wtorek, 10 stycznia 2012

Dwadzieścia dwa.

Louis
- Katie – podszedłem do niej i delikatnie dotknąłem jej talii – Musimy porozmawiać.
- Już idę. – uśmiech nie znikał z jej twarzy. – O co chodzi Louis ?
- Jest coś ważnego, co nie może dłużej czekać.- widziałem jak na jej twarzy odmalowywał się niepokój. – Nie bój się. To nic strasznego. – próbowałem ją pocieszyć, ale nie szło mi to za dobrze. Spojrzałem w stronę chłopaków i Natalie. Pokazała mi dwa kciuki uniesione do góry i uśmiechnęła się. Jej wzrok mówił : ‘Wszystko będzie dobrze’. Ale ja dobrze wiedziałem, że nie będzie.
- Louis! Mów o co chodzi.
- Aline tu jest.
- Kto to jest Aline ? –zapomniałem, że nie przeszliśmy jeszcze przez rozmowę o naszych byłych. A więc musiałem zacząć wszystko od początku. Opowiedziałem jej całą historię, jak Aline mnie porzuciła i zostawiła, żebym uporał się sam z uczuciami, związanymi z nią. Opowiedziałem też o tym, jak spotkałem Aline tutaj i czego ona oczekuje, zapewniając Katie, że ja nic do niej nie czuje. Na jej twarzy widać było zrozumienie, ale też smutek i niepewność. Wiedziałem, że jeśli dostatecznie nie udowodnię swojej miłość do niej i niechęci do Aline, mogę ją stracić.
- A w ‘ prezencie’, który tu zostawiła jest mój list miłosny do niej i nasze zdjęcie w Paryżu. – tego chyba psychika Katie nie wytrzymała, bo rozpłakała się i odbiegła do mnie. Ona myślała, że ja kocham Aline. Wiedziałem, że tak to się skończy, ale chciałem spróbować wytłumaczyć. Kiedy zobaczyłem łzy spływające po policzkach Katie, które zostały uwolnione przeze mnie. Nie wytrzymałem i chciałem pobiec za nią, ale wiedziałem, że na nic się to nie zda. Wolałem zostać w miejscu, w którym jestem i patrzeć. Patrzyłem jak ona płacze. Płacze przeze mnie. Pamiętam, kiedy to ja ją pocieszałem, kiedy była smutna. A teraz cierpiała przez moją głupotę i ja nie mogłem nic z tym zrobić. Mogłem stać i patrzeć. Nienawidziłem się za swoją bezradność. Nagle podbiegli do mnie Harry z Zaynem i spytali co się stało, ale ja nie umiałem im odpowiedzieć. Nawet  nie poczułem, kiedy dostałem w twarz! Tak właśnie! W twarz. Od kogo? Od Zayna – chłopaka, który ranił miliony razy.
- Ogarnij się chłopie! Kochasz ją, prawda ? Zabiłbyś dla niej, tak ? – słuchałem co mówi i tylko głupio potakiwałem.- Więc na co czekasz. Idź i załatw jakoś tą sprawę. Jesteś dorosły ! Więc użyj tego swojego móżdżka i jedź do Aline i jej coś do jasnej cholery powiedz! Bo jeśli nie. To wiedz, że stracisz ją – mówiąc to wskazał na płaczącą Katie, wokół której stały jej przyjaciółki – i wszystko co jest dla ciebie ważne. Bo Katie sobie nie odpuści! Ona będzie o ciebie walczyła! Ale TY musisz jej pokazać, że ma o co ! – pierwszy raz słyszałem takie słowa od Zayna. Zawsze głupkowaty i robiący ze wszystkie żart chłopak, wykazał się inteligencją i logicznym myśleniem. I do tego, miał rację. Musiałem coś zrobić, ale jeśli podszedłbym do Katie, jej przyjaciółki zjadłyby mnie żywcem.


                                                                               Dominica
Wchodząc do klatki spodziewałam się raczej, zadrapanych i porysowanych ścian. Coś w ten deseń, ale zobaczyłam raczej zadbaną i pomalowaną na zielono klatkę. Patrzyłam z podziwem na te wszystkie ściany (tak wiem, to dziwne), kiedy podeszła do mnie jakaś dziewczyna i powiedziała:
- Cześć. Jestem Victoria. Słyszałam, że ma się wprowadzić ktoś nowy, ale, wybacz, spodziewałam się kogoś, no nie wiem. Bardziej schludnego. – nie wierzyłam własnym uszom. Czy ja właśnie usłyszałam obelgę na temat mojego wyglądu ? Spojrzałam na siebie. Miałam na sobie jeansy z dziurą na kolanie i szarą bluzę, a pod nią niebieski podkoszulek. Może i nie wyglądałam bajecznie, ale bez przesady !
- Masz jakiś problem ?- zapytałam. Victoria była ubrana w różową spódniczkę, rajstopy ( kto w tym wieku nosi różowe rajstopy?!) i jasnoniebieską bluzkę na ramiączkach wciśniętą w spódnicę, a na to zarzucony miała różowiutki sweterek. Myślałam, że puszczę pawia, jak na nią patrzyłam. No ja rozumiem lubić różowy, ale żeby aż tak ?!
- Nie, ale ty chyba i owszem! Możesz się przesunąć ? Nie chciałabym się czymś zarazić przypadkiem cię dotykając.
- Że co proszę ?! – myślałam, że się przesłyszałam, ale ta niziutka brunetka właśnie próbuje mnie obrazić.
- No przesuń się. Głucha jesteś? Cuchniesz, wiesz ? – popatrzyłam na nią jakby z kosmosu spadła, ta mała, chyba nie wie z kim właśnie rozpoczęła wojnę. Podwinęłam rękawy do łokci.
- Powiedziała dziewczyna, która pachnie Chanel numer 5! Które, powiem ci, jest obrzydliwe! Pachnie sikami jelenia. Lepsze by były perfumy Jennifer Lopez. I nie rób takiej miny. Rozróżniam Chanel.
- Jestem zdziwiona, że wiesz jak pachną siki jelenia, jak to określiłaś, a teraz z łaski swojej, przesuń się!
- Ty chyba nie wiesz, z kim rozmawiasz. – kiedy to mówiłam, Victoria tyłem do mnie, przedostała się do drzwi klatki.
- Do widzenia, sąsiadko. – uśmiechnęła się do mnie milutko i wyszła, kręcąc tymi biodrami na prawo i lewo. Coś czułam, że moje życie tutaj nie będzie takie łatwe jak mi się wymarzyło.



______________________________
I jak ? :d

6 komentarzy:

  1. super super (: dawaj następne i dłuższe :D :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super :) ale krótkie , mogła bym twoje posty czytać dniami i nocami !

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajne ale krótkie ;( Uwielbiam Cię kochana <3 ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. daj mi Twoją oglądalnośc hahahah ;3
    zaczęłam pisać znów , natchnęłaś mnie wczorajszego wieczoru ;d
    + nie zgadzam się na to , abym dostawała notki razem z wszystkimi! haha ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. No to jestem ciekawa co zrobi Louis w tej sytuacji... A co do tego drugiego fragmentu.. Jakież miłe powitanie nowej sąsiadki, haha :D Świetny rozdział! [help-me-see]

    OdpowiedzUsuń