej! Co się stało z tą ślicznotką, co tu siedziała?  Coś ty jej zrobił Niall ? – zwrócił się do mnie Harry. Rzuciłem w niego frytką, które zamówiła Roxane.
- Nie chciała cię znać. – uśmiechnąłem się do niego i zacząłem śmiać.
- Nie no, a na serio ? Była niezła, nie sądzisz?. – zapytał się ‘loczek’. Nie znał jej tak dobrze jak ja.
- Zła na pewno. – powiedziałem sam do siebie, a do Harry’ego– No była, była. Zostawiła numer telefonu. Kazała ci przekazać, że milo było cię poznać. Ale warto  w ogóle zaczynać skoro twoje związki trwają, nawet niecały, tydzień ?
- Co cię trapi kolego ? – powiedział i zaczął się śmiać. Ja miałem poważne problemy, a on się jakby nic śmiał. W sumie żaden  z chłopaków nic nie wie.
- To, że jestem głodny, a nadal nic nie zamówiliśmy.. – próbowałem żartować, ale trapiło mnie coś kompletnie innego, ale nie mogłem nic mu powiedzieć, bo wszystko wyjdzie na jaw.
- I chyba nie zamówimy. Dziewczyny z tamtego stolika nas chyba poznały. Zbieraj się Niall. Chyba, że wolisz być zjedzony. – zacząłem się śmiać. Zawsze kiedy byłem głodny, Harry, rzucał jakieś żarty związane z jedzeniem. – Ubieraj się powoli, jak gdyby nic się nie stało i musimy po prostu wyjść. A jak powiem ‘start’, biegniemy do samochodu.
- Okej, ale zamówimy coś gdzieś na wynos. – uśmiechnąłem się i zacząłem ubierać.
- Załatwione. A teraz się ubieraj, bo mam na sobie nową bluzę i nie chcę jej już stracić.
- Start ! – krzyknął Harry, gdy byłem już ubrany i gotowy do wyjścia. Rzuciliśmy się do drzwi, a nasze fanki razem z nami.



Louis
- Powiedz co to za niespodzianka no ? – od godziny słyszałem tylko pojękiwania Katie. Nie mogłem jej powiedzieć co zorganizowałem, bo by to już nie była niespodzianka. Będzie to też tak jakby impreza pożegnalna, bo już za dwa dni wyjeżdżamy z chłopakami do Francji na koncert. Tyle, że problem jest taki, że Katie jeszcze o tym nie wie.
- Jak ci powiem jaka, to to już nie będzie niespodzianka, nie sądzisz? – zapytałem się, a ona dała mi buziaka w nos.
- Jak mi powiesz, to zejdę z buziakiem, trochę niżej – powiedziała a ja uśmiechnąłem się sam do siebie. Już od trzy godzin wiedziałem, że Katie czuje to samo co ja.
- Wytrzymam jakoś do jutra. – powiedziałem i poszliśmy w stronę hotelu. Nagle zadzwonił telefon Katie. Nie wiedziała czy wypada jej odebrać.
- Odbierz. – uśmiechnąłem się i usiadłem na ławce nieopodal, żeby mogła sobie porozmawiać.
- Czego Austin ? – usłyszałem. – Nie, nie wiem. […] Jak to nie wróciła ? […] Coś ty jej zrobił do jasnej cholery ?! […]Zaraz będę.
- Co się stało ? – podszedłem do Katie i zapytałem.
- Naomi uciekła z domu. Nie wróciła po imprezie.
- Ale dlaczego dzwoni do ciebie z tym ? Przecież ze sobą nie rozmawiacie.
- Ale byłam jej przyjaciółką, nie sądzisz, że znam ją najlepiej z nich wszystkich ?
- No to gdzie jedziemy ?- zapytałem. Chciałem spędzić czas z nią sam, a nie z resztą jej bandy.
- Pójdę sama. Ty idź do hotelu. – Pocałowała mnie i poszła. Zostałem sam. I co ja miałem teraz robić. W hotelu nie było żadnego chłopaka. Postanowiłem iść do ‘Stryjka’

Harry
- Czekaj no. Czy to nie jest ta twoja była dziewczyna Claudia Horrison ? – zatrzymałem samochód i krzyknąłem zza okna.
- Claudia! Hej! Podwieźć cię gdzieś ?
- Znamy się ? – zapytała w odwecie. – Bo nie wydaję mi się, żebym cię gdzieś wcześniej widziała.
- Jeszcze się nie znamy kochanieńka, ale mój kolega pewnie chętnie nas ze sobą pozna – uśmiechnąłem się i usłyszałem tylko ciche
- Palant. – otworzyłem okno od strony Nialla.
- Niall, zapoznasz mnie z koleżanką? – zwróciłem się do blondyna, patrząc się na Claudię. Miała oczy jakby zobaczyła ducha i chyba mimowolnie pojawił się uśmiech na jej twarzy. I tylko na jej, bo po minie Nialla, można było poznać, ze raczej prędzej mnie zabije niż mnie z nią pozna.
- Cześć Claudia. – powiedział Niall bezuczuciowo. Myślałem, że ją kocha, a on tu odpieprza takie coś ?
- Miło mi cię widzieć Niall – powiedziała Claudia. Widać było, ze zrobiło jej się przykro po tym, niezbyt miłym, przywitaniu.
- No co jest z wami ludzie ? ! – krzyknąłem. Patrzyłem na tą dwójkę, kochających się ludzi i zrozumiałem, że ja nigdy tak nie miałem. – Wysiadam i idę się przejść, a wy sobie porozmawiajcie ! I nawet nie próbuj się migać Horan  - powiedziałem i poszedłem w stronę parku, który znajdował się nieopodal. Widziałem jak oni się na siebie patrzyli, a przynajmniej, jak ona patrzyła na niego. Widziałem w jej oczach tą iskrę, którą miał Louis kiedy patrzył się na Katie. A Niall ? Niall nie miał w oczach nic. Totalna pustka. Zachowywał się tak jakby, pierwszy raz w życiu zobaczył Claudię, nie wiem czy udawał to obojętność wobec niej, czy tak było naprawdę. Jeśli tylko to czuł w stosunku do niej to był naprawdę niezłym dupkiem. Gdybym zdążył wziąć od Nialla numer telefonu Roxane, zadzwoniłbym do niej i zaprosił gdzieś. Ale to dlaczego jemu podała ten numer ? Czemu nie zaczekała na mnie i nie podała numeru mnie ? Coś tu nie grało, a ja musiałem się dowiedzieć co .


________________
Słabo u Was z komentowaniem ! 
Z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia, chciałabym życzyć wszystkim czytelnikom, aby znaleźli szczęście w tym co robią i aby odnaleźli swoją drugą połówkę. Aby rok 2012 był o wiele, wiele lepszy od 2011 i żeby spełniły wam się wszystkie wasze marzenia ! Dążcie do celu, za wszelką cenę. Tyle ode mnie *:

poniedziałek, 19 grudnia 2011

Trzynaście.


TRZY DNI  PÓŹNIEJ
Gabriella
-Cristian. Jeśli to odsłuchasz, proszę oddzwoń. – próbuję się do niego dodzwonić od dwóch dni. Poszłabym do niego, ale jego matka mnie nienawidzi i pewnie by mnie stamtąd wykopała zanim zdążyłabym coś powiedzieć. Strasznie się denerwowałam, bałam się, że coś mogło się stać. Przecież nic mu nie zrobiłam, żeby ot tak przestał się do mnie odzywać. Z resztą, nigdy tak nie robił. Kiedy miał jakiś problem, przychodził i mówił o co mu chodzi. A teraz?
Nie spałam od dwóch dni. Dzwoniłam do niego milion razy, zawsze obawiam się najgorszego. Moje rozmyślania przerwał telefon. Cristian.
- Cristian! Co się dzieje ?! Dzwoniłam do ciebie miliardy razy. Czemu nie odbierałeś? – krzyknęłam do słuchawki, zanim on coś zdążył powiedzieć. Ku mojemu zdziwieniu, usłyszałam głos jakiejś kobiety.
- Witaj Gabriello. Uwierz, że dzwonię do ciebie z wielką niechęcią, ale mój syn Cristian, poprosił mnie abym powiadomiła cię, że jest w szpitalu. – odezwała się matka Crisa - Elizabeth
- O mój Boże! Co mu się stało ?! W jakim szpitalu jest ? I czemu nie zostałam powiadomiona wcześniej.
-Jesteśmy w szpitalu koło starej poczty. Jak chcesz to przyjedź. Cristian na ciebie czeka.
- Już jadę. – rozłączyłam się i próbowałam złapać taksówkę. Dziesięć minut czekałam, aż któraś się zatrzyma. Wsiadłam i pojechałam.
Po około 25 minutach, byłam na miejscu. Jak zdążyłam zauważyć, szpital odremontowano. Wchodziłoby się miło, gdybym wiedziała, że Crisowi nic nie jest. Podeszłam do recepcji i zapytałam się, gdzie leży Cris. Okazało się, że na najwyższym piętrze. Po 2 minutach byłam już przed salą mojego chłopaka. Chciałam wejść, ale Elizabeth ruchem ręki zabroniła mi. Powstrzymałam się, chociaż teraz, nie chciałam się z nią kłócić.
- Do środka może wchodzić tylko rodzina. – odezwała się pielęgniarka, która nagle stanęła obok mnie.
- Ale co mu się stało ? – zapytałam ze łzami w oczach. Widok był masakryczny. Cristian był prawie cały w gipsie. Podejrzewam, że ręce i nogi miał połamane, głowę miał owiniętą bandażem, a oczy… Oczu nie było prawie widać, były takie spuchnięte.
- Wjechał motorem w drzewo. – usłyszałam od pielęgniarki – przy prędkości 100 km\h. Cudem udało mu się przeżyć. Jego stan jest stabilny, ale za godzinę okaże się, czy nie potrzeba jeszcze jednej operacji. – popatrzyłam się na pielęgniarkę pytająco – miał krwotok wewnętrzny. Zoperowaliśmy go już raz, ale zaraz przyjdą wyniki powtórnych badań. – kiedy pielęgniarka zauważyła, że przestałam ją słuchać, wzięła mnie w objęcia i powiedziała
- Wiesz co? Specjalnie dla ciebie zrobię wyjątek. Możesz wejść. Może twoja miłość pomoże mu wyzdrowieć. – popatrzyłam się na nią z niedowierzaniem, łamała przepisy. Dla mnie. Po to , żebym mogła pomóc mu przeżyć. – No idź zanim się rozmyślę – powiedziała jeszcze, a ja z niepewnością weszłam do Sali.
- O matko jedyna! – zdążyłam krzyknąć i wybiegłam z płaczem na zewnątrz. Nie mogłam znieść widoku jego pięknej twarzy takiej zmasakrowanej. To było zbyt bolesne i było tego za dużo, jak na jeden raz.


Katie
- Cześć Słońce! Pora wstawać! – usłyszałam głos Louisa z telefonu. – Zaraz będę u ciebie z kawą. Do zobaczenia. – niezbyt dużo zakodowałam z tej wiadomości, ale no cóż. Pora się ogarnąć.
- Chcę mieć magiczne wróżki, które za mnie będą się ubierały – mruknęłam i wstałam z łóżka.
Dziesięć minut później, byłam w miarę ogarnięta. A u mnie w miarę znaczy, że umyłam zęby i ubrałam jakieś ciuchy z szafy. Nie zdążyłam rozczesać włosów, kiedy do pokoju wpadł zmachany Louis i powiedział:
- Kupiłem kawę, ale tylko twoja przeżyła. I to tylko do połowy. Przez całą drogę biegły za mną jakieś zwariowane dziewczyny.
- Taa… i żeby mieć spokój przyprowadziłeś je pod mój dom. Czy ty chcesz mnie zabić ? – zapytałam. Nienawidziłam tego, że Louis jest sławny. Może nie o tyle, że jest sławny, tylko te jego fanki mnie wkurzały. Wczoraj, kiedy chcieliśmy spokojnie zjeść obiad w pobliskiej restauracji wpadły jakieś dwie małolaty i zaczęły krzyczeć, że gdzieś tutaj jest Louis Tomlinson. Pięć minut. Dokładnie pięć, zajęło im znalezienie nas, a raczej jego, no nie ma miejsce, w którym moglibyśmy posiedzieć bez jego ‘psychofanek’.
- Nie jestem taki głupi, przebiegłem przez park. Tam je zgubiłem. – uśmiechnął się do mnie. Kiedy on się uśmiechał, mi od razu poprawiał się humor. Tak było i tym razem.
- Jesteś kochany wiesz ? –zapytałam się. Nim się obejrzałam Louis już koło mnie leżał i uśmiechał się przy tym.
- A może położysz się obok mnie ? Będzie nam cieplej. – zaczęłam się śmiać. Zawsze miał  ochotę na ‘przytulanki’, kiedy w domu siedzieli moi rodzice.
- Rodzice i Michael są w domu. Przypominam Ci, że ja jeszcze własnego mieszkania nie mam. A pełnoletnia będę dopiero za 5 dni.
- A właśnie. Co do twoich urodzin To mam dla ciebie mały prezent. – uśmiechnął się przy tym chytrze. Czułam, że on coś kombinuje. Tylko jeszcze nie wiedziałam co. - Tylko jest mały problem. A tkwi on w tym, że musimy tam pojechać jutro.
- Jutro to jest środek tygodnia. Nie mogę sobie ot tak olać szkoły.
- Rozmawiałem już o tym, z twoimi rodzicami. Pozwolili ci ze mną iść. Ale w nagrodę chcę, abyś się koło mnie położyła.
- Okej –zgodziłam się. W końcu, chyba, rodzice będą wiedzieli, żeby nie wchodzić.
Kiedy położyłam się twarzą do niego. Poczułam jego wargi na swoich i usłyszałam szept:
- Kocham Cię Katie. Może i należymy do dwóch odrębnych światów, ale dopełniasz mnie jak nikt inny. Czasami mam ochotę porwać cię i uciec z tobą gdzieś daleko, gdzieś gdzie nikt nie będzie wiedział co robię i z kim. – nie wiedziałam co powiedzieć, ale wiedziałam co czuję.
- uuu… Chyba przerywam – usłyszałam głos Michaela., kiedy miałam odpowiedzieć Louisowi. To, że moi rodzice byli na tyle inteligentni, żeby nie wchodzić do mojego pokoju bez pytania to wiedziałam, ale, dlaczego Bóg pokarał mnie takim tępym bratem. Za co? Odskoczyłam od Louisa i podbiegłam do drzwi.
- Wypad! – Michael popatrzył się na mnie, jakbym mu coś zrobiła – No już! Jazda!
- Jesteś śliczna, kiedy się wściekasz wiesz ? – powiedział Louis, kiedy wróciłam do łóżka. – A kończą to co.. – nie pozwoliłam mu dokończyć.
- Muszę się zbierać do szkoły. – powiedziałam. Nie wiem czy jestem gotowa, aby powiedzieć mu co czuję.
- Okej – Louis zrobił smutną minę i wyszedł z pokoju wcześniej powiedziawszy, że poczeka na dole. Ubrałam moje czarne rurki, do tego białą bokserkę i pomarańczową marynarkę. Zastanawiałam się jakie buty ubrać, kiedy zadzwonił mój telefon. Dzwoniła Gabriella. Dawno z nią nie rozmawiałam.
- Tak słucham? – powiedziałam do telefonu.
- Nie uwierzysz co się stało! Cristian jest w szpitalu. Miał wypadek. Wjechał w drzewo. – nie mogłam uwierzyć. Nie miałam pojęcia jak ją pocieszyć. Nigdy nie byłam i mam nadzieję, że nie będę w takiej samej sytuacji jak ona.
- Wszystko będzie dobrze. Wyzdrowieje. W którym jesteś szpitalu. Przyjadę. – kiedy dowiedziałam się, w którym szpitalu jest, nie zastanawiając się już i zakładając moje czarne trampki wybiegłam na zewnątrz, a Louis za mną.
- Co jest ?! – usłyszałam krzyk Louisa.
- Gdzie masz auto ? Jedziemy do szpitala! Cristian miał wypadek. – odkrzyczałam. Musiałam jak najszybciej dostać się do szpitala.
- Koło supermarketu. To dwa kilometry stąd. Nie lepiej złapać taksówkę? – zapytał Louis, ale ja już zaczęłam wsiadać do taksówki i krzyknęłam
- Ruszaj się!
20 minut później byliśmy już w szpitalu przy Sali Crisa. Pozwolili nam wejść do środka. Widok był tragiczny, gdyby nie siedziała przy nim Elizabeth, nie poznałabym, że leży tam Cristian. Gabriella siedziała przy łóżku i płakała, a ja starałam się ją jakoś pocieszyć. Niestety mi jakoś nie wychodziło. Nagle zaczęłam ryczeć jak bóbr. Nie tylko dlatego, że mój były chłopak leży teraz w szpitalu i walczy o życie, płakałam z powodu swojej bezsilności. Nie potrafiłam nawet powiedzieć Louisowi, że bardzo mi na nim zależy. Jestem beznadziejna.
- Kocham Cię Louis – powiedziałam szeptem pod nosem, mając nadzieję, że nikt nie słyszał, lecz Gabriella zwróciła się do mnie:
- Idź i mu to powiedz. Nie warto czekać. Skoro naprawdę go kochasz idź i walcz o tą miłość choćby nie wiem co. Rób to co cię uszczęśliwia i bądź z kimś kto sprawia, że czujesz się lepsza. Nigdy nie odpuszczaj. Zawsze o tym pamiętaj. Widzę jak on na ciebie patrzy. Nie mówiąc mu co czujesz, ranisz go. I nie tylko jego, ranisz też siebie. Jeśli mu nie powiesz, to cię wykończy. – mówiła ze łzami w oczach. Wiedziałam, że ona bardzo żałuje, że powiedziała mu trzy dni temu, że go nienawidzi, ale chciała przeprosić. Chciała mu wytłumaczyć, że widok jego z jakąś dziewczyną, która bawiła się jego grzywką wyprowadził ją z równowagi. A teraz kiedy on leży w szpitalu. Ona walczy z wyrzutami sumienia. Boi się, że nigdy więcej nie usłyszy od niego, ani nie będzie mogła mu powiedzieć ‘Kocham Cię’. Że nigdy już nie będzie miała szansy poczuć ciepła jego dłoni. Ona ma lęk wypisany w oczach. Pocałowałam ją w czoło i wyszłam z Sali. Przed drzwiami stał Louis i patrzył się na mnie. Czekał na moją reakcję. Objęłam go i wtuliłam głowę w jego ramię.
- Kocham Cię Louis – powiedziałam mu w ramię, ale on usłyszał to i przytulił mnie mocniej.
- Ja ciebie mocniej. Zawsze będę..  – popłakałam się. Miałam takie cholerne szczęście, że go poznałam. Może i znaliśmy się krótko, ale wydawało się jakbyśmy byli ze sobą do przedszkola. Nie wiedziałam o nim jeszcze wielu rzeczy, ale mieliśmy czas. Dużo czasu.


3 godziny później
Roxane
Stałam pod szkołą od 20 minut. Było mi zimno. Lato się już kończyło, a jakby nigdy nic założyłam krótkie spodenki, bluzkę na ramiączkach i buty na koturnie. Nie dość, że nie mogłam w nich biegać, to jeszcze do tego było mi zimno w spodenkach. Wreszcie się doczekałam.
- Claudia ! Ile można na ciebie czekać ? Co ty tam w ogóle robiłaś co ? – zaczęłam wrzeszczeć, nienawidziłam czekać, a już na pewno nie na moją siostrę.
- Chciałam się dowiedzieć, kiedy jest kółko chemiczne.
- Kujon – powiedziałam i poszłam w stronę domu.
Byłabym już dawno w domu, gdyby nie to, że mojej siostrze zachciało się zostać chemiczką. Ale oczywiście, wszyscy pochwalają jej pomysł. Wszystkie jej pomysły są dobre.
- Dlaczego prawie biegniesz ? Nie możesz iść trochę wolniej, nie nadążam. – próbowałam udawać, że nie słyszę. – Roxane!!
- Nie drzyj tak mordy co ? Słyszałam za pierwszym razem jak mówiłaś. – niby była inteligentna, a wywnioskować, że nie chcę z nią rozmawiać nie umiała. Nawet ja wiem, kiedy ktoś nie chce ze mną rozmawiać. Wiedzę podręcznikową może miała, ale życiowej.. No cóż, brak. -  Już dawno byłabym w domu, ale nie, bo pani idealna, nie potrafi sama wrócić do domu i starsza siostra musi na nią czekać!. Co ty masz 10 lat ?
- Myślałam, że chociaż w tobie mam oparcie. Powiedz tacie, że będę w parku. Jak ci się tak śpieszy to idź. – popatrzyłam na Claudię. Miała łzy w oczach. Nie mogłam jej tak zostawić, była moją siostrą. – Spieprzaj! – usłyszałam jeszcze. Teraz było wiadome, że ona już nie chce ze mną rozmawiać.
- Poczekaj! – krzyknęłam, ale Claudia szła już w stronę parku. Skierowałam się w stronę domu. Nie mogłam nic zrobić. Nawet nie wiedziałam, gdzie jest park. 10 minut później byłam na przystanku i czekałam na autobus. Nie chciało mi się iść na piechotę. Niby nie miałam daleko, ale nogi mnie już bolą od tych butów. Kiedy zobaczyłam, że mój autobus właśnie odjeżdża, nawet nie rzuciłam się do biegu. Poczekam na następny. Postanowiłam iść do McDonalda
Zamówiłam sobie powiększony zestaw. Usiadłam przy jednym ze stolików, był pusty, tylko czyjaś bejsbolówka leżała obok. Postanowiłam siąść. Przecież nikt ot tak nie zostawia bluzy na siedzeniu. Pewnie ktoś zapomniał.
- Przepraszam. Ten stolik jest zajęty.
- Ciekawe przez kogo. – popatrzyłam się na osobę, której odpyskowałam. Był to wysoki chłopak w uroczych loczkach.
- No nie wiem. Może przez moją bluzę. – wstałam. Rozejrzałam się i nie znalazłam żadnego wolnego miejsca.
- Przykro mi. Zostaję tutaj. Nie ma już wolnych miejsc. Możesz się dosiąść. – uśmiechnęłam się do szatyna, a on usiadł.
- Chyba, ty raczej do mnie. Przypominam, że moja bluza tu leżała. Jestem Harry – uśmiechnął się do mnie czarująco. Kogoś mi przypominał.
- Roxane – podałam mu rękę.
- O mój Boże! – usłyszałam znajomy głos. Niall.
- Witaj Niall. Miło mi cię znowu widzieć. – odwróciłam głowę i zobaczyłam blondyna, który patrzył się na mnie jakbym właśnie zabiła kogoś na oczach wszystkich. – Jak się czujesz ? Możesz usiąść obok mnie. Obok Harry’ego nie ma miejsca. - Loczek chciał coś powiedzieć, ale rzuciłam w niego jego bluzą. Przymknął się.
- Chętnie – powiedział Niall i sztucznie się do mnie uśmiechnął. W odwecie otrzymał taki sam uśmiech ode mnie.
- Milutko.- szepnął Harry.
- Co tu robicie? – zapytałam się, ale cały czas patrzyłam się na Nialla. Widać było, że czuje się skrępowany.
- Przyjechaliśmy do przyjaciela. I do jego nowej dziewczyny – powiedział zadowolony z siebie Harry. – Sorki. Muszę iść do kibelka. – uśmiechnął się i poszedł. A raczej pobiegł, przewracając przy tym jakąś małą dziewczynkę z lodem.
- Kiedy wyjeżdżacie? I co ty w ogóle tu robisz?! – zwróciłam się do Nialla.
- Nie martw się. Wyjeżdżamy za dwa dni, a w tym czasie nie spotkam twojej siostry. Tak jak obiecałem. – odpowiedział Niall.
- No i dobrze. Przekaż Harry’emu, że fajnie było go poznać i możesz też podać mu mój numer telefonu. Masz go prawda? Od tamtego czasu, chyba nie zdążyłeś usunąć. – uśmiechnęłam się chytrze, wzięłam swój portfel i komórkę i zwróciłam się ku wyjściu. Zdążyłam się jeszcze odwrócić i zobaczyć tą słodką  buźkę.

czwartek, 15 grudnia 2011

Dwanaście.


Katherina
-Może wejdziecie ? – zapytałam.
- Oczywiście, że wejdziemy! - wyrwał się chłopak, który, jak go ostatni raz widziałam, prawie popuścił w gacie. 
– Wchodźcie chłopaki ! Tu jest bosko ! – krzyczał ‘loczek’, dobrze że w domu nie było moich rodziców. Chłopcy i Natalie zaczęli jeden pod drugim wchodzić do środka. Oczywiście przed wejściem wycierali buty o wycieraczkę, patrząc się na mnie z przemiłymi uśmiechami.
- No to będzie jazda. – powiedziałam sama do siebie i zamknęłam drzwi.

- Chcecie coś do picia ?- zapytałam. Wypadałoby ich czymś poczęstować. Usłyszałam, że chętnie wypiliby kawę, a Natalie sok pomarańczowy. Kiedy robiłam kawy, na dół zszedł Michael.
- Cześć Natalie i… zgrajo chłopaków, których w życiu nie widziałem na oczy. – powiedział Michael trochę zdziwiony towarzystwem chłopaków. Za często nie przychodzili.
- Cześć! – krzyknęli chórem, swoją drogą, to fajnie im to wychodziło.
- No siostra, widzę, że mi kolegów przyprowadziłaś. Kto idzie grać w gry ? –zapytał się. Oczywiście wiedziałam, że jest to pytanie retoryczne, bo chłopcy mieli uknute szybko zmyć się z salonu, ale że pójdzie z nimi też Natalie ? tego się nie spodziewałam.  Zostałam sam na sam z Louisem.
- No więc ? Co chciałeś mi powiedzieć ? – uśmiechnęłam się zachęcająco, przynajmniej miałam nadzieję, że tak to wyglądało.
- W sumie to nic. Niall mnie zmusił, żebym przyjechał do ciebie.
- Louis! Ogarnij się! – usłyszałam głos tego przystojnego blondyna. Louis zrobił się cały czerwony, zastanawiałam się , czy ze złości czy z wstydu.
- Mnie nie musisz się wstydzić Lou  - próbowałam go zachęcić, żeby mi powiedział, to co ma do powiedzenia, bo strasznie się denerwowałam.
- Od ostatniego dnia, kiedy z tobą rozmawiałem, nie mogę zasnąć. Cały czas myślę o tym, jak słodko się uśmiechasz. Od tamtego czasu pragnę poczuć ciepło twoich dłoni. Tęsknie za tobą, choć tak naprawdę jeszcze dobrze cię nie znam. Kiedy kładę się spać, myślę o tym, czy też myślisz o mnie, tak często jak ja o tobie. – chciałam mu przerwać, ale nie potrafiłam. Chciałam w końcu uwierzyć w to, że mogę się komuś podobać. Że ktoś może mnie kochać. – Wystarczy że jesteś, twoja obecność sprawia, że jestem cholernie szczęśliwy. – przestał mówić, a ja patrzyłam się na niego jakby postradał rozum. Nie wiedziałam co powiedzieć. Mi też na nim zależało. Bardzo go lubiłam, a wtedy, gdy chwycił mnie w kawiarni za rękę, poczułam, że  to może być coś więcej, niż tylko przyjaźń. Chciałam, żeby tak było. Louis chyba widząc, że nie wiem co powiedzieć, przybliżył się do mnie i pocałował. Nigdy nikt mnie tak nie całował. Nikt nigdy nie powiedział mi takich rzeczy. Po raz pierwszy czułam, że jestem naprawdę szczęśliwa w objęciach chłopaka, którego tak naprawdę nie znam. Nagle usłyszałam jakiś huk. Louis przerwał i równocześnie popatrzyliśmy się na schody. Na podłodze leżał uśmiechnięty i niezwykle zadowolony z siebie ‘loczek’ .  Zaczął klaskać i w tym samym momencie wszyscy zeszli po schodach i zaczęli się śmiać, a zadowolony Michael powiedział:
- No siostra, nareszcie ci się coś udało!
- Jestem z ciebie dumny Lou ! – krzyknął blondyn. Widać było, że udaje szczęśliwego, ale chyba tylko ja to zauważyłam.
- No, Katie. Poznaj chłopaków : Liam, Harry, Niall, Zayn – wskazywał po kolei każdego z chłopaków.
- Czy ty jesteś byłym chłopakiem Claudii Horrison ? – zapytałam, bo z opisu Claudii, wynikało, że to on. Byłam pewna na sto procent, ze to on, ale wolałam się upewnić.
- Znowu się zaczyna – burknął pod nosem blondyn, a ja zaczęłam krzyczeć:
- Jak mogłeś? Nawet nie wiem co powiedzieć. Kurka wodna, no. Brakuje mi słów.
- Kurka wodna ?! – krzyknął Zayn i wszyscy wybuchnęli radosnym śmiechem. Tylko ja siedziałam naburmuszona na kanapie. – I chyba wszyscy wiedzą dlaczego brakuje ci słów.
- Nie jesteś ani trochę śmieszny Zayn. – zwróciłam się do niego, a później zaczęłam znowu krzyczeć na Nialla – Czy ty sobie wyobrażasz jaki ból ona musiała znosić ? Nie, bo za tobą cały czas gania stadko wiernych fanek, które oddadzą wszystko tylko, żeby cię dotknąć. Przecież pan ‘ sławny  Niall Horan ’ nie zna pojęcia ‘ból’. Bo ty możesz pocieszyć się każdą dziewczyną, a ty opuściłeś Claudie, wtedy, kiedy ona tego najbardziej potrzebowała. – skończyłam krzyczeć, a on tylko głupkowato się uśmiechnął i powiedział
- Myślisz, że jak znasz moje imię, to wiesz o mnie wszystko ?! – wybuchnął nagle Niall – prawda jest taka, że ja cierpiałem bardziej niż wy obie razem wzięte. Gówno o mnie wiesz! A opowiadasz niestworzone rzeczy. Myślisz, że mi nie było ciężko z nią zerwać ? Myślisz, że co, że ja nie mam uczuć ? Że jestem pozbawiony jakichkolwiek skrupułów ? Kiedy patrzę w lustro widzę chłopaka, którego zniszczyła kariera. Któremu kariera zniszczyła życie, zabrała wszystko co było dla niego najważniejsze. A ty jeszcze mówisz, że to ja ją zraniłem ?! Ja ją dopiero uratowałem od zranienia. – zrobiło mi się głupio, ze tak na niego naskoczyłam. W końcu to jest zwykły nastolatek. On też ma uczucia.
- Przepraszam – zdołałam tylko wykrztusić, ale to podziałało.
- Nie ma za co. – uśmiechnął się wesoło do mnie.
- No! I żeby mi się to więcej nie powtórzyło jasne ? – powiedział nagle Michael, zwracając się do Nialla.. Wszyscy zaczęli się śmiać, a Michael popatrzył się na mnie zdezorientowany i uśmiechnął się.
- No to idziemy na pizzę !? – pół stwierdził, pół zapytał Niall – jestem głodny!
- Idziemy ! – odpowiedzieli, znowu, chórem.
- Czy wy planujecie to odpowiadanie ? – zapytałam, a oni zaczęli się ze mnie śmiać. Z ich wizyty nic nie wynikło. No oczywiście, oprócz tego, że znowu jestem szczęśliwa i to nie sama. Z Louisem. Pięć minut później cała grupa była już gotowa do wyjścia. Mój chłopak, jak to dziwnie brzmi, wziął mnie pod rękę i razem wyszliśmy na dwór. 

_______________________________
Jak się podoba ? :D Proszę o opinię. Bo nie wiem, czy sens ma kontynuowanie tego opowiadania, bo nie wiem ile osób go czyta. 
Do widzenia ! (:

poniedziałek, 12 grudnia 2011

Jedenaście.


Gabriella
- Ej, idziemy do mnie? – zapytała się Natalie. W sumie skończyłyśmy lekcje, mogłybyśmy iść, ale ona nigdy nie chciała, chodzić do niej, zawsze przesiadywałyśmy u mnie albo w parku.
- A co cię tak wzięło? Nigdy nie chciałaś siedzieć u ciebie.
- No może.. Trochę się pozmieniało. Idziemy czy nie? – mogłam jej odpowiedzieć, ale ona już szła w stronę swojego domu.
Po 20 minutach byłyśmy pod jej domem. Natalie zaczęła się gorączkowo rozglądać.
-Ktoś nas śledził czy co? –zapytałam. Trochę mnie denerwowało, że ona się tak rozgląda. W końcu jej okolica nie jest zbyt bezpieczna.
- Nie szukam kogoś, ale … - przerwał jej czyjś męski głos. Z hotelu wychodził Zayn. Prawie go nie poznałam, bardzo się zmienił.
- Cześć Wam ! Gabriella. Miło cię widzieć. Bardzo się zmieniłaś – stwierdził Zayn, a ja się tylko głupkowato uśmiechnęłam. Zawsze miałam do niego słabość.
- To samo mogłabym powiedzieć o tobie. Strasznie ci włosy urosły od naszego ostatniego spotkania.
-No wiem, strasznie się rozbrykały. – zaczęliśmy się śmiać, a Natalie stała i patrzyła na nas zdziwiona.
- Przepraszam, że przerywam. Wy się znacie? – prawie krzyknęła Natalie. W sumie nie wiem dlaczego, chyba jej się Zayn podobał. Nie chyba, na pewno. Natalie była zazdrosna. Pierwszy ,i pewnie ostatni, widzę Natalie zazdrosną.
- Tak, gram z jej kuzynem w zespole. – uśmiechnął się Zayn do mojej przyjaciółki. Ona mu się chyba też podobała. Na mnie się tak nie patrzy. I nie dziwię się, Natalie jest urokliwą dziewczyną.
- Grasz w zespole ? Nawet nie wiedziałam.
- Dlatego też dałem ci mój numer telefonu, żebyś zadzwoniła, ale do tej pory nie odebrałem żadnej wiadomości od ciebie.
- To może ja już pójdę. Do zobaczenia! – krzyknęłam do nich z odległości pięciu metrów.
Nie usłyszałam odpowiedzi. Poszłam do parku. Zapowiadał się taki cudowny dzień, który miałam spędzić razem ze swoją najlepszą przyjaciółką. Ale i ona zostawiła mnie samą. Ostatnio wszyscy to robią. Cristian od dwóch dni się nie odzywał i nie było go w szkole. Nie dostałam nawet żadnej wiadomości. Boję się o niego.

Natalie
- Pójdziemy gdzieś ? – usłyszałam pytanie Zayna.
-Pewnie, tylko gdzie. Dawno tu nie byłam. Dużo się pozmieniało. – odpowiedziałam mu, byłam trochę speszona. Nigdy nie widziałam tak przystojnego chłopaka. Może i widziałam, ale żaden się jeszcze do mnie nie przystawiał.
- A może chcesz jechać ze mną i z chłopakami ? Tylko ostrzegam cię, że nie wiem gdzie. Wyciągnęli mnie siłą z łóżka i trochę nie ogarniałem.
- Mogę jechać. Ufam ci – powiedziałam, choć tak naprawdę nie byłam pewna co do tego ufania. Chłopak był miły, ale ile słodkich szaleńców chodzi po tym świecie.
- No to chodź. Przedstawię cię swoim kolegom.
Kiedy weszliśmy do holu hotelu, moim oczom ukazało się pięciu bardzo, ale to bardzo, przystojnych chłopaków. Może i trochę nie ogarniętych, ale widok i tak nadal był piękny. Szczególną uwagę zwróciłam na wysokiego chłopaka z śmiesznym loczkami na głowie. On także się na mnie patrzył. Ani się nie obejrzałam, kiedy przy mnie stanął. Uśmiech miał przepiękny.
- Cześć, jestem Harry.
- Natalie.
-Czekaj, czekaj. Ty jesteś tą dziewczyną z lotniska, co się tobą tak podniecał? Jesteś Natalie Spiker tak?
- Tak. – spojrzałam się na Zayna, patrzył się na ‘loczka’ jakby miał go za chwilę zabić. Miał rumieńce na policzkach. Słodko wyglądał.
- Miał rację. Jesteś śliczna – ciągnął dalej Harry – nie dziwię mu się, że się tak jarał tobą.
- Fajnie wiedzieć. – odpowiedziałam z uśmiechem na ustach.
- Możesz przekazać Harry’emu, że jest tępakiem – zwrócił się do mnie Zayn. Nie wiedziałam co zrobić. Też się w takie coś bawiłam, ale jak miałam 9 lat.
- Harry, Zayn mówi. – nie dokończyłam kiedy loczek mi przerwał
- Powiedz Zaynowi, że jest bałwanem, że się za ciebie nie bierze.
- Nie, nie przekażę mu tego. – oburzyłam się, przecież nie jestem przedmiotem. – Z resztą, stoicie naprzeciwko siebie, czemu sami sobie tego nie powiecie.
-Oj, Natalie, jak ty niczego nie rozumiesz – zwrócił się do mnie Harry.
- Masz rację nie rozumiem. A tak właściwie to dokąd jedziemy? – nie zauważyłam, kiedy zebrała się przy mnie cała grupka.
- Szukamy Katheriny Graham. Znasz ją ?  -zapytał się mnie jakiś uroczy blondyn.
- No znam. Przyjaźniłyśmy się.. – nie zdążyłam dokończyć, znowu, kiedy przerwał mi blondyn:
- To na pewno wiesz gdzie mieszka. Jedziesz z nami. Pakuj się do auta.! – krzyknął blondynek
- Grzeczniej trochę co ? – burzyłam się. – Jak będę chciała, to wejdę, a jak nie, to pójdziecie ze mną na piechotę ! Jasne ?
- Jasne! – odkrzyknęli wszyscy chórem. Zaczęłam się śmiać.
- Gdzie jest auto ? Ja prowadzę.
- O nie, nie. Moje cacko, ja prowadzę – powiedział jakiś chłopak, który do tej pory stał na uboczu. Chciałam coś powiedzieć, kiedy Zayn szepnął mi do ucha:
- Nie kłóć się z  nim. Nie masz szans. Jego auto jest skarbem. Nawet dał mu imię.
- Dobra. Idziemy!- kiedy doszliśmy na parking, zobaczyłam wielkie, terenowe auto. Byłam pod wrażeniem. Skąd oni mieli na to pieniądze. A tak! Zapomniałam, że byli zespołem.
- Specjalnie dla was, Tyły ! – krzyknął Harry – Zamawiam przód – krzyknął jeszcze i rzucił się w wyścig z blondynem. Wygrał Niall, bo chyba tak miał na imię, a Harry ze smutną miną, poszedł do tyłu i całą drogę mówił, że Niall nie zna zasady zamawiania.
Miałam jechać całkiem z tyłu razem z Zaynem i mówić im w jakie ulice mają skręcać, ale zamiast tego całą drogę z nim rozmawiałam, a im powiedziałam tylko, na jaką ulicę mają jechać.
- No więc, jak długo tu mieszkasz ? – zapytał się mnie Zayn, kiedy już wysiadaliśmy
- Mieszkam tu całe życie, ale miałam rok przerwy, bo mój tata musiał wyjechać, a mama nie chciała zostać sama. Tragedia jakaś.
- A tam tragedia. Przynajmniej coś pozwiedzałaś. – uśmiechnął się i mówił dalej – Może pójdziemy jutro na kawę i porozmawiamy dłużej ?
-Jasne. Czemu nie? – zgodziłam się z radością, pierwszy raz naprawdę zależało mi na jakiejś znajomości z chłopakiem.
Chłopcy ustawili się w rządku pod autem  i krzyknęli :
-Prowadź o pani! – zaczęłam się śmiać. Ale z głową podniesioną do góry prowadziłam ich do domu Katie.
 Zapukałam do drzwi i czekałam. W tym czasie chłopcy ustawili się w rządku pod drzwiami. Równiutko, jeden obok drugiego.
- Tak słucham ? O mój boże. Natalie to ty! – Katie krzyknęła i bardzo mocno mnie przytuliła. – A to jest cały zespół One Direction. – chłopcy zaczęli jej machać - Cześć Louis! – zwróciła się do chłopaka, który prowadził auto. – Co słychać ? – widać było, że się krępuje.
- My przyszliśmy, bo Lou ma pewną sprawę – zwrócił się do Katheriny Niall.


____________________________
Oj, dobra, dobra! Macie <3

Jeśli nie chce wam się dodawać komentarzy to zagłosujcie w sondzie. (: Dziękuję ! (:

ŁUDZIK JESTEŚ GŁUPKIEM <3

niedziela, 11 grudnia 2011

Dziesięć.


Katie
- Patrz! Ktoś podjeżdża! – krzyknęła mi nagle do ucha Leila.
-Widzę! To nie musi być Lou, każdy w tym mieście ma auto.- oburknęłam, siedziałyśmy pod blokiem Gab już trzecią godzinę. Miałam dość. Wiedziałam, że on nie przyjedzie i nie robiłam już sobie nadziei, ale jak się Leila uprze to nie masz wyboru.
-No, ale mówię ci, tym razem to będzie on.
-Tak, w poprzednich 120 autach też jechał on. Ale popatrz! Nadal go tu nie ma, ale z niego zgrywus. Louis jesteś tu?! Halo, nie widzę cię! – zaczęłam krzyczeć jak jakaś nienormalna. Kończyła mi się cierpliwość do siedzenia na dworze.
- Jestem, nie krzycz tak! Pobudzicie sąsiadów! – nie mogłam uwierzyć własnym oczom, przede mną stał, nikt inny, jak sam Louis Tomlinson. Nie zauważyłam, kiedy stanęło przy nim jeszcze 4 chłopaków. Claudia miała rację, są przystojni. Jeden dziwnie kręcił się i chodził w tą i spowrotem. I był booski.
- Ekhm. Louis. Może nas przedstawisz – usłyszałam cichy szept przystojnego kolesia w jasnych loczkach. Spojrzałam się na Leile, ale ona patrzyła nich, jakby objawił jej się Bóg, czułam, że zaraz zacznie krzyczeć. I miałam rację.
-O MÓJ BOŻE! To jest One Direction. O żesz o japierdziele. Trzymajcie mnie, bo zaraz zemdleje. – Nie spodziewałam się po niej takiego ataku na widok normalnych, no może i bardzo przystojnych, chłopaków.
- Leila, nie rób sobie siary, proszę! – jak na zawołanie uspokoiła się i flirtująco uśmiechnęła się do blondyna.
- Dziewczyny, to jest Liam – wskazał na chłopaka, który nalegał na przedstawienie nas sobie – Harry- chłopak, który tańczy- chce mu się siku, nie zwracajcie na niego uwagi. – Leila zaczęła się chichrać – Zayn – przystojny szatyn z brązowymi oczami boskim uśmiechem – no i Niall – wskazał na blondyna, który czuł się chyba nieco skrępowany wzrokiem Leili.
- Cześć – odpowiedziałam. Bo Leila chyba nie dałaby rady. Ja jestem Katie a to jest Leila. I sorki za nią, nigdy nie poznała nikogo tak przystojnego.
-Heej! – krzyknęła nagle Leila – Właśnie, że poznałam.
- Harry, Gab mieszka pod 18 wejdź i ładnie się przywitaj, a dopiero później możesz skorzystać. później pojedziemy do hotelu. Nie zrób im burdelu w łazience. Okej ? – zapytał jeszcze Louis, ale Harry był już przy klatce i dzwonił na domofon.




Claudia
Usłyszałam pukanie do drzwi. Nie chciałam nikogo teraz widzieć, ani z nikim rozmawiać. Postanowiłam się w ogóle nie odzywać, może wtedy odejdzie.
- Wiem, że udajesz, że cię nie ma, ale to przestało działać już wieki temu. – usłyszałam głos Roxane.
- Wejdź i zamknij drzwi – powiedziałam cicho, miałam nadzieję, ze nie usłyszy, ale ona weszła i zamknęła drzwi na klucz.
- Nie mogłaś udawać, że dogadujesz się z matką? Wiesz jakie to dla niej ważne.
- Śmieszna jesteś. Najlepiej daj sobie spokój, wiesz, że nie zacznę jej szanować. Za bardzo mnie zraniła. Może i mnie urodziła, ale prawdziwa matka nigdy by cię nie oddała.
- A co zrobisz jak tata odejdzie? Wiesz, że jest chory. Wyprowadzisz się ?
-Może – mój tata choruje, ma białaczkę. Dowiedziałam się o tym 2 miesiące temu. Ojciec chce udawać, że wszystko jest z nim okej, w pracy nikomu nie powiedział, że jest chory i dlatego przenieśli go tutaj. Nawet rozmowa z nim  nie pomaga. On sądzi, że skoro Bóg zesłał na niego chorobę, to znaczy, że pragnie mieć go u swego boku, ale ten Bóg nie pomyślał o mnie i o mojej siostrze, my też potrzebujemy go mieć przy sobie.
- Gdzie się wyprowadzisz ? Powiedz mi gdzie? Nie znasz tu nikogo a ciotka mieszka na drugim końcu kraju. Wiem, że jest ci z tym źle, że tata nie słucha poleceń lekarzy, ale nic na to nie poradzisz. Przecież próbowałyśmy. Rozmawiałyśmy i brałyśmy na litość. Ale to jest jego decyzja.
- Proszę cię Roxane, zostaw mnie w spokoju. Ty też jesteś dobra w ranieniu ludzi, więc nie udawaj teraz takiej milutkiej. – nie chciałam być nie miła, w sumie nigdy nie byłam. Zawsze dobrze się dogadywałyśmy, ale koszmar zaczął się, kiedy tata powiedział nam o swojej chorobie. W szkole udawałam, że wszystko jest w porządku, że wcale nie płaczę po nocach. Wszystko tuszuje makijaż.
- Chciałam ci pomóc, ale skoro nawet ode mnie pomocy nie chcesz, to proszę bardzo. Męcz się sama. – i wyszła, przez cały dzień, więcej jej nie zobaczyłam. Przesiedziałam resztę dnia sama w pokoju, patrząc się w ścianę.

DWA DNI PÓŹNIEJ
Niall
Postanowiłem porozmawiać  z Louisem, do tej pory nie odzywaliśmy się do siebie. Z resztą rzadko go widziałem. Omijał mnie, w sumie to nie dziwie mu się.
- Louis! Chodź na chwilę. – poszedłem do pokoju Zayna i Harryego, w którym Louis przesiadywał całymi dniami i zawołałem go.
-Czego chcesz ? – 5 minut później usłyszałem, niezbyt miły ton Louisa
- No nie wiem, może pogadać. Omijasz mnie, a ja chcę się dowiedzieć dlaczego? Dlaczego tak emocjonalnie podszedłeś do sprawy Claudii, przecież nawet jej nie znasz.
- Naprawdę chcesz wiedzieć, czy znowu robisz sobie jaja i tym razem chcesz zranić mnie?
-Chcę po prostu wiedzieć.. – mówiłem szczerze od dwóch dni męczyło mnie pytanie: Dlaczego się tak wściekł?
- Trzy lata temu byłem z taką jedną dziewczyną. Była cudowna. Mądra, wyrozumiała, godna zaufania i wrażliwa. – chciałem się zapytać, czy była ładna, ale nie miałem ochoty oberwać za to, ze mu przerywam. – Byliśmy ze sobą 2 lata, myślałem, że ją kocham, ale nigdy nie zaznałem tego uczucia i nie mogłem jej tego powiedzieć, dopóki nie byłbym pewny. Nie chciałem jej zranić – popatrzył się na mnie wymownie, ale kontynuował. - Czułem, że Aline jest wyjątkowa. Miło spędzaliśmy czas, byliśmy idealnie dobrani. Przynajmniej dopóki nie dowiedziałem się, że ona postanawia wyjechać i, że cały rok czekała, aż jej powiem co czuje. Odjechała zostawiając mnie samego i załamanego. Chciałem wtedy odebrać sobie życie. Nawet się nie pożegnała – nigdy nie widziałem Louisa płaczącego, widok był masakryczny. Przez niego dostałem wyrzutów sumienia z powodu Claudii. Dopiero teraz zrozumiałem co ona przeżywała. – Tak strasznie za nią tęskniłem. Przez cały rok nie spojrzałem na żadną dziewczynę, w ten sposób, jakim patrzyłem na nią. Po jej wyjeździe zrozumiałem, że tak naprawdę jej nie kochałem. Tak wiem, to wszystko jest dziwne i zamotane, ale prawdziwe. Tęskniłem za dziewczyną, która była dla mnie tylko ważna. Nie patrzyłem tak na żadną inną dziewczynę, do momentu, kiedy poznałem Katie– przerwałem mu.
-To ta ruda spod bloku Gabrielli ? – była naprawdę ładna, ale on przecież jej nie zna – przecież ty nawet jej dobrze nie znasz.
- Może i nie, ale kiedy pierwszy raz ją zobaczyłem poczułem coś takiego, czego nigdy nie czułem na widok Aline. To jest takie dziwne ciepło w środku.. – dokładnie znałem to uczucie. Tak samo się czułem patrząc na Claudię. – Dlatego tak ostro zareagowałem. Może i trochę za ostro. Przepraszam, tylko po prostu przypomniała mi się ta historia z Aline.
- Ale dlaczego się z nią nie kontaktowałeś? Przecież mówiłeś, ze ci na niej zależy.
- Myślisz, że nie próbowałem? I to ile razy, ale ona tak jakby nigdy nic między nami nie było, zmieniła numer telefonu i nie zostawiła, żadnej wiadomości. Tak jakby umarła, tylko, że wiem, ze żyje. I to jest właśnie to. Wiem, że gdzieś tam jest, ale nawet nie wiem co u niej słychać, czy nie choruje i czy jest szczęśliwa. Czasami, kiedy kładę się spać, myślę jakby wyglądała moja przyszłość, gdybym wtedy powiedział jej, że ją kocham. No.. i oto cała moja historia. Sory stary, za tą akcję na lotnisku.
- To ja powinienem przeprosić. Tylko nie ciebie, ale Claudię. Masz jej numer telefonu czy coś ? A tak właściwie to dlaczego wtedy pod blokiem Gabrielli, nie porozmawiałeś z nią sam na sam, ona na ciebie czekała.
- Nie, nie wydaje mi się. Pewnie tylko przechodziła i się wygłupiała. – zobaczyłem, że jest mu naprawdę smutno.
- Ubieraj się! Wychodzimy. Ja wołam chłopaków, a ty się ubieraj.
-Ekhm.. Niall.
-Co?
- Na twoim miejscu też bym się ubrał. – Louis zaczął się śmiać. Wtedy sobie przypomniałem, że mam na sobie tylko bokserki i jakąś starą koszulkę. – Fajne bokserki ! – usłyszałem jeszcze za sobą, wymykając się do łazienki.
- Nie śmiej się, to prezent od mamy.
- Sorki, ja idę po chłopaków, a ty się spokojnie ubierz! Spotykamy się za 10 minut przy wyjściu z hotelu.! – zawołał jeszcze i trzasnął drzwiami, co miał już w nawyku. Nawet wtedy, kiedy próbowaliśmy się po cichu wymknąć z imprezy, Lou tak mocno trzasnął drzwiami, że wszyscy zwrócili się w naszą stronę i zaczęli się śmiać. Wiedzieli, że to my wyszliśmy. Woleliśmy już więcej, nie chodzić na takie eleganckie imprezy. Na to wspomnienie, zrobiło mi się jakoś weselej. W końcu odzyskałem mojego przyjaciela.


Gabriella
Nareszcie piątek, nasza przedostatnia lekcja. Dzisiaj miała wracać Natalie i miała przyjść do szkoły, ale ja ją znałam. Wiedziałam, że nie przyjdzie. Z rozmyślań wybudziło mnie pukanie do drzwi i mocne szarpnięcie. W drzwiach stanęła opalona Natalie. Nie zwracając uwagi na nauczycielkę rzuciłam się w jej ramiona. Tak dawno się nie widziałyśmy. Zaczęłam płakać. Była moją przyjaciółką od dzieciństwa. Przyjaźniłyśmy się we trójkę: ja, Natalie i Katie. Usłyszałam jej szept przy uchu:
- Gab, daj spokój. Makijaż ci się rozmaże. – Ale ja nie mogłam przestać płakać. –Beksa – usłyszałam jeszcze i poczułam, że Natalie chyba zaraz mi złamie żebra tym swoim uściskiem.
-A ty jak zwykle. Zero delikatności – powiedziałam i zaczęłyśmy się śmiać.
- Dobra dziewczęta. Koniec tego cyrku. Witamy cię Natalie. Dziękujemy, że zdołałaś przyjść w końcu na lekcje.
- Łał, pani nadal używa tej starej metody. Sarkazm, to naprawdę dobra broń, tylko szkoda, że nie udolnie pani jej używa. – nic się nie zmieniła. Nadal jest opryskliwa i wredna, ale za to ją kochałam.
Comingway – nasza nauczycielka od francuskiego – zrobiła się czerwona na twarzy i warknęła na Natalie:
- Niezłe rozpoczęcie pani Spiker. Siadaj na swoje miejsce. – szarpnęłam ją mocno za rękę w stronę mojej ławki, wiedziałam, ze na tym się nie skończy.
- Proszę cię, zignoruj ją. – powiedziałam do Natalie, bo jeśli by coś teraz powiedziała, wylądowałaby u dyrektorki.
-Specjalnie dla ciebie, tym razem nic nie powiem, ale następnym razem niech się pilnuje.
Zaczęłam się śmiać. Natalie tak słodko wyglądała, kiedy się wściekała.
- Siadaj, trzymam ci miejsce od początku roku. – uśmiechnęłam się do niej i podeszłyśmy do ławki. Do końca lekcji Natalie mierzyła tym swoim mrożącym krew w żyłach wzrokiem, a Comingway cały czas się peszyła. Zapowiadał się wspaniały dzień.